poniedziałek, 13 lutego 2012

XIII.

Od rana byłam tak zaprzątnięta pracą, ze nie miałam czasu pomyśleć , jak bardzo boję się zebrania , na którym będę musiała podzielić się swoją wcale nie pełną wiedzą z innymi. Telefony, wykresy, decyzje i pytania bez odpowiedzi. Grażyna również miała urwanie głowy. Szefowi nie odpowiadała sugerowana ilość przypraw na następną promocję, kazał mi rozważyć decyzję ponownie, Piotr nie chciał ze mną rozmawiać, a ja powinnam znaleźć choć pół godziny na porządne przejrzenie dokumentów tysięczny raz. To miał być mój pierwszy występ. Musiałam dać z siebie wszystko.
Piętnaście minut przed czasem wyszłam z biura, gdzie telefony nadal się urywały, nakazując Grażynie totalne ich ignorowanie i pobiegłam do sali konferencyjnej, aby porozstawiać krzesła, sprawdzić czy jest woda i szklanki, Przygotować się do pokazu. Moje dłonie były mokre ze zdenerwowania. 
Kilka minut po godzinie czternastej zaczęłam . Niczego nie bałam się bardziej, niż przerywania. Gdyby ktoś wybił mnie z potoku słów, byłby koniec. Starałam się  dostosować do wskazówek Szefa i serwowałam zgromadzonym  najważniejsze wytyczne i główne cele planu poprawy. Szef słuchał mnie uważnie  ( nie odpuścił sobie ) , większość z grupki dwudziestu osób także zdawała się być zainteresowana, Grażyna uśmiechała się do mnie pragnąc dodać mi otuchy. Tylko Iza patrzyła w okno bawiąc się swoimi długimi, czerwonymi tipsami. 
- Ponieważ szkolenie , w którym miałam przyjemność uczestniczyć pozwoliło mi poszerzyć wiedzę i zmienić spojrzenie na niektóre kwestie, pozwoliłam sobie wypunktować najważniejsze, omawiane tu  zagadnienia  i przygotować krótką notkę, którą chciałabym się teraz z wami podzielić. Jeśli ktoś ma jakieś pytania, słucham - powiedziałam - odpowiem , o ile tylko moja wiedza w tym zakresie okaże się wystarczająco obszerna - uśmiechnęłam się do wszystkich, nieco już uspokojona i zaczęłam rozdawać przygotowane przez Piotra, wcale nie przeze mnie, streszczenie. Przecież nikt o tym wiedzieć nie musiał. No, chyba że Piotr mnie zdradzi. Ale nie sądzę. Właśnie odwalałam jego robotę.
Gdy znalazłam się w pobliżu pana Mirka, uśmiechnął się do mnie. Byłam taka szczęśliwa !
Już wyciągałam rękę w stronę Izy, gdy nagle świat rozmazał mi się przed oczami i czułam, jak moje nogi mają kłopoty z utrzymaniem równowaaaaaaagi. Ups. Upadłam.
Wszyscy zaczęli chichotać. Iza wprost zataczała się ze śmiechu. Leżąc twarzą zwróconą do podłogi, zawstydzona , ze łzami w oczach chciałam spalić się ze wstydu. Taka porażka !
Zakryłam twarz dłońmi, w kostce czułam silny ból. - Boże , jak ja przełknę ten wstyd?  - myślałam gorączkowo. Wzięłam głęboki oddech. Gdy w końcu zdecydowałam  się podnieść z podłogi zauważyłam wyciągniętą w moją stronę rękę.  Rękę szefa.
- Co za przykre zdarzenie! Mario, proszę dać dłoń, pomogę pani wstać. Mam nadzieję, że nic się poważnego nie stało?
Gdy wstawałam z jego pomocą spojrzałam na Izę. Miała radość w oczach i perfidny uśmiech na twarzy. Zatrzymałam na niej wzrok . Odwdzięczę ci się  - powiedziałam bezgłośnie - i uśmiechnęłam się do Szefa.
-Dziękuję. Taki niefortunny wypadek... To ze zdenerwowania. Przepraszam. - spojrzałam na pozostałych, wszyscy z niewielkim wyjątkiem patrzyli na mnie serdecznie. 
- Mario, gratuluję. Przygotowałaś się perfekcyjnie. Teraz już rozumiem zaufanie Piotra do ciebie.  - miło było usłyszeć taki komplement z ust szefa wypowiedziany głośno i przy wszystkich . - Ale zdecydowanie potrzebujesz  pomocy. Kostka nie wygląda najlepiej - spojrzał na moją stopę .
- No tak, troszkę spuchła. - odparłam z miną winowajcy. 
- Nie mogę pozwolić sobie teraz na twoją  nieobecność w pracy.... Pawle - zwrócił się do krzepkiego trzydziestolatka pracującego w dziale produktów świeżych - proszę, zaopiekuj się  Marią. Jedźcie na pogotowie, może to tylko skręcenie .... - powiedział z nadzieją.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz