środa, 18 stycznia 2012

III

-Trochę  nam nie wyszło...Przepraszam cię za to najście - powiedział Piotr , gdy jego twarz znajdowała się tuż obok mojej. Farenheit unosił się delikatnie nad jego ciałem. Uwielbiam ten zapach. Przymknęłam oczy i głęboko wciągnęłam nosem otaczający mnie zapach.
- Mhm, pięknie pachniesz.... - odparłam omijając temat poruszony przez Piotra.
-Wiem...
Podniosłam ręce do góry z zamiarem przerzucenia krawata przez jego głowę i w tym momencie mój szlafrok delikatnie rozchylił się na wysokości piersi. Opuściłam ręce z zamiarem ogarnięcia swojego odzienia lecz Piotr powstrzymał mnie delikatnie.
- Zostaw, proszę. Są takie piękne...
- Oszalałeś? Nie chcę obnażać się przed tobą. - odparłam uchwyciwszy się zdrowego rozsądku i przykryłam dłońmi swoje prawie całkiem nagie piersi.
Piotr spojrzał na mnie  inaczej niż zdarzało mu się do tej pory. Tonęłam w głębinie jego spojrzenia. W otaczającej nas ciszy słyszałam przyspieszone bicie jego serca.
Moje też nie zachowywało się tak, jak należy.
- Bardzo chciałbym móc ich dotknąć - wyszeptał mi do ucha. Jego oddech był taki gorący.
Patrzyłam mu w oczy. Widziałam, jak zmieniły się pod wpływem pożądania. Moje ciało również nie pozostawało bez odpowiedzi na sytuację, w której się znaleźliśmy.
A jeśli on tak robi z każdą dziewczyną? Przecież jest taki przystojny ! Na pewno nie jest sam ! - krzyczały  moje myśli.- Co on sobie o mnie pomyśli !
Napięcie rosło. Wiedziałam, że czeka na moją decyzję. Nie podejmie już kolejnej próby. Nie kochałam go. Ale czy na pewno? Czy jak teraz pozwolę mu wyjść to jutro nie będę żałować? I odwrotnie. Jeśli teraz uczynię krok w jego stronę, jutro będę umiała spojrzeć w lustro?
Pragnęłam jego dotyku. Był tak blisko. Wystarczył jeden ruch, by nasze ciała połączyły się ze sobą.
Przymknęłam oczy. Odchyliłam twarz ku niemu i odsłoniłam piersi. Moje sutki już były twarde i ciemnobrązowe, gotowe na jego dotyk.
Dotyk delikatny jak muśniecie motyla. Palce Piotra otuliły moje piersi, kciukami pieścił nadal tężejące sutki.Otworzyłam oczy. Wyczytał z nich moje przyzwolenie. Pochylił się ku mnie i zaczął całować moje czoło, nos , oczy a jego ręce doprowadzały moje piersi do szaleństwa. Był taki czuły. 
Pochylił się nad nimi. Wziął jeden sutek w swoje usta i zaczął go delikatnie  ssać i przygryzać. Nawilżał go ustami, miętosił, ściskał, delikatnie ugniatał.
- Hmmm - wyrwało się z mojej piersi. Czułam, jak miękną mi nogi.
Piotr rozwiązał pasek mojego szlafroka. Ukazałam mu się całkiem naga. Spojrzał na moje ciało, przyciągnął moją twarz ku swojej i zaczął całować. Jego usta były takie jędrne, pełne. Smakował miętą. Farenheit potęgował doznania, które odczuwałam. Jego język buszował w moich ustach, dłonie pieściły moje piersi, a ja chciałam więcej.
- Jesteś taka słodka - oderwał na chwilę swoje usta od moich. - Taka piękna!Chcę poznać cię całą.
Jego usta znów rozpoczęły wędrówkę po moim ciele. Pieściły uszy, szyję a dłonie wędrowały wzdłuż mojego ciała. Przy  wzgórku łonowym zatrzymały się na chwilę.Przykucnął. Wplotłam palce w jego włosy a on tymczasem rozchylił moje wargi , by językiem móc pieścić łechtaczkę. Czułam, jak pęcznieje smagana jego uderzeniami , jak gwałtownie reaguje na uścisk warg Piotra wokół niej . Odruchowo stanęłam szerzej, robiąc mu więcej miejsca na badanie mojego ciała. Przy każdym silniejszym odczuciu wbijałam palce w jego włosy, tarmosiłam uszy ,  a z mojego gardła co chwila wydobywał się dźwięk rozkoszy.
-Hmm. Piotrze!!!Mocniej ! Oj! O tak!
Gdy wsunął palce w moje wilgotne wnętrze zachwiałam się. Podtrzymał mnie przed upadkiem i podprowadził do łóżka, które stało tuż obok. Delikatnie pchnięta przez niego upadłam na plecy. Spojrzeliśmy na siebie. Uśmiech, który otulał nasze twarze powiedział wszystko . Piotr pozbył się krawata, którego nie zdążyłam mu zawiązać, koszuli i spodni. Kiedy  zdjął buty, nie wiem. W samych bokserkach zbliżył się ku moim ustom i znów zaczął mnie całować.Wsunęłam dłonie w jego spodenki , by móc dotknąć pośladki. Były takie męskie, takie twarde i jędrne. Przyciągnął mnie mocno do siebie i poczułam jego męskość na swoim brzuchu.
- Marysiu, nie dam rady dłużej. Bardzo pragnę poznać cię  od środka!
- Pewnie to, co teraz powiem, będzie największym błędem w moim życiu, ale chcę cię poczuć w sobie , Piotrze. I to szybko.
Przywarł do mnie ze wzmożoną siłą, pozbył się resztek odzienia, położył mnie na plecach i wcale niedelikatnie wbił się w moje ciało.Och, jak mi było dobrze! Po chwili złapaliśmy wspólny rytm. Czułam jego pęczniejącą męskość w sobie. Nasze ciała złączyły się w jedno, nasze oddechy były jednym. Nasze palce związane w miłosnym uścisku,usta związane wzajemnymi pieszczotami i jego członek we mnie. Wspólny rytm miłości. 
Zanim Piotr zaczął szczytować poczułam jak moje ciało ogarnia wielka rozkosz. Hmmm. Zaczęłam krzyczeć w takt jego ruchów i po chwili także on dołączył do mnie.
Tuż przed wytryskiem wyskoczył.
Cholera! Prezerwatywa! 
Zapomniałam o niej !

II

Po kilku godzinach odrętwienia na krześle należało choć przez chwilę rozprostować kości. Wyszliśmy  grupą przed hotel, by zanurzyć się w promieniach południowego słońca, czekając na obiad. Ponieważ o osiemnastej miało odbyć się spotkanie integrujące wszystkie filie naszej firmy  - znaczy, przedstawicieli z filii wszystkich, w sumie około pięćdziesięciu osób, wydawać by się mogło, że z nawiązaniem rozmowy nie będzie kłopotu. Jakże się myliłam. Górowałam nad większością dziewczyn i wcale nie czułam się komfortowo  wśród ich filigranowych, delikatnych ,kobiecych ciał....Oj, ojcze, matko - dlaczego żeście  mnie taką wielką uczynili !!!- pomyślałam tysięczny raz w swoim życiu i przełamując dzielące nas różnice zaczęłam się miło uśmiechać , czyniąc w ten sposób pierwszy krok ku potencjalnym znajomościom. Nie chciałam czuć się przez cały wieczór i jutrzejszy dzień jak wyrzutek społeczeństwa. Już potworzyły się grupki, już zaczęły się dyskusje.A ja biedna ciągle niezdecydowana stałam z boku wyglądając pewnie jak kretynka. 
Dojrzałam Piotra. Wychodził właśnie z hotelu razem z długonogą, lecz nie przesadnie wysoką blondynką i mile ze sobą gawędzili. Podeszli do mnie.
 - Marysiu, poznaj Alinę. Ona jest z Poznania.
- Miło mi, Maria - uśmiechnęłam się trochę bardziej naturalnie i wyciągnęłam do niej rękę na przywitanie.
- Hej. Mnie również jest miło. Piotr mówił, że pierwszy raz jesteś na  spotkaniu?
- Tak. - odparłam - Nikogo tu nie znam...
- A ja to co ? - obruszył się Piotr - Panie, jesteśmy proszeni  do stolików - powiedział , gdy zauważył kelnera przy drzwiach . Ruszyliśmy.
Obiad minął nam w całkiem przyjemnej atmosferze. Alina wraz z Piotrem opowiadali mi w skrócie wydarzenia z poprzednich imprez tego rodzaju. Na każdej wydarzyło się coś, co wywoływało salwy śmiechu u jednych i zawstydzenie u innych. Ciekawe, co wydarzy się dzisiejszego wieczoru. Mam tylko nadzieję, że nie będę jego główną atrakcją i nie najem się wstydu.  
Po obiedzie udałam się do swojego pokoju, chciałam choć trochę odpocząć, bo jednak dzień był pełen wrażeń  i nie wpłynął na mnie pozytywnie. Natomiast Piotr i Alina udali się na spacer po mieście. Dobrze się czuli w swoim towarzystwie, robili  wrażenie , jakby znali się już od lat. 
Nic nie wiedziałam o prywatnym życiu Piotra, pomijając oczywiście firmowe plotki, które czasami dość głęboko rozmywały się z prawdą.  I chyba tak powinno pozostać.

Wyszłam na balkon. Schowana w ramionach leżaka wystawiłam twarz do słońca, pewnie po to, aby moje piegi stały się bardziej widoczne, i zapadłam w lekką drzemkę. Zbudził mnie ziąb. Dochodziła czwarta, a był przecież dopiero kwiecień. Brrr - mruknęłam - dobrze,że nie zaspałam na amen - pomyślałam zrywając się z leżaka i wbiegając do pokoju. Chciałam wziąć szybki prysznic. Musiałam przecież coś zrobić jeszcze z moimi włosami. A to nie było wcale łatwe.
Wyzwanie nie jedno ma imię. Moje miało - Janina. Odziedziczyłam włosy po babci ze strony mamy.  Wielką grzywę kręcących się w każdą stronę kasztanowych loków. Były piękne, o ile tylko zajął się nimi fryzjer. Osobiście nie miałam do nich ani serca, ani też cierpliwości, o umiejętnościach nie wspominając. Samo rozczesanie ich to koszmar. Miały długość do ramion. W krótszych wyglądałam jak odwrócony mop w rozmiarze XXL. Fatalnie. 
Wsunęłam się pod zasłonę prysznicową, a gorąca woda spływała po moim namydlonym ciele. Cóż za przyjemność !

Opatulona w hotelowy szlafrok zasiadłam przed lustrem ze szczotką w dłoni, gdy zadźwięczał dzwonek u drzwi.
- O cholera, kto to? - pomyślałam. Nie jestem ubrana.
Dzwonek dźwięczał cały czas .
- Kto tam ! - zdołałam w końcu wykrztusić z siebie.
- To ja, Piotrek. Musisz mi pomóc!
- Nie mogę cię wpuścić! Jestem, jestem......( kurcze, jaka ja jestem? ) ... jeszcze nie jestem gotowa ! - odparłam przez zamknięte drzwi.
- Marysiu, proszę, nie odmawiaj pomocy potrzebującemu. Ja potrzebuję twojej pomocy!! - prawie krzyczał Piotr za drzwiami .
- Ojej. A cóż się takiego mogło stać, że aż tak bardzo jestem ci potrzebna ! - odkrzyknęłam odruchowo otwierając drzwi.  - Cholera ! Jestem naga! Zapomniałam! - krzyknęłam, gdy Piotr wdarł się  do mojego pokoju.
- Nie jesteś naga, tylko jesteś w szlafroku. Przesadzasz - powiedział do mnie z uśmiechem na twarzy. - Ja też nie jestem kompletnie ubrany. 
Spojrzałam na niego od stóp do głowy. Buty są, spodnie są , koszula na wierzchu ale też jest. A, krawat w ręku.
- Chcesz mi powiedzieć, że nie umiesz sobie zawiązać krawata ? - zapytałam zdziwiona, gdy wystawił w moją stronę rękę .
- Umiem - odparł nieśmiało.
Chyba mój wyraz twarzy dał mu do myślenia.
- To po co tu przylazłeś? Szykuję się.
- Widzę... Przepraszam... Zapomniałem...
- Co zapomniałeś? - robiłam się zła.
- No, umiałem, ale zapomniałem jak to się robi. Coś mi się pokręciło i dziś w ogóle nie chce  mi wyjść jakikolwiek supeł. Pomożesz mi? - zapytał ze skruszoną miną a jego wielkie oliwkowe oczy gapiły się na mnie wzrokiem proszącego pieska.
- Piotrze... A nie możesz wrócić za kilka minut? Ubiorę się , podszykuję. Twój krawat może chwilkę na mnie poczekać. Marznę! Jestem zła na ciebie .Zmykaj, zadzwonię do ciebie jak będę gotowa. Już ! Nie ma cię tu !
Czułam się skrępowana jego obecnością. Jak mogłam tak  szybko otworzyć  drzwi?  Idiotka !
Piotr wyczuł moje skrępowanie. Widziałam, że naprawdę ma ochotę odwrócić  się  na pięcie i wyjść, lecz w międzyczasie zmienił zdanie.
- Mario, poprosiłem cię przecież tylko o drobną przysługę. Dlaczego potraktowałaś mnie tak zimno i stanowczo ? Przepraszam, jeśli czymś cię uraziłem. Nie miałem tego w planach.
Teraz naprawdę zamierzał wyjść.
Poczułam, jak oblewam się rumieńcem. Zachowałam się jak durna małolata. Przecież, co cholery, szlafrok to też ubiór. A że nie mam nic pod spodem ? Tego nie widać.
-Piotrze, zostań. To ja przepraszam. Poniosło mnie. Chodź, zajmiemy się twoim krawatem. - powiedziałam biorąc go za rękę i ciągnąc na środek pokoju, gdzie światło dnia pozwalało jeszcze zobaczyć co nieco.
- Jaki węzeł sobie życzysz ? - zapytałam z niewinnym uśmiechem.





piątek, 13 stycznia 2012

Wyjazd integracyjny....

Padło na mnie. Nie wiem, dlaczego. Niczym szczególnym nie wyróżniam się ani w życiu, ani też w pracy. Zewnętrznie - też raczej przeciętna ze mnie kobieta. A jednak. Ktoś, kto siedzi na wysokim stołku podjął decyzje , że to właśnie ja, ta szara, niczym nie wyróżniająca się mysz powinna pojechać wraz z najprzystojniejszym facetem z firmy na szkolenie.
Będąc jedną z wielu fili wielkiego przedsiębiorstwa nie  możemy pozwolić sobie na nieobecność. - stwierdził szef odpowiadając na moje pytanie  - Dlaczego ja?
- Ale szefie ! Przecież pracują tu mądrzejsze ode mnie! - prawie zaczęłam krzyczeć, jeśli tylko w ten sposób można nazwać piskliwy głos, który wydobył się z mojego gardła.
- Właśnie. Ty też musisz  wyszkolić się odpowiednio - odparł Szef z ironicznym uśmiechem na twarzy. O co mu chodzi ? Pomyślałam i zanim się  spostrzegłam już trzymałam w ręku wytyczne dotyczące dwudniowego wyjazdu do Zakopanego.Świetne!
- Nie zapomnij o kreacji. Szkolenie kończy się potańcówką integracyjną . Tańczyć przecież umiesz. Prawda? - zaśmiał się i wyszedł. Drań.
Mój szef to człowiek, który przewraca moje wnętrzności przynajmniej kilka razy dziennie. Ciągle słyszę, że on jest cool, jest spoko, muszę się do niego przyzwyczaić. Tylko jak ? Dziadka niedźwiadka to on mi raczej nie przypomina. Miedź na jego głowie pewnie o czymś  świadczy - pomyślałam i nerwowo obgryzając końcówkę długopisu zaczęłam zastanawiać się, jak wybrnąć z sytuacji, w której się znalazłam.

Piotr, facet, któremu mam towarzyszyć w zbliżającym się wypadzie za miasto - czytaj drugi koniec Polski , Zakopane - to nie jakiś tam fircyk z którym mogę zrobić co chcę. Wszystkie babki za nim szaleją i spoglądają w jego stronę bardzo znaczącym wzrokiem. Gdzie ja do nich ? Dlaczego Szef nie wybrał Baśki albo Krystyny ? To kobiety doświadczone, mądre, elokwentne, zgrabne...... Oj, no dobra, może ja te do tych najgorszych i kanciastych nie należę , ale jednak  takie szkolenie ! Już się boję, że się zbłaźnię. A Piotr? Co sobie o mnie pomyśli, jak mu wstyd przyniosę?
Pracuję w tej firmie dopiero od pół roku, może odnoszę jakieś delikatnie, nie wiele znaczące sukcesiki. Ale żeby tak od razu na głęboką wodę? Pewnie będą zadawać pytania, będą oczekiwać ode mnie kreatywności, konkretów, pewnych rozwiązań, a tu ..nawet czasu nie ma na to ,by się przygotować. Zwiększenie wydajności  - co to za szkolenie ? Przecież ja już i tak nad wyraz  wydajna  jestem!
Nadal zła na siebie, że nie umiałam się postawić i powiedzieć - Nie ! Nigdzie nie jadę ! - do Szefa, zaczęłam zastanawiać się nad kreacją. Co ja biedna na siebie włożę !
Przeglądając w myślach zawartość mojej skromnej szafy starałam się skupić nad pracą, ale wcale mi to nie wychodziło.
- Kawa. Ona przywróci mi jasność myślenia - powiedziałam do siebie - albo melisa.
Tego niestety nie serwują w automatach. Wyszłam ze swojego pokoiku dumnie nazywanego biurem i udałam się w kierunku najbliższego automatu z kawą.
- Marysia! Nawet nie wiesz, jak ci zazdroszczę ! Byłam pewna, że mnie Szef wybierze.... - usłyszałam Izę, która stanęła tuż za mną przy automacie.
-Jej, już wszyscy wiedzą ? Jeszcze nie przetrawiłam tej myśli. Chcesz? Oddam ci miejsce. Możesz jechać zamiast mnie ! Naprawdę !
- No co ty! Decyzji Szefa się nie zmienia! To byłoby wykroczenie nie do wybaczenia. Szef musiał mieć swoje powody ,że właśnie tak zdecydował. Żałuję tylko, że ja w zeszłym roku pojechałam z Bartkiem.... Piotr to przecież całkiem inna śpiewka. Oj zazdroszczę ci. Bardzo! I nie tylko ja - Iza ściszyła głos - nie wszyscy są zadowoleni z wyboru Szefa. Podejrzewam, że dziewczynki dadzą ci popalić.
- Nie musisz mi tego uświadamiać. Wiem - odrzekłam i wykręcając się odrobinę za szybko poczęstowałam swoją białą, bielusieńką bluzkę kawą. O w mordę ! Wszystko przeciwko mnie !
              Dzień wyjazdu zbliżał się w  zastraszającym tempie. Znosiłam zazdrosne spojrzenia koleżanek ze spokojem. Odgryzałam się , gdy komentowały mój wyjazd nie zawsze szczerze i udawałam , że nic sobie z tego nie robię.
       Z Piotrem też rozmawiałam. Przez chwilkę, gdy przyszedł do mojego gabinetu ustalić godzinę wyjazdu.
- Cieszę się, że to akurat ciebie Szef wybrał na to szkolenie.
- Hmm. A mogę wiedzieć, czemu ta radość - zapytałam ironicznie.
- No co ty, Marysiu. Nie wiesz? Jesteś jedną z mądrzejszych kobiet w tej firmie. Jak by ci to powiedzieć - przy tobie można czuć się bezpiecznym - odrzekł, uśmiechnął się i wyszedł.
No właśnie. Mnie to raczej obawiać się nie trzeba. Podrywać też. Pomyślałam z goryczą, bo moje życie prywatne dawno już temu legło w gruzach i nic nie zapowiadało jakichkolwiek zmian. Jestem bezpieczna dla innych ! Ohyda !
 Nadszedł dzień wyjazdu . Piotr miał podjechać pod mój dom, abym  - jak to określił - nie gramoliła się z wielkim bagażem do centrum i nie męczyła nóg w wysokich obcasach . Wcale nie miałam  wielkiego bagażu! Ani obcasów!
Zatrąbił pod drzwiami. Ponieważ mżył deszcz, wybiegłam z domu niosąc na  ramieniu niewielką torbę podróżną i w adidasach.
- Cześć  - rzuciłam  do niego i umieściłam swoj bagaż na tylnym siedzeniu.
- Gotowa?  - zapytał z dziwnym wyrazem twarzy, gdy wciskałam się na siedzenie pasażera.
- Jak najbardziej. Możemy jechać  - uśmiechnęłam się do niego myśląc - co ma być to będzie, jeśli on się mnie nie boi to i ja jego nie powinnam...
- Nie masz żadnych wiszących , osobno zapakowanych kreacji na jutrzejszy wieczór? Tak przynajmniej w ilości trzech sztuk? I osobnej torby na buty?
- Piotrze. Proszę! Nie, nie mam trzech wykrochmalonych sukien i butów na obcasie wyższym od Mont Everest . Wzrostu mam tyle, że i bez obcasów ciężko będzie mi schować się w tłumie  - odparłam ze śmiechem - ciesz się, że ty wysokich obcasów nie musisz zakładać!
- Masz rację.... - uśmiechnął się - ale taki niewielki na wszelki wypadek zabrałem ze sobą. Jakbyś jeszcze na przykład postanowiła urosnąć .
Wybuchnęłam śmiechem. No cóż. Jak nie możesz czegoś zmienić, musisz to polubić. Kobiety, które mają prawie metr osiemdziesiąt dobrze widziane są tylko na wybiegach .Na szczęście Piotr był wyższy ode mnie prawie o dziesięć centymetrów. Sprawdziłam. Czułabym się idiotycznie , gdyby było na odwrót. Nawet w przypadku, gdy nie powinno to mieć większego znaczenia.
Ruszyliśmy . Droga przed nami była długa. Piotr sprawnie i płynnie prowadził, pozwalał sobie na zwiększanie prędkości , gdy to tylko było możliwe.
Prowadziliśmy luźną, niezobowiązującą rozmowę często przerywaną salwami śmiechu. Dobrze czułam się w jego towarzystwie  i w końcu zaczęłam się odprężać i mniej obawiać czekającego mnie jutro szkolenia. Ponieważ dla Piotra szkolenia były rzeczą naturalną,  nie przyszło mu do głowy, że  mogę mieć jakieś  obawy. Wyłuszczył mi ogólne zasady panujące na takich wyjazdach i już całkiem uspokojona zaczęłam w końcu zauważać pozytywne aspekty wyjazdu. Od lat nie byłam w Zakopanem! Czasu na zwiedzanie raczej dużo nie będzie, ale sam fakt, że tam się znajdę to już naprawdę wielki plus!
Na miejsce zajechaliśmy dobrze po 22. Odebraliśmy klucze w recepcji i udaliśmy się do swoich pokoi. Ponieważ po drodze zatrzymaliśmy się w barze na niewielki posiłek nie czułam głodu ,więc  wykręciłam  się z zaproszenia na drinka . Wzięłam krótki, gorący prysznic, nastawiłam budzik na siódmą i ległam . Zasnęłam błyskawicznie.
Gdy obudziłam się rankiem miałam takie dziwne uczucie, że Piotr jest tuż obok mnie. Śnił mi się. To pewnie efekt snu -pomyślałam w drodze do łazienki.
- Tylko się w nim nie zakochaj ! - mówiłam do odbicia w lustrze - Takich jak ty to on pewnie ma na pęczki .
Ostatnia myśl nie wpłynęła pozytywnie na mój nastrój, jednak musiałam się  z nią pogodzić.
Szybkie śniadanie i szkolenie.
Przebrnęłam przez nie bez większej kompromitacji, głownie dzięki Piotrowi, który opis wykresów wziął na siebie. Nie dość że przystojny, to jeszcze mądry -  myślałam na sali konferencyjnej wpatrzona w jego ciągle uśmiechniętą twarz. Spoglądając na mnie uśmiechał się jeszcze szerzej.Jego oczy śmieją się do mnie !!! - myślałam i cieszyłam się jak dziecko. No cóż, zawsze to jakieś oderwanie od rzeczywistości.