Monika była bardzo spięta. Dawno już nie była w kinie, nie bardzo wiedziała, jak się zachować i czego się po niej spodziewają jej znajomi i nie tylko. Szymon też nie wyglądał na odprężonego. Cała odpowiedzialność za zachowanie konwersacji spadła na ramiona Marysi i Piotra.
- No to na jaki film się decydujemy ?
-Bo ja wiem.... - odrzekł Szymon. A wy co proponujecie? Moniko, na co masz ochotę?
- Ja już tak dawno nie byłam w kinie. Nie wiem.
-Bo pomyślę, że z prowincji jesteście. Mieszkacie w Warszawie i w ogóle nie korzystacie z przywilejów i przyjemności, jakie daje wam to miasto. Następnym razem idziemy do teatru. Tam pewnie też nie byliście od lat - zagrzmiała Maria swoim donośnym głosem, lekko znużona ich pląsami i brakiem zdecydowania. - Idziemy na "Och Karol" . Należy wykazywać się patriotyzmem i wspomagać krajowe produkcje. Ok?
- No, niech będzie.
- Mnie też odpowiada.
- A ty, Piotrze? Nie wolałbyś horroru na przykład?
- Nie nie, kochanie. To może być całkiem dobry film.
Ponieważ do emisji mieli jeszcze około pół godziny czasu, zdecydowali się na mała czarną. Monika jednak zrezygnowała z kawy na koszt wina, tak samo postąpiła Maria. Widziała, że dziewczynie brakuje odwagi i szuka ratunku w niewielkim upojeniu alkoholowym.
- Trafiłeś w dziesiątkę z Szymonem - zwróciła się Maria do Piotra, gdy w końcu Szymonowi udało się wciągnąć Monikę do rozmowy i przestali zwracać uwagę na najbliższe otoczenie koncentrując się na bardziej poważnych sprawach, związanych z urządzaniem mieszkania.
- Też to zauważyłaś? Oni są tak nieśmiali, że wprost idealni - szepnął jej do ucha.
- Monika na co dzień nie jest taka. Przecież ja znasz...
- Nie, wydawało mi się, że ją znam. Tobie też. Płochliwe z niej dziewczę.
- Nie poznaję jej. A Szymon? On chyba zawsze jest taki poważny.
- Nie znam go za dobrze. To tylko mój sąsiad.
- A o czym wy tam tak szepczecie? - zapytała w końcu Monika.
- Nie, nic . Planujemy dalszy wieczór.
- To będzie jakiś ciąg dalszy ? - zapytał zainteresowany Szymon.
- No, chyba nie powinniśmy go kończyć zaraz po kinie. Też napiłbym się lampkę wina w miłym towarzystwie, a teraz nie mogę. Prowadzę. Proponuję zamówić chińszczyznę i napić się czegoś u mnie.
- Ja odpadam. Dziecko czeka - odparła Monika.
- Może już będzie spał - zagaił Szymon.
- No nie wiem... Pewnie będzie czekał. Zazwyczaj nie wychodzę wieczorami.
- Proponuję, abyś po kinie zadzwoniła do mamy i Mateusza, wtedy wszystkiego się dowiesz. Miło by było , gdybyś jednak zdecydowała się iść z nami. A teraz, to już czas na nas - powiedział Piotr i wszyscy wstali od stolika, by udać się na salę kinową.
***
To było takie miłe móc trzymać Piotra za rękę, pozwalać, by ją pieścił i ściskał. Bardziej niż filmem byłam zainteresowana jego obecnością. Niby mój, a jednak ciągle daleko ode mnie. Nie omawialiśmy jeszcze najbliższej przyszłości ani daty ślubu. Nie chciałam poruszać tego tematu głównie przez Mariolę. Należało pamiętać o niej i uszanować jej odejście. Wtuliłam głowę w zgłębienie jego szyi i próbowałam skupić się na filmie. Obok mnie Monika z Szymonem ciągle o czymś dyskutowali, omawiali, dochodziły mnie strzępki ich rozmowy.
- Boże, co za facet!
-Wielu jest takich jak on. Ale one mu pewnie pokażą.
Uśmiechnęłam się. Może tych dwoje się odnajdzie? Przecież na co dzień oboje byli bardzo samotni.
Piotr gładził dłonią mój policzek. Film interesował go tak samo jak i mnie. Potrzebowałam go. Pragnęłam. Lenka spała u mamy. Chciałam już być u niego w mieszkaniu, wtulić się w jego pierś i zasnąć czując ukojenie i spokój wewnątrz.
Po filmie wszyscy wylądowaliśmy u Piotra. Mama Moniki kategorycznie zabroniła jej wracać do domu. Szymon wyglądał na uszczęśliwionego.
Czekając na kolację, która miała niedługo nadjechać, piliśmy drinki i rozmawialiśmy. Temat filmu został wyczerpany jeszcze w samochodzie, gdyż Szymon i Monika mieli odmienne zdania na jego temat i koniecznie musieli to przedyskutować. My milczeliśmy uśmiechając się do siebie w ciemności.
Piotr puścił starą płytę Smokie. Zaczął delikatnie podrygiwać w miejscu, aż w końcu podszedł do mnie i pociągnął mnie za rękę.
- To nasz pierwszy taniec, kochanie. - powiedział i wtulił mnie w swoje ciało, obejmując mocno. Przez chwilę musiałam walczyć ze wspomnieniami. Z wyjazdem do Zakopanego, z naszą pierwszą łóżkową przygodą, która zakończyła się tak niefortunnie. Z Aliną, Tomaszem. Rozluźniłam się. Pozwoliłam, aby prowadził mnie w tym powolnym, relaksującym tańcu. Już sam fakt, że był tak blisko, powodował, że miałam ochotę zapomnieć o gościach, którzy mieli tak wiele wspólnych tematów do obgadania i pociągnąć go za sobą do sypialni.
Zadzwonił domofon. Zostaliśmy zmuszeni do przerwania tańca. Nadszedł czas kolacji.
Monika uczyła Szymona jeść ryż pałeczkami. Był przy tym nieporadny jak dziecko. W końcu sama zaczęła go karmić wywołując tym ataki naszego śmiechu.
- Szymonie, a teraz buzia szeroko, szeroko. O tak, grzeczny chłopiec. Dobre, prawda?
- Z twoich rąk wszystko smakuje wyśmienicie.
Byli tacy pocieszni i radośni. Dobrze czuli się w swoim towarzystwie.
- Świetnie to zorganizowałeś - powiedziałam do Piotra dając mu całusa w policzek - zobaczysz, że z tego coś będzie - wyrokowałam.
- Będzie? Już jest. - szeptał mi do ucha - Tylko spójrz, jak oni na siebie patrzą!
Miał rację. Zaiskrzyło.
Godzinę później Szymon z Moniką wyszli. On zaoferował się, że zadzwoni po taksówkę, ale wcześniej koniecznie musi pokazać jej swoje pamiątki z wojaży po całym świecie. Miał ich od groma, gdyż z natury był podróżnikiem i każdy urlop spędzał w innej części świata. Zostaliśmy sami.
Piotr puścił starą płytę Smokie. Zaczął delikatnie podrygiwać w miejscu, aż w końcu podszedł do mnie i pociągnął mnie za rękę.
- To nasz pierwszy taniec, kochanie. - powiedział i wtulił mnie w swoje ciało, obejmując mocno. Przez chwilę musiałam walczyć ze wspomnieniami. Z wyjazdem do Zakopanego, z naszą pierwszą łóżkową przygodą, która zakończyła się tak niefortunnie. Z Aliną, Tomaszem. Rozluźniłam się. Pozwoliłam, aby prowadził mnie w tym powolnym, relaksującym tańcu. Już sam fakt, że był tak blisko, powodował, że miałam ochotę zapomnieć o gościach, którzy mieli tak wiele wspólnych tematów do obgadania i pociągnąć go za sobą do sypialni.
Zadzwonił domofon. Zostaliśmy zmuszeni do przerwania tańca. Nadszedł czas kolacji.
Monika uczyła Szymona jeść ryż pałeczkami. Był przy tym nieporadny jak dziecko. W końcu sama zaczęła go karmić wywołując tym ataki naszego śmiechu.
- Szymonie, a teraz buzia szeroko, szeroko. O tak, grzeczny chłopiec. Dobre, prawda?
- Z twoich rąk wszystko smakuje wyśmienicie.
Byli tacy pocieszni i radośni. Dobrze czuli się w swoim towarzystwie.
- Świetnie to zorganizowałeś - powiedziałam do Piotra dając mu całusa w policzek - zobaczysz, że z tego coś będzie - wyrokowałam.
- Będzie? Już jest. - szeptał mi do ucha - Tylko spójrz, jak oni na siebie patrzą!
Miał rację. Zaiskrzyło.
Godzinę później Szymon z Moniką wyszli. On zaoferował się, że zadzwoni po taksówkę, ale wcześniej koniecznie musi pokazać jej swoje pamiątki z wojaży po całym świecie. Miał ich od groma, gdyż z natury był podróżnikiem i każdy urlop spędzał w innej części świata. Zostaliśmy sami.
***
Przez chwilę oboje czuli się skrępowani. Niby narzeczeni, niby para, która planuje wspólną przyszłość, ale przecież tak naprawdę jeszcze się nie znali. Piotr nie wiedział, co zrobić z rękoma, w końcu zaczął zbierać tekturowe pudełka i wynosić do kuchni. Pomogła mu. W korytarzu wpadli na siebie.
- Ojej, przepraszam - powiedział Piotr widząc jak resztka sosu spływa po bluzce Marii. - Trzeba to zaprać.
- Tak ,masz rację - odparła i zaczęła odpinać guziki.
- Poczekaj, pomogę ci.
- Nie trzeba. Poradzę sobie.
- Marysiu.
-Tak?
- Pozwól mi.
Przymknęła oczy i opuściła dłonie.
Najpierw odpiął ten na samej górze, potem powoli odpinał pozostałe. Patrzył, jak spod bluzki ukazuje się jasnoróżowy staniczek i jej piękne, pełne piersi. Zatrzymał się przy nich na chwilę. Delikatnie pogłaskał opuszkami palców. Przykucnął, aby lepiej widzieć pozostałe guziki. Gdy znalazł się na wysokości pępka, znów się zatrzymał i zanurzył w nim swój język. Pieścił go.
- Piotrze - powiedziała Maria nienaturalnie wysokim głosem.
- Tak?
- Moja bluzka.
- No tak, przepraszam. Zapomniałem o niej.
Puścił ją. Resztę guzików odpięła sama . Zdjęła ją i w różowym staniczku pomaszerowała do łazienki. Polazł za nią jak posłuszny piesek nie bardzo wiedząc, co ze sobą zrobić.
-Wiesz, szkoda, że nie masz dziś krawatu do zawiązania - powiedziała nagle, gdy bluzeczka ociekała nad wanną. - łatwiej byłoby nam zacząć.
- Marysiu, czasami jesteś tak bardzo bezpośrednia, że aż mnie zawstydzasz.
-Piotruś, no co ty. Chcę się z tobą kochać. Bardzo. Ale jak zacząć, gdy oboje jesteśmy tacy stremowani? Czuję się tak, jakby to miał być mój pierwszy raz w życiu.
- Bo to będzie twój pierwszy raz. Pierwszy raz jako przyszłej żony, prawda?
- Tak, kochanie.
- A lekarz? Jak myślisz, nie miałby nic przeciwko?
- Powinniśmy odczekać jeszcze z tydzień, ale czuję się dobrze, nic mnie nie boli, nic mi nie będzie. Pragnę cię.
- Jesteś pewna?
- Tak, Piotrze. Jestem.
Teraz to ona wzięła go za rękę i pociągnęła w stronę sypialni. Gdy on rozpinał koszulę, zajęła się jego paskiem od spodni. Miała wielką potrzebę dotykania go. Już chciała go czuć, już chciała mieć. Każda chwila zwłoki była nie do przyjęcia. W końcu stał przed nią nagi i piękny. On. Jej mężczyzna. Na zawsze. Szybko pozbyli się jej ubrań i położyli na łóżku. Teraz to Maria go pieściła. Językiem zataczała kółka wokół jego sutków i pępka. Dłonią pieściła jego męskość. Góra dół, góra dół. Zaciskała palce , rozluźniała i przyglądała się jego twarzy. Miał zamknięte oczy, zaciśnięte powieki. Grymas przyjemności ukazujący się na jego obliczu przyprawiał ją o szybsze bicie serca. Pochyliła się nad nim, zaczęła pieścić językiem i ustami. Nie wytrzymał długo. Podciągnął ją pod siebie i wszedł. Jednym szybkim ruchem sprawił, że zaczęła rozpływać się w jego ramionach wykrzykując jego imię.
- Kocham cię. - powiedział po tym, jak oboje szczytowali i leżeli wtuleni w siebie.
- Myślisz, że nasze uczucie przetrwa? Że będziemy potrafili kochać się i szanować zawsze?
- Mhm. Jestem tego pewien.
- Skąd masz w sobie tyle pewności? Przecież nie da się z góry przewidzieć, jak będzie naprawdę.
Spojrzał na nią. Ucałował jej oczęta, teraz wpatrujące się w niego z wyczekiwaniem.
- Marysiu, jesteś pierwszą kobietą w moim życiu, której wyznałem miłość. Mam do ciebie zaufanie i wiem, że będziesz świetną żoną i matką. Zresztą, ja przecież nigdy się nie mylę!
- Och ty.... - odparła i w odpowiedzi zaczęła okładać go poduszkami.
To była bardzo długa noc.