sobota, 11 lutego 2012

XI.

Piętnaście minut później pukałam do drzwi Szefa. Byłam delikatnie rzecz ujmując mocno wystraszona.
- Jestem, panie Mirku.
- A , to ty, Mario. Usiądź, proszę. - podniósł wzrok znad sterty papierów i wskazał mi ręką krzesło.
Uczyniłam, jak nakazał i wyczekiwałam dalszego ciągu. Po chwili spojrzał na mnie i rzekł :
- Możesz mi powiedzieć, co takiego wydarzyło się na spotkaniu, że Piotr zostawił pilne sprawy z prośbą, o przekazanie ich tobie i wziął urlop na cały tydzień? A teraz jeszcze nie odbiera telefonu?
- Niestety, nie znam odpowiedzi na pańskie pytania - odparłam ostrożnie .- Ja mam się zająć sprawami  Piotra? Przecież sobie nie poradzę ! - walczyłam w myślach z usłyszaną nowiną .
- Tak też myślałem. Nie pozostaje mi nic innego ,Mario, jak poprosić cię o zorganizowanie zebrania, na którym podzielisz się informacjami ze szkolenia. Ważne jest dla mnie, abyś przekazała pozostałym pracownikom same najważniejsze i kluczowe sprawy. Zebranie proponuję zorganizować jutro o czternastej. Tutaj masz harmonogram Piotra spraw na wczoraj. Tym też musisz się zająć. Pracę nad  twoimi zleceniami  przekazałem już twoim koleżankom. Mam nadzieję, że mnie nie zawiedziesz. To wszystko. Dziękuję.
Podejrzewam, że nie udało mi się do końca ukryć przerażenia, które malowało się na mojej twarzy. Ale przecież nie mogłam się od tak, poddać. Powinnam chociaż spróbować. 
W biurze , nadal nie rozmawiając z dziewczynami, zaczęłam przeglądać przyniesione ze sobą papiery.Praca Piotra delikatnie różniła się od mojej. Gdy ja zajmowałam się robieniem zamówień z działu chemii i artykułów gospodarstwa domowego, pilnowaniem stanów magazynowych w centrali, skąd towar był kilka razy w tygodniu rozwożony do sklepów w naszej sieci, utrzymaniem kontaktu z producentami , negocjowaniu cen   i  zakładaniem promocji powyższego asortymentu jego praca polegała dokładnie na tym samym, tylko oparta była na innej grupie towarowej. Artykuły sypkie, kawy herbaty, torebki.... Całe multum. Praktycznie cała spożywka ! Moje papiery toaletowe , szampony i nożyki do warzyw przy jego produktach to po prostu...  pikuś !
Gdy przeglądałam dokumenty zastanawiałam się, czy Piotr już wcześniej planował tydzień urlopu czy też jest z natury taki dokładny i konkretny. Terminarz na cały tydzień był zapełniony po brzegi, każdy kontakt odpowiednio zaznaczony z wpisanym obok odnośnikiem do numeru telefonu. Zaczęłam się powoli uspokajać. Opierając się tylko i wyłącznie na tym, co miałam wypisane tuż pod nosem mogłam bez problemu wykonać wszystkie telefony i zlecenia! Zazdrościłam Piotrowi organizacji w pracy.  Nawet nie wiedziałam, że tak łatwo i czytelnie można sobie to wszystko poukładać.
Gdzie nie gdzie były odnośniki z dopiskiem Grażyna. To nasza koleżanka zajmująca się tym samym, co Piotr. Musiałam z nią pewne sprawy omówić, aby mieć pewność, że niczego nie przeoczę.
Wbrew temu, co wydarzyło się między nami, nie chciałam go zawieść.

Rozejrzałam się po biurze. Dziewczyny pracowały przy komputerach, panowała totalna cisza. Zrobiłam listę spraw, które należało wykonać jeszcze dziś i podchodząc do Izy, powiedziałam:
- To dla was. Podzielcie się wedle uznania.
I z papierami Piotra pod pachą wyszłam z pokoju.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz