czwartek, 23 lutego 2012

XX.

***
- Grażynko, nie masz ochoty na kawę? Myślenie mnie dziś bardzo męczy. Pewnie to przez pogodę. Zasypiam na siedząco ... - zwróciłam się do koleżanki, która od dwóch godzin nie podnosiła głowy z nad kartek z cyferkami. Liczyła i liczyła. Dodawała, odejmowała, dzieliła.
- Szef czeka na moje analizy. Ale masz rację, kawa by się przydała. Nic nie widzę , tylko cyferki. I te moje biedne oczy. Ojej, szczypią okrutnie. Potrzebuję chwilki przerwy. 
 - To ja lecę do socjalnego. A ty pogap się przez chwilę w okno. To ci na pewno poprawi ostrość widzenia.
- Tak, tak. Nabijaj się ze mnie. Zobaczymy, czy jak będziesz w moim wieku, nie będziesz miała tych samych problemów. Oj, wtedy to ja się pośmieję ! 
Przekomarzałyśmy się przez chwilę, po chwili wyniosłam z biura dwa kubki zasypane kawą. Dla Grażynki parzona, dla mnie rozpuszczalna, ale za to z dwóch łyżeczek. Wyjątkowo potrzebowałam wsparcia.
Gdy dochodziłam di socjalki, gdzie znajdował się jeden z dwóch czajników na piętrze - drugi był w sekretariacie u szefa - usłyszałam, że ktoś tam jest. Dywan wyłożony był grubym chodnikiem, więc nie było słychać moich kroków. Natomiast ja słyszałam rozmowy prowadzone w pokoju, do którego zmierzałam. Zatrzymałam się na chwilę.
- Ja jej jeszcze pokażę awans! Odechce się tej szarej myszce konkurować ze mną. To mnie się należy ta praca, to ja powinnam zastąpić Piotrka! Nie ta szmata! Myśli, że Piotr będzie jej? Nie ma szans! Myśli, że jak dorwała się do jego gaci to już tu mega gwiazdą jest ? O nie, już ja ją naprostuję! 
- Iza, przestań. A co ty jej możesz zrobić? I dlaczego tak na nią psioczysz? Zazdrościsz? Urody ? Mądrości ? Jest czego. Ty pracujesz tutaj już ze dwa lata i nadal siedzisz na tym samym stołku. A ona?  Zdolna jest. Nie raz i nie dwa szef mówił, żebyśmy z niej przykład brały.
-Heh. Obrończyni potępionych mi się tu znalazła ! No patrzcie ! - odezwała się Iza do Moniki. - Jak ci się u mnie nie podoba to zasuwaj do niej! Najpierw Piotr, a teraz Pawełek ją kręci! Larwa jedna! A ty taka sama ! 
-Nie podoba mi się to, co wygadujesz, Izka. Zła jesteś na nią i tyle. Na ciebie Piotr nie spojrzy inaczej niż na koleżankę z pracy. Nie rób sobie złudzeń, bo śmieszna przy tym jesteś .
- Wynoś się stąd , suko , albo poczujesz moje paznokietki na swojej czerwonej buziuni. No, już !
Nie mogłam dłużej zwlekać z wejściem. Czułam, że czerwienię się na twarzy, ale nie mogłam tego tak zostawić. 
-Witam wszystkich - powiedziałam wchodząc do środka - widzę, że bardzo ciekawa dyskusja się tutaj toczy. Iza, nie chciałabyś mi o czymś powiedzieć?  - wcale nie byłam taka odważna, za jaką chciałam uchodzić. 
- No właśnie ! Teraz masz możliwość powtórzenia wszystkiego, co nam powiedziałaś - poparła mnie Monika. Kocham ją za to , choć do tej pory nie wiedziałam, że jest moim sprzymierzeńcem. - No, Iza, nie krępuj się  - dodała.
- Suki ! - burknęła Izka pod nosem i z głową podniesioną do góry wyszła z pomieszczenia. 
Uśmiechnęłam się do Moniki. W socjalnym była jeszcze Ewka, Karolina i Szymon. Nic nie powiedzieli, każdy zajął się swoimi sprawami i po chwili zostałyśmy same z Moniką.
- Dziękuję.  - powiedziałam  i spojrzałam na nią - Nie wiem, czym zasłużyłam sobie na twoje poparcie, ale .... naprawdę ci dziękuję.
Czułam, jak z mojego ciała uchodzi zdenerwowanie. Drżały mi kolana i ręce. 
- Nie masz za co . Prawdę powiedziałam i tyle. 
Wyszła. Pracowała w tym samym pokoju co Iza. 



- Gdzieś ty była po tą kawę? W Warszawie? - to taki nasz firmowy żart. Miasto gdzie wszystko załatwia się  stojąc w kolosalnych kolejkach, to właśnie stolica. 
- Mhm. Prawie że... Miałam okazję posłuchać wielu ciekawych informacji na mój temat. I wiem już, dlaczego Iza zachowuje się tak w stosunku do mnie. I wiem, jakie plotki chodzą na mój temat. I wiem też Grażynko, że w całym tym bałaganie jaki jest u nas w firmie mogę liczyć na poparcie dwóch osób. Jedna to ty , a druga to Monika. Broniła mnie... - opowiedziałam w skrócie wszystko to, co usłyszałam w socjalnym . 
 - Wiedziałam, że Monika ma jaja. Zawsze wydawała mi się bardzo konkretną i rozsądną dziewczyną. Nie to co Iza. Ta to ma fiu bździu w głowie i pewnie nigdy nie dorośnie. I współczuję facetowi, który wpadnie w jej szpony ! - Grażyna zaczęła się śmiać ze swoich słów.
Mnie tam do śmiechu nie było. Zastanawiałam się, czy miałabym w sobie tyle odwagi, co Monika.  Czy umiałabym tak jednoznacznie stanąć w czyjejś obronie? I to sama na placu boju ? Pozostali przytakiwali Izce.  Szymon  też. To trochę zabolało. Myślałam, że bardziej konkretny z niego facet. A tu nie. Zajmuje się plotkami jak baba. Przykre. 
Pijąc kawę niewiele rozmawiałyśmy ze sobą, każda była pochłonięta swoimi myślami. Nie umiałam sobie wytłumaczyć zachowania Moniki. Przecież mogła nic nie mówić. Olać cała sytuację i tyle. Koniecznie muszę z nią pogadać na spokojnie - pomyślałam i postanowiłam wrócić do pracy. 
-Oh, zapomniałam! - Grażyna stuknęła się w czoło.
- ?
- Alina Cię szukała. Dzwoniła i prosiła, abyś do niej oddzwoniła. Podobno ma jakąś bardzo ważną sprawę do obgadania.
- Ojej. Nie jestem pewna, czy mam ochotę z nią rozmawiać. Tym bardziej że.... - zamilkłam.
- Tym bardziej że ?
-Nie nie, nic.
Nie mogłam, nie chciałam dzielić się z Grażyną swoimi rozterkami dotyczącymi Piotra. Pierwszy sms od trzech dni nie wpłynął na mnie pozytywnie. Dał mi do zrozumienia, że nic dla niego nie znaczę.  Miłej nocy. Śpij słodko. Co to w ogóle miało oznaczać? Paweł  rano wyczuł, że coś mnie nurtuje, nie zachowywałam się tak jak zwykle. Jak on to robi, że nawet jak go nie ma, nie pozwala o sobie zapomnieć?
- Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko zadzwonić do niej. - powiedziałam do Grażyny i podniosłam słuchawkę, by wybrać odpowiedni numer.
Po dwóch sygnałach usłyszałam w słuchawce głos Aliny (pewnie do końca życia będę potrafiła go już odróżnić od innych).
- Słucham ? - padło przez słuchawkę.
- Dzień dobry. Z tej strony Maria Gawron. Chciała pani ze mną rozmawiać.
-Ooo, to znów przeszłyśmy na  pani?
- Nie, ostatnio było ty ździro. Nie wiem, czy pani pamięta.
-Słuchaj, Marysieńko ! Odczep się od Piotra , bo nie masz u niego żadnych szans. Jeśli tego nie zrobisz, będziesz miała ze mną do czynienia !
-Przepraszam, pani Alino, czy to jest ta służbowa sprawa o której chciała pani ze mną porozmawiać? Bo nie wydaje mi się, aby....
-Zamilcz! I lepiej dobrze zapamiętaj moje słowa !
Alina rozłączyła się.
Znów popatrzyłam  na telefon. Dopiero delikatne chrząknięcie Grażyny przywróciło mnie do rzeczywistości.
- I co ?  Miała jakąś sprawę ?
- Mhm. Kazała mi zostawić Piotra w spokoju. Może użyła trochę innych słów. Wychodzi na to, że  ja jestem jedyną, która nie wie, o co w tym wszystkim chodzi !



***

Spojrzał w lustro. Jeszcze raz przepłukał twarz zimną wodą. Nie był pewien czy to, co wydarzyło się w nocy to prawda, czy sen. Był bardzo zmęczony. Policja przeszukiwała mieszkanie, szukała narkotyków. Podobno znaleźli coś przy Marioli.  Mariola.  Pobita, z kutymi ranami na całym ciele, zgwałcona. Nie mieściło mu się to w głowie ! 
Przepytywali go. Męczyli przez pół nocy. Z kim wyszła, po co poszła, jakich ma znajomych, czy brała, a może piła , a może zna kogoś z jej towarzystwa, gdzie pracowała, czym się zajmowała - na ten moment niczego nie ogarniał. Wiedział tylko , że za chwilę wstanie Lenka i będzie zadawała pytania. Na szczęście w nocy była zbyt zmęczona , by zauważyć, że przenosi ją z łóżka do łóżka, gdyż w jej pokoju panowie z policji także szukali białego proszku. 
Boże, w co ona się wpakowała? Wiedział od policjantów, że przeszła operację. Miała przeciętą nerkę.  Złamaną kość podstawy czaszki. Jest w śpiączce. Nóż, który prawdopodobnie miał ją zabić, nie trafił. O kilka milimetrów. Gdzie była? Co robiła? 
On nic na ten temat nie wiedział.
- Wujku - muszę skorzystać z ubikacji ! Tak szybciutko - nawet nie zauważył, że Lenka wstała. Podszedł do niej, pocałował w czubek głowy i powiedział : 
- Ok kochanie. To ja idę szykować śniadanko.


Próbował się uśmiechać, ale myślami był gdzie indziej. Nie wiedział, jak powinien zachować się w stosunku do Leny. Powinien jej powiedzieć całą prawdę i zabrać do szpitala? Ale  przecież ona  jest taka mała. Sam nie mógł się pozbierać po tym , co usłyszał, więc skąd mógł wiedzieć, jak zareaguje dziecko ?
Gdy skończyła jeść śniadanie, postanowił iść do sąsiadki po radę. Poprosił Lenkę, aby zajęła się na chwilę malowaniem, a sam uczynił jak postanowił.
Pani Ewa, sąsiadka zdecydowanie starsza od Marioli, bardzo przejęła się jej zdrowiem. Zasugerowała, aby jednak przyprowadził Lenkę do niej , nie zabierał jej do szpitala. Lepiej będzie, jak najpierw sam zobaczy jak to wygląda. Na pobyt małej w szpitalu jest jeszcze czas. Trudno było nie przyznać jej racji. Niestety, Lena nie była zbyt chętna , by go posłuchać.
- Ale wujku, dlaczego chcesz mnie zostawić u pani Ewy ? Bardzo ją lubię, ale nie chcę się z tobą rozstawać.  A co będzie, jeśli nie wrócisz do mnie?
- Kochanie ! Jak mógłbym do ciebie nie wrócić?
- No, tak jak mama na przykład. Zawsze mówi że zaraz będzie a potem nie ma jej przez długi czas. Pamiętasz? Wczoraj też wyszła tylko na chwilę, a już minęła cała noc a jej nie ma i nie ma.
Zastanowił się przez chwilę. Mała miała absolutną rację. Niestety, musiał zrobić coś, by zechciała zostać.
- Chodź tu do mnie - poprosił, a gdy podeszła do niego posadził ją sobie na kolanach.
- Wiem kochanie, dlaczego boisz się, że mogę nie wrócić, ale tak się nie stanie. A wiesz dlaczego tak się nie stanie? Bo ja zawsze dotrzymuję słowa. Tam, gdzie muszę teraz jechać , nie mogę zabrać cię ze sobą. Ale zobacz. To jest mój zegarek. Gdy te obie wskazówki będą na samej górze, ja na pewno będę już przy tobie i będziemy gotować obiad. Ok?
- No nie wiem. Troszkę się boję.
-A powiedz mi, kto ostatnio odebrał cię od pani Ewy ?
-No... ty.
- I teraz będzie tak samo. Uwierz mi.
- Hmm. Hmm. Spróbuję... To, to chodźmy już do pani Ewy.
Miała taką smutną minkę, że serce mu się krajało. Ale to przecież dla jej dobra






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz