Ucieszył się na jej widok. Pozwolił sobie przez chwilę przyglądać się jej profilowi. Rozmawiała z jakąś nastolatką. Sprawiała wrażenie lekko rozkojarzonej. Piękna jak zawsze.
- Mówisz, masz, kochanie. Wchodzimy! - powiedział do Lenki i pchnął drzwi. W środku było bardzo przyjemnie. Lekko pomarańczowe ściany idealnie współgrały ze światłem, bluszcze porozwieszane w każdym możliwym miejscu przyjemnie kontrastowały ze ścianami i brązowymi, okrągłymi stolikami. W tle dała się słyszeć powolna, romantyczna muzyka.
Zanim zadecydował, co zrobić najpierw, Lenka wyrwała swoją dłoń z jego ręki i pobiegła do gabloty przyglądać się wystawionym tam lodowym cudom.Pomyślał, że ma ją na chwilę z głowy więc postanowił podejść do Marysi. Czuł, jak krew w jego żyłach przyspiesza, a puls szaleje. Jeszcze nigdy nie czuł się tak na widok kobiety. A może to chemia tak nim zawładnęła?
Na miękkich nogach w końcu mu się udało. Maria nie rozglądała się po sali, siedziała tyłem do drzwi, więc nadal go nie zauważyła. Milczały. Spoglądała przez okno, a jej towarzyszka męczyła się nad lodami. Wyglądała, jakby miała już dość.
-Witaj, Marysiu - powiedział, gdy znalazł się w zasięgu ich wzroku.- Miło móc cię znów zobaczyć.
Powoli, jakby nie dowierzając swym uszom, które rozpoznały jego głos, odwróciła się w jego stronę.
-Piotr? A co ty tu robisz?
-Wiedziałem, że ucieszysz się na mój widok- odparł lekko uśmiechając się aby ukryć zdenerwowanie.
-Oj. Przepraszam cię. Witaj. Po prostu nie spodziewałam się ciebie tutaj - odparłam zmieszana. Zaskoczył mnie.Moje ciało zareagowało na dźwięk jego głosu. Przecież to nie jest normalne! Jestem z Pawłem! A może - byłam z Pawłem?! Któż to wie.
Patrząc w jego twarz czułam, jak zmieniają się moje odczucia. Tęskniłam za nim. Jednak. Oszukiwałam samą siebie. Nie był mi obojętny
-Może ... dosiądziesz się do nas? Martynko, nie będziesz miała nic przeciwko? Poznajcie się, to mój kolega z pracy, Piotr , a to moja bratanica, Martyna.
Uścisnęli sobie dłonie.
-Miło mi panią poznać -powiedział - Jednak dziękuję za zaproszenie, nie jestem sam... - powiedział i zaczął rozglądać się po sali szukając małej. Już zaczął się denerwować, bo nigdzie nie było jej widać, gdy nagle naburmuszona, z podkówką na twarzy i ramionami związanymi na piersiach wysunęła się zza jego pleców i powiedziała:
- No, nareszcie. A już myślałam, że całkiem o mnie zapomniałeś, wujku!
Odwrócił się do niej, wziął ją na ręce, wycałował po małej buźce i odrzekł:
- O tobie, kochanie , nie da się zapomnieć.
Lenka odzyskała dobry humor.
-Przedstawiam wam moją siostrzenicę, Lenę.
-Witaj skarbie. Chcesz razem z wujkiem dosiąść się do nas? - powiedziała Maria. Nie chciała, aby jej uciekł. Jego obecność wpływała na nią odprężająco.
-Bo ja wiem....A czy wtedy lody nadal będą romantyczne, wujku?
-W takim miejscu i w takim towarzystwie na pewno, króliczku.
-No dobrze, niech będzie - odparła mała złośnica i ze śmiechem dosiadła się obok Marii.
-A kim ty jesteś? Skąd znasz mojego wujka Piotra? - zaczęła zadawać pytania jeszcze zanim dobrze poczuła krzesło pod siedzeniem.
-Kochanie, do starszych osób zwracamy się przez...
-Tak, wiem wiem. Ale ona, znaczy ta pani...pani Maria wygląda na taką sympatyczną.... - zaczęła się tłumaczyć wcale nie zawstydzona.
-Ok. Możesz mi mówić Maria, jeśli tak ci się podoba. I powiem ci w tajemnicy, że wcale nie chcę być panią. Lepiej być dziewczynką, wiesz?
-Oj tam. Ja też. -odparła Lenka i puściła do Marii oczko. Martynka zaśmiewała się z nich obu. Wyglądały komicznie szepcząc do siebie z bardzo poważnymi minami na twarzach.
-To co? Przegrałem? - zapytał Piotr.
-Tak - odparły równocześnie i wybuchnęły śmiechem.
-Wujku, ja już wiem, jakie chcę lody! - mała przypomniała sobie, po co tu przyszła. - Pokazać ci ?
- Tak, czy panie także mają na coś ochotę?
Kobiety zdecydowały się na cappuccino z niespodzianką, a Piotr koniecznie musiał wypić kawę. Ten długi dzień zaczął dawać mu się we znaki.
Przez ponad godzinę gawędzili, śmiali się, rozmawiali. Lenka zadawała tysiące pytań nowym znajomym. Chciała wiedzieć wszystko o każdej z nich. A gdzie mieszkają, jakich kosmetyków używają, dlaczego włosy Marii tak dziwnie się kręcą a Martynie nie, czy były w Poznaniu, czy to coś, co piją to jest bardziej mleko czy kawa? I tak dalej. Początkowo Piotr starał się ją strofować, ale po jakimś czasie, nie widząc żadnych efektów ani też nie mając poparcia ze stron kobiet siedzących przy stoliku, dał sobie spokój. Mała była duszą towarzystwa. Od czasu do czasu udało mu się zatrzymać na sobie wzrok Marii. Jej spojrzenie było dziwne, nostalgiczne. Nie wiedział, jak sobie je tłumaczyć. Wiedział natomiast to, że dałby wszystko, by móc ją do siebie choć na chwilę przytulić.
Gdy Lenka zaczęła ziewać , a zegar wskazywał dwudziestą pierwszą, zdecydował, że najwyższy czas wracać do domu.
Martyna też już chciała jechać, tym bardziej, że przez pięć godzin ich nieobecności ojciec mógł już się bardzo dobrze zaprawić w knajpie i zaczynała się o niego martwić. Wszyscy więc zaczęli szykować się do wyjścia.
Lena była tak zmęczona, że ledwie stała na nogach. Piotr wziął ją na ramiona i ruszyli w stronę parkingu.
-Ojej, Mario! - zawołał nagle -Ja muszę jeszcze z tobą porozmawiać! Całkiem mi to z głowy wyszło!
-Słucham cię - odparła uśmiechając się do niego kącikami ust.
-Trochę mi niewygodnie... teraz. Mogę do ciebie później zadzwonić? Tak, około jedenastej, na przykład? Może obie będziecie mogły mi pomóc... - zamyślił się. - To jak? Nie przeszkodzę ci ?
- Nie, spokojnie możesz dzwonić. Będę czekać. - powiedziała, gdy zatrzymali się przy jego samochodzie.
- Dziękuję wam dziewczyny za miły wieczór. Odezwę się.
-Ja też dziękuję Marysiu i Martynko. Jesteście takie sympatyczne.
-Ty też maleńka. - odparła Maria i cmoknęła ją delikatnie w policzek.
Gdy odchodziły w stronę jej samochodu, cały czas czuła na sobie jego wzrok. Dopiero gdy wsiadły do środka i uruchomiła silnik, odjechał.
-Mhm, całkiem fajnych masz kolegów w pracy, ciociu - zaczęła Martyna. - Też chciałabym z takimi pracować. Nie dość, że przystojny, to jeszcze miły, uczynny i kochający dzieciaki. Gdzieś tam w międzyczasie miętę poczułam, wiesz?
- Przesadzasz, Martynko - odparłam. Nie możliwe, żeby mogła coś zauważyć.
Martyna tylko uśmiechnęła się delikatnie pod nosem.
-Ale jakby co, to piszę się na druhnę. Ok?
-Martyna!
Janek był nieprzytomny. Andrzej też. A miało być po piwku. Ciekawe, co na to wszystko powie mama. Wciągnęłyśmy obu do samochodu, sami nie byli w stanie iść. Na szczęście uregulowali rachunek zanim całkiem się ululali. Barman dziękował nam za to, że sprzątnęłyśmy pijanych klientów. No tak, w ten sposób miał jeden problem z głowy.
Gdy już podwiozłam Andrzeja pod dom i pomogłam mu dotrzeć do drzwi (Martyna zadzwoniła jeszcze, tak na wszelki wypadek) i udało nam się umieścić Janka w łóżku, miałam czas dla siebie.
Z telefonem pobiegłam do łazienki, nie chciałam przegapić telefonu Piotra.
Przez chwilę pomyślałam o Pawle i o tym, co dziś zobaczyłam. Nie był jakoś szczególnie piękny czy też przystojny, jednak swoim zachowaniem i uśmiechem umiał zjednać sobie ludzi i przyciągać do siebie kobiety. To wiedziałam. Ale myślałam też że po tym, co wydarzyło się między nami, coś nas łączy. Czyżby tylko pobawił się mną przez te kilka dni ? Nie wydaje mi się.
Wybrałam jego numer telefonu i zadzwoniłam. Miał wyłączoną komórkę.
Jeszcze byłam w wannie, gdy zadzwonił Piotr.
-Witaj, Mario - powiedział.
-No hej - odparłam miękkim głosem. Chyba żałowałam tego, co wydarzyło się pomiędzy mną a Pawłem. Nawet nie dałam sobie szansy spróbowania z Piotrem.
-Dzwonię, tak jak mówiłem....Jak twój brat?
-Nieżywy. Ululali się obaj. Miałyśmy wielki problem z zaciągnięciem ich do samochodu, ale na szczęście jakoś dałyśmy sobie radę - odparłam. Miał taki uspokajający, gruby, podszyty delikatną chrypką głos.
-Marysiu...chciałbym ci powiedzieć to wszystko, co mam do powiedzenia w inny sposób, ale chyba tak będzie mi łatwiej... W przeciągu kilku dni, jednego tygodnia, moje życie wywróciło się do góry nogami....
I opowiedział mi o swojej siostrze, jej problemach z piciem i narkotykami, o jej nieszczęśliwym wypadku, o konieczności pozostawienia Marioli w szpitalu w mieście oddalonym ponad 300 km, o problemach z Lenką, z ciuchami, przedszkolem i całą resztą. Płakałam, słuchając go. To ja mu romans z Aliną przypisywałam, obrażoną udawałam, a on musiał zmagać się z rzeczami, o których nie miałam pojęcia .
Umówiliśmy się na jutro, na niedzielę, że pojedziemy do centrum handlowego i kupimy Lenie ubranka, których ma tak mało. Może też farbę do pokoju i jakieś meble? Mamie się ten pomysł nie spodoba, bo nie uważa niedzielnych zakupów, ale w tym przypadku nie było innego wyjścia. I tak musiał wziąć sobie jeszcze ze dwa, trzy dni urlopu aby znaleźć przedszkole.
- Marysiu, dziękuję Ci za tą rozmowę. Jest mi teraz zdecydowanie lżej na duchu.. - powiedział na zakończenie.
- Nie martw się, Piotrze. Jakoś to będzie. Wszystko się ułoży. Zobaczysz.
-Liczę na to. Śpij słodko.
-Pa.
Nie powiedziałam mu nic o Pawle. Bo tak naprawdę, co powinnam mu o nim powiedzieć? To, że byłam z nim czy też to, że widziałam go z inną w czułych, jednoznacznych objęciach?