Pierwsze kroki po przebudzeniu skierowałam w stronę komputera. Telefon milczał. Na poczcie też nic nie było. Poczułam się porzucona przez Piotra. Wiem, to nie miało sensu.
Pozbierałam się jakoś, zaczęłam szykować do pracy. Już jest środa, pewnie niedługo przyjedzie. - myślałam. - Tylko, co to oznacza dla mnie ? Pewnie nic.
Mama widząc moją wiecznie zasmuconą minę przyglądała mi się dziwnie przy śniadaniu.
- Córuś, martwię się o ciebie.... Nie dopadło cię jakieś choróbsko czasem ? Co? Noga już nie dokucza? Strasznie smutna jesteś.
- Mamuś, nic mi nie jest. To przemęczenie pewnie - tłumaczyłam. Przecież nie będę staruszki zamartwiać kłopotami sercowymi, nawet jeśli nie umiem sobie sama z nimi poradzić. Ona i tak wystarczająco wiele zmartwień ma na głowie.
- W sobotę ma twój brat przyjechać. Ale chyba sam. Mówił coś, że Sylwia nie może bo coś tam...nie pamiętam.
- Z dzieciakami przyjedzie ?
- Z Martynką. Tomek musi się uczyć.
Mój brat, Janek, mieszkał w Toruniu. Rzadko do domu zaglądał. A już moja bratowa - nie znosiła ani mnie, ani też mojej mamy. Była kobietą z wyższych sfer. A już na pewno za taką się uważała. Nie cierpiałam jej.
- To super ! Może zabiorę Martynę do teatru albo do kina? - odparłam, aby odwrócić uwagę mamy od niezbyt udanego małżeństwa brata.
- To świetny pomysł, córeczko. Na pewno się ucieszy .
Paweł, który właśnie podjechał pod mój dom, zatrąbił.
- Muszę lecieć mamuś. na razie , pa ! - krzyknęłam, będąc już prawie przy drzwiach.
- Wolniej Marysiu ! Przecież noga cię jeszcze boli. A on jak kocha to poczeka .
Cała moja mama. Zawsze musiała coś dorzucić. Dobrze, że nie przewróciłam się słysząc jej słowa.
Paweł, dżentelmen pierwszej klasy , otworzył drzwi po mojej stronie, podał rękę, abym mogła bez problemu wysiąść z samochodu, wziął mnie pod pachę i zaprowadził pod drzwi biura, po drodze proponując kawę. Uśmiech nie schodził mi z ust. Był taki uroczy i zabawny .
- Marysiu. Może jak już całkiem wydobrzejesz, wybierzemy się gdzieś razem ? Do kina, na kawę, piwo ? Wszystko jedno gdzie.
- Ależ Pawle. Na pewno twojej kobiecie się to nie spodoba. - odparłam.
Spojrzał się na mnie z lekkim zdziwieniem, przechylił głowę na bok i rzekł :
- Jakiej kobiecie? Mam jakąś ? Nic o niej nie wiem ....
Oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
- Jakby ci to powiedzieć Marysiu. Wydaje mi się, że powinnaś się ze mną umówić.
- Hmm. A dlaczego ? - odparłam zaciekawiona.
- Bo jestem osobnikiem płci przeciwnej, jestem zabawny, przystojny, miły, szarmancki, pociągający i wolny - uśmiechnął się - czy odpowiednio się zareklamowałem ? - zapytał jak uczeń, który nie jest pewien poprawności swojej wypowiedzi .
- Haha - wybuchnęłam śmiechem - jasne, że odpowiednio. W takim przypadku nie mogę zrobić nic innego, jak tylko zgodzić się na spotkanie - odparłam ze śmiechem.
Już chciałam zakończyć to nasze ranne pożegnanie i wejść w końcu do biura, gdy nagle tuż obok zmaterializowała się Izka.
- Oho ho . Czyżby nasza mysz znów zagięła parol na kolejnego faceta z pracy ?
- Iza. - spojrzałam na nią wściekła - masz coś do mnie, to bądź tak miła i powiedz mi o tym. Nie rzucaj oszczerstw na prawo i lewo pod moim adresem, bo sobie na to nie zasłużyłam. Tak w ogóle to powinnam ci podziękować za podłożenie nogi na zebraniu. Gdyby nie ty, nie umawiałabym się teraz z Pawłem na randkę - chciałam jej dopiec więc zaczęłam zachowywać się jak przyszła narzeczona Pawła. Przytuliłam się do niego, cmoknęłam w policzek i powiedziałam:
- To do zobaczenia później, mój słodziutki - przesłałam wielki uśmiech i weszłam do biura.
Zdziwieni , jedno i drugie, jeszcze przez chwilę stali pod drzwiami.
***
Piotra, który z powodu braku innego miejsca spał na łóżku polowym rozłożonym w kuchni obudziła kapiąca woda z kranu. Odwrócił głowę od ściany i jego wzrok napotkał zmęczoną twarz Marioli. Stała przy szafce ze zlewem i piła wodę.
Poderwał się z łóżka, spojrzał na nią ponownie i zaczął się ubierać.
- Nie będę pytał, czy się wyspałaś, bo w ogóle mnie to nie interesuje. Teraz, gdy jesteś jeszcze w miarę trzeźwa, muszę z tobą porozmawiać. Siadaj ! - wskazał jej krzesło przy stole.
- Żebyś się czasem nie doczekał. Nie mamy wspólnych tematów. - odparła i chciała wyjść z kuchni. Zastąpił jej drogę, złapał za łokieć i posadził.
- Masz mnie wysłuchać ! Albo mnie, albo faceta z opieki społecznej ! Jeśli nie przestaniesz pić i nie zajmiesz się dzieckiem tak, jak należy, zabiorą ci Lenkę! Chcesz tego?
- Nie strasz mnie gówniarzu. Jej tu nic nie brakuje. Ma wszystko, co tylko zechce !
- Tak! Ma brudny dom i zapijaczoną matkę ! Czy ty naprawdę nie widzisz, jak krzywdzisz swoje dziecko ? Nie kochasz jej na tyle, by się zmienić i ustatkować?
- Co ty durniu wiesz o miłości matki do dziecka ! Jasne, że ją kocham i nie dam jej sobie odebrać!
- Ale zostawiać samą w domu na całe dnie bez śniadania, obiadu i kolacji to umiesz? Zostawiać pięcioletnie dziecko samo w nocy ? Czyś ty kobieto rozum postradała?
- Nie zostaje sama ! Ewka ją pilnuje...
-Tak, pilnuje. Tylko czasami zapominasz ją o to poprosić. Mariola. Pamiętasz, jakie było nasze dzieciństwo. Dlaczego pozwalasz, aby twoje dziecko przeżywało taką samą traumę jak my? - zapytał ściszonym głosem widząc, że krzykiem nie nie wskóra i nie dotrze do niej. - Mogę załatwić ci miejsce w ośrodku. Musisz tylko chcieć się leczyć.
- A kto wtedy zaopiekuje się Lenką?
- Ja - sam zdziwił się swoją odpowiedzią.
- Ty !? - Mariola zaśmiała się w głos - A co ty wiesz o dzieciach ! Zresztą, czy ty prowadzisz się lepiej ode mnie? Spójrz na swoje oko !
Spojrzał na jej mizerną wysuszoną twarz, na rzadkie, przetłuszczone włosy. Na rozmazany makijaż. Odpaliła papierosa, zaciągnęła się mocno. Żółte, połamane paznokcie nie wyglądały elegancko.
- Mariola, masz dwa dni na podjęcie decyzji. W piątek zabieram Lenkę ze sobą do Warszawy. Tobie daję wybór - albo dobrowolnie zgłosisz się do ośrodka, albo zabiorę ci ją pozbawiając cię praw rodzicielskich. Nie pozwolę, abyś zniszczyła jej życie tak jak niszczysz swoje !
Spojrzała na niego. Wyciągnęła rękę w jego stronę i uderzyła w twarz.
- Nie odważysz się gówniarzu ! Nie pozwolę ci na to ! Chcesz mieć dzieciaka , to sobie go zrób ! Ona jest moja ! Moja ! Rozumiesz! Moja !
Wybiegła z kuchni, wpadła do pokoju małej i zaczęła ją tulić do siebie wybudzając ze snu.
- Witaj maleńka. Jak ci się spało? Chcesz, żebym zaprowadziła cię do przedszkola?
- Tak, mamusiu.
- To wstawaj króliczku. Idź się umyć, ja przygotuję jakieś śniadanie.
- Ale mamo, nie ma nic do jedzenia. Wczoraj szukałam..
Mariola spojrzała na Piotra, który oparty o framugę przyglądał się całej scenie.
- To poprosimy wujka, aby poszedł nam coś kupić, dobrze?
- Wujku, kupisz mi mleko i płatki ?
Podszedł do nich. Mała wyglądała tak słodko.
- Tobie nie potrafiłbym odmówić. - uśmiechnął się do niej a do Marioli powiedział :
- Wyszykujcie się obie, ja zaraz wrócę.
- Co też pani opowiada ! Jak to Lenka nie może zostać w przedszkolu? Co to znaczy, że jej miejsce jest zajęte przez innego dzieciaka !? Kto wam na to pozwolił ? - Marzena nie mogła zapanować nad głosem, który niósł się echem po wszystkich pomieszczeniach.
- Takie są zasady, pani Liwańska. Raz już ustąpiliśmy. Więcej nie możemy. Pani córka opuściła trzy tygodnie, nikt nam nie zgłosił , że mała jest chora i nie może uczestniczyć w zajęciach. To państwowe przedszkole, musimy się stosować do narzuconych nam zasad i reguł. W tym momencie nie umiem pani pomóc. Przykro mi.
Dyrektor przedszkola widząc, że Mariola nie ma ochoty opuścić gabinetu podeszła do drzwi i otworzyła je.
- Proszę zabrać rzeczy córki z szafki.
- Ja tego tak nie zostawię ! Nie pozwolę wam tak po prostu pozbyć się mojego dziecka !
- Proszę nawet i z burmistrzem na ten temat rozmawiać. Nic pani nie pomoże. Regulamin jest po to, by go przestrzegać. Żegnam.
Ze spuszczoną głową Mariola wyszła przed budynek przedszkola. Spojrzała na córkę.
- Chodź maleńka. To przedszkole jest do kitu. Znajdziemy inne.
Piotr nie zadawał pytań, domyślał się powodu wyrzucenia małej z przedszkola.
- Mhm. No to może jak mamy cały dzień dla siebie najpierw pojedziemy na zakupy, a potem ugotujemy jakieś pyszne jedzonko i zrobimy wielkie porządki w mieszkaniu. Co wy na to ? - zagadał do jadących z nim dziewczyn.
- Tak ! Ja bym chciała rosołek i takiego pysznego kotlecika z kurczaka , jak robi pani Ewa ! - zawołała Lenka. Piotr spojrzał na Mariolę.
- Nie ma sprawy króliczku, będzie i kurczaczek i rosołek. A na deser co sobie życzysz?
- Hmmm, hmmm ... nie wiem....
- To może lody ? Takie z bitą śmietaną i truskaweczką na przykład?
- Tak! Tak ! I lody też truskawkowe ! Uwielbiam lody !
- Bardzo bym się zdziwił, gdyby było inaczej. Ja też je uwielbiam . - odparł i uśmiechnął się do małej. Mariola milczała na przednim siedzeniu.
Podjechali do supermarketu. Ze względu na porę i dzień tygodnia parking był praktycznie pusty.
- Ja z Lenką zrobię zakupy spożywcze, ty, jeśli możesz, wybierz jakiś proszek do prania, płyn do płukania i co tam jeszcze może się przydać. A, i koniecznie musimy kupić suszarkę. Tych wszystkich ciuchów nie wysuszy się na kaloryferach. Muszę zajrzeć jeszcze do komisu. Nie wziąłem z domu ładowarki do telefonu .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz