Szybka decyzja. Piotr zajął się konkretami. Firma pogrzebowa z Warszawy, przewóz ciała. Przecież nie zostawi siostry tutaj, gdzie nikomu na niej nie zależy. W Warszawie będzie miał większą możliwość odwiedzenia grobu, Lenka też częściej będzie mogła odwiedzać mamę. Wraz z odejściem jego siostry miałam wrażenie, że się zmienił. Krótko, konkretnie i na temat. Nie pozwalał sobie na słabość, na chwile zwątpienia, na powrót do przeszłości. Nie chciał myśleć o policji, która teraz już będzie szukać zabójców, nie sprawców pobicia. Nie miał czasu ani też umiejętności, by samemu się tym zająć. Powoli zaczynał godzić się z faktem, że zabójcy jego siostry nadal pozostają na wolności. Powrót do Warszawy przebiegał w ciszy. Nie rozmawialiśmy. Wszystko już zostało ustalone. Nie czułam się najlepiej, odczuwałam ból w okolicy podbrzusza, ale teraz nie chciałam o tym myśleć i martwić się na zapas. W poniedziałek i tak miałam stawić się na wizytę kontrolną.
-Piotrze, może teraz ja poprowadzę? - zagadnęłam widząc, że zmęczenie bierze nad nim górę.
-Nie, Marysiu. Zmęczona jesteś.
-Nie bardziej, niż ty - odparłam patrząc w okno. Daj sobie pomóc - odwróciłam się twarzą do niego.- Przecież padasz już na twarz. Druga noc nie przespana. Przed nami prosta droga. Zatrzymajmy się na kawę, a potem cię zmienię. Ok?
-Ok. Niech będzie. Ale najpierw kawa.
Po paru minutach skręciliśmy na stację benzynową. Pobiegłam do łazienki, a Piotr jak zwykle udał się do baru po kawę. Przez chwilę miałam okazję przyglądać się mu. Byłam mile zdziwiona jego poświęceniem dla siostry. Ok, miałam brata, kochałam go, ale czy umiałabym tak się nim zająć i pomóc mu w potrzebie? Piotr bezinteresownie zajął się swoją siostrzenicą, poświęcał jej swój czas. A ja? Co wiedziałam o Janku? Jego nieudanym małżeństwie? Czy miałam prawo oceniać Sylwię? Przecież tak naprawdę wcale jej nie znałam. A Martynka? Tomasz? Kochałam ich. A ilu rzeczy o nich nie wiedziałam? Dlaczego dopiero taki moment jak ten - odejście osoby nawet mi nie znanej, ale powodującej cierpienie u kogoś bliskiego, przybliża takie myśli? Czas jest taki zgubny. Niby jest. Ale ile mamy go naprawdę? Dla najbliższych? Moje refleksje miały przykry wpływ na mnie o piątej nad ranem. Otrząsnęłam się i podeszłam do Piotra.
Cmoknęłam go w policzek. Lubiłam takie szczenięce oznaki uczucia. Czy on wie, jak bardzo go kocham?
- Jedziemy? - zapytał.
-Jasne. Wsiadaj.
***
Kolejne dni były koszmarem. Załatwiane, sprawdzanie, wybór trumny, ubrań dla zmarłej... Nikt przy zdrowych zmysłach nie potrafił podejść do tych zadań bez emocji. Oczy Piotra były czerwone od potoku łez, który ciągnął się nieprzerwanie. Lenka, dzięki pani Krysi, była na tyle spokojna, że sprawiała wrażenie osoby patrzącej na wszystko z boku. Tak, jakby to nie o jej mamę chodziło.
- Bo moja mama jest teraz wśród aniołków i ciągle pilnuje, aby nic mi się nie stało. - mawiała.
Dzień pogrzebu przywitał ich strumieniami deszczu. Nad grobem była bardzo niewielka gromadka. Ksiądz, Piotr z Lenką, Maria z matką, Grażyna i Alina.
- Lepiej, gdyby jej tu nie było - szepnął Piotr do Marii. - Będę musiał z nią porozmawiać.
- Nie dziś, Piotrze - powstrzymywała go. - Na to jeszcze będziesz miał czas.
-Nie mogę pozwalać, aby ciągle ci ubliżała i szantażowała.
- Ciiiii, nie teraz - spojrzała w jego wielkie, błękitne oczy pragnąc spojrzeniem dodać mu otuchy. - Ten dzień jest dniem twojej siostry. Nie psuj go.
-Masz rację - odparł po chwili, ale nadal był wzburzony.
Lenka stała trzymając panią Krysię za rękę. Nie płakała. Patrzyła tylko ze smutkiem na dębową trumnę, w której ukryta była jej matka. Gdy spuszczano trumnę do grobu, krzyknęła:
- Kocham cię , mamusiu !Nie zapomnij o mnie!
Wszyscy dookoła, nawet wredna Alina, wybuchnęli szlochem. Piotr już sobie nie radził z emocjami. Przykląkł przy trumnie i zaczął szlochać na głos.
-Mariolko, dlaczego!!! Tyle jeszcze życia miałaś prze sobą...Dlaczego!?
Chciała mu pomóc, chciała zabrać od niego jego cierpienie. Jednak stała jak sparaliżowana. Bolało ją, bo to był jego ból. Lena przyklękła przy nim, wtuliła się w jego ramiona i też zaczęła szlochać.
-Wujku, wujku.... kto teraz będzie moją mamusią? Ja tak bardzo chciałabym się do niej przytulić.
- Kochanie - pani Krysia pomimo wzruszenia była czujna - teraz masz babcię, możesz wtulić się w moje ramiona. - szepnęła i przygarnęła małą do siebie.
Maria pomogła Piotrowi wstać z kolan. Alina trzymała się lekko na uboczu. Mariola spoczywała w ziemi, wiązanki na świeżej mogile płakały deszczem pochmurnego dnia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz