środa, 8 lutego 2012

VIII.

-Mamo , nie, dziękuję . Naprawdę nie będę nic jadła. Nie nalegaj, proszę.
- Jasne ! Matka się stara, gotuje najlepiej jak umie a tu masz ci.... Sami se będziecie gotować ! Żadnego szacunku dla starej matki. I dobrze . Psu dam. On się na pewno ucieszy ! - gderała moja mama  . Bardziej już z przyzwyczajenia , niż z potrzeby. - Jakby ojciec był z nami, to by wam te fochy z głowy powybijał. Spójrz na siebie, córuchno, sama skóra i kości. A obiad dobry. Na żeberkach zupę gotowałam. Specjalnie dla ciebie, bom wiedziała, że po podróży głodna i zmęczona będziesz.
- Mamo, wybacz - podeszłam do siedzącej przy stole zmartwionej kobiety. - Wiesz przecież, że kocham ciebie i twoje obiadki, ale dziś nie czuję się najlepiej....
- Pewnieś tam, w tym Zakopanem,  wirusa jakiegoś złapała. To może ja ci herbatki z sokiem malinowym zrobię, a ty się połóż córciu, i wypoczywaj.
-Dobrze mamo, tak zrobię.

Już dawno chciałam przeprowadzić się do miasta, gdyż z peryferii nie było łatwo  dojeżdżać do pracy, ale nie miałam śmiałości, odwagi i chęci zostawiać matki samej. Dom był wielki, a kobieta wiekowa już i oczywiście o przeprowadzce z córką nawet myśleć nie chciała. Do Rafała, brata mojego, który już był żonaty i miał dwójkę dzieci też nie chciała iść. Uważała, że jeśli rodzice jej cały swój dobytek przepisali to nie po to, by go sprzedała i w wygodzie żyła, ale po to , by się sumiennie i do końca swych dni nim opiekowała.

- To ja idę do siebie - krzyknęłam ze schodów  niosąc w ręku świeżo zaparzoną herbatę.
- A idź. Ja i tak teraz będę seriale oglądać. Razem z kotem. Mrusia! Mrusia ! No chodź do pani - kobieta zawołała wielkiego kocura grzejącego się na kaloryferze. Kot wyciągnął się, sierść nasrożył, uszy postawił i usadowił się na kolanach swojej pani. We dwoje w TV się wpatrywali. Seriale oglądali.


- Marysiu! Jakiś pan do ciebie ! - matka stała pod drzwiami i krzyczała . ponieważ zdrzemnęłam się chwilkę, zerwałam się na równe nogi.
- Jakiś pan ?  -zastanawiałam się - A powiedział, jak ma na imię - rzadko miewałam gości w domu, więc zdziwiłam się nieco.
- Mówi, że Piotr. Wpuścić go czy zejdziesz?
Ojej, a po co on tu przylazł - myślałam gorączkowo poprawiając włosy. - co powinnam zrobić? 
- Marysiu? Jesteś tam ? Mam tego człowieka przy drzwiach trzymać? Nie wypada...
- Wpuść go mamo, tutaj... na górę..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz