Usiadł. Jego twarz zbladła, a ręce drżały.
- Muszę się spieszyć...muszę wyjechać jeszcze dziś....To pewnie jej ostatnie chwile....Powinienem być z nią! - emocje nie pozwoliły mu normalnie mówić.
- Jadę z tobą - odparłam.
- Nie, nie mogę ci na to pozwolić. Nie, nie. Dopiero co opuściłaś szpital. To nie jest dobry pomysł.
-Piotrze, nie przesadzaj. Nie puszczę cię samego! - odparłam i zaczęłam szykować się do podróży. - Porozmawiam z mamą, na pewno zostanie z Lenką. Nie powinnyśmy zabierać jej ze sobą. Lepiej będzie, jak zapamięta matkę taką, jaka była przed wypadkiem.
- O Boże! Jakie to trudne!
Odparł tylko i widocznie pogodził się z moimi decyzjami, bo nie stawiał sprzeciwu.
Mama z Lenką właśnie oglądały dobranockę. Poprosiłam, aby przyszła do mnie do kuchni. Koniecznie musiałam z nią porozmawiać.
- Mamo, jadę z Piotrem do Poznania. Z Mariolą jest bardzo źle. Nie ma pewności, że przeżyje tą noc. Zostaniesz z Lenką?
-Jasne, córciu, że zostanę. Ale dla ciebie to nie będzie za bardzo stresujące?
- Nie mogę go zostawić samego.
-Tak, nie możesz....Masz rację. Ale dbaj o siebie.
-Będę. Obiecuję ci to. Czy, czy będziesz mogła porozmawiać z Lenką? Jakoś ją przygotować? Ona wie tylko tyle, że mama jest chora.
-Postaram się - powiedziała wzdychając. - To nie będzie łatwe zadanie.
- Wiem, mamo. Ale też wiem, że ty to zrobisz najlepiej.
W drzwiach , opierając się o futrynę, stał Piotr. Przysłuchiwał się naszej rozmowie. Miał łzy w oczach.
- Co ja bym bez was zrobił?
Podszedł i przytulił mnie.
-Dziękuję pani... - powiedział do mojej mamy.
-Chodźmy, nie mamy czasu do stracenia - odparłam, by przerwać tą tkliwą scenę. Musiałam myśleć racjonalnie. Ciągnąc Piotra za rękę podeszłam do Lenki wpatrzonej w ekran telewizora i tulącej do siebie Mrusię.
-Kochanie, musimy powiedzieć ci coś bardzo ważnego. Twoja mamusia nie czuje się najlepiej, musimy do niej jechać. Ty zostaniesz z babcią Krysią. Dobrze?
-A nie mogę jechać z wami? Chciałabym zobaczyć moją mamusię.... - odparło dziecko.
Wzięłam ją na kolana i powiedziałam:
-Wiesz, że mamusia jest na takim oddziale, gdzie nie wolno wchodzić dzieciom?
- No wiem, ale bardzo bym chciała.
-Ale kochanie lekarze nie pozwolą ci do niej wejść. Nie mogą łamać przepisów, które ich obowiązują.
-Ale, ale ja tak bardzo chcę! - w jej oczkach zakręciły się łzy. Piotr, gdy to zobaczył, też zaczął płakać. Pomogła moja mama:
- I zostawicie mnie tutaj samą? - zaczęła - Na mnie to już nikomu nie zależy? Przecież będę się czuła bardzo samotna! - powiedziała ze smutkiem na twarzy.
Lenka przyglądając się jej odparła w końcu.
- No dobrze babciu. Ja z tobą zostanę. Ale ucałujecie ode mnie moją mamę?
-Jasne króliczku, że ucałujemy - odparł Piotr i przytulił ja do siebie.
Pół godziny później już mknęliśmy w stronę Poznania.
Zadzwoniłam do Grażyny z prośbą, aby wytłumaczyła jutro nieobecność Piotra w pracy. Ruch na drodze był niewielki. Czasami musiałam sprowadzać Piotra na ziemię, bo gnał jak szalony. Zatopił się w swoich myślach, nie chciałam mu przeszkadzać. Czasami tylko szukał mojej dłoni jakby chciał się upewnić , że jestem z nim. Wiedziałam, jak bardzo zależy mu na tym, aby zdążył się z nią jeszcze pożegnać. Miałam wyrzuty sumienia. Gdyby nie został ze mną w zeszłym tygodniu i pojechał do niej tak jak planował, teraz byłby spokojniejszy.
Gdy byliśmy już niedaleko Poznania, musiałam skorzystać z łazienki. Jemu też przydałaby się kilkuminutowa przerwa.
- Piotrze, zatrzymajmy się na stacji na chwilę.
- Musimy?
- Tak. Potrzebuję iść do łazienki. Napijemy się kawy. Dobrze?
- Uff. Przepraszam. W ogóle nie myślę o tobie. Masz rację, zaraz powinien być zjazd.
Po kilku minutach biegłam do łazienki, a Piotr poszedł po kawę.
Gdy wróciłam, stał oparty o samochód, ze wzrokiem utkwionym gdzieś daleko .
-Piotrze..
-Tak, kochanie. Jak się czujesz? Nie przesadziłem z tą jazdą?
- Nie nie. Dobrze będzie. Wiesz o tym? Nawet jeśli twoja siostra odejdzie, ty dasz sobie radę.... - odparłam, sama nie bardzo wiedząc, co chcę tym stwierdzeniem uzyskać. Jego potwierdzenie, że jest na tyle silny, by to wszystko udźwignąć?
-Marysiu - odparł i spojrzał się na mnie. Jego dłoń gładziła mój policzek, jego oczy były pełne łez - Jest mi tak bardzo trudno! Tak wiele mogłem dla niej zrobić, a nie zrobiłem nic! Wiedziałem, że jest słaba, że lubi wypić, a wcale się nią nie zająłem.
- Nie chciała cię słuchać. Nie uważała się za osobę uzależnioną. Nie powinieneś robić sobie teraz wyrzutów.
- To jest takie trudne, Marysiu.
-Wiem, Piotrze. Wiem.
Przytuliłam go do siebie. Był taki dorosły i tak bardzo bezbronny.
Do szpitala zajechaliśmy późno w nocy. Oczywiście nikt nie chciał nas wpuścić na oddział. Udzielono nam tylko informacji, że stan Marioli jest bardzo ciężki i kazano wrócić rano. Bezduszne procedury!
Noc spędziliśmy w pobliskim hotelu.
Gdy byliśmy już niedaleko Poznania, musiałam skorzystać z łazienki. Jemu też przydałaby się kilkuminutowa przerwa.
- Piotrze, zatrzymajmy się na stacji na chwilę.
- Musimy?
- Tak. Potrzebuję iść do łazienki. Napijemy się kawy. Dobrze?
- Uff. Przepraszam. W ogóle nie myślę o tobie. Masz rację, zaraz powinien być zjazd.
Po kilku minutach biegłam do łazienki, a Piotr poszedł po kawę.
Gdy wróciłam, stał oparty o samochód, ze wzrokiem utkwionym gdzieś daleko .
-Piotrze..
-Tak, kochanie. Jak się czujesz? Nie przesadziłem z tą jazdą?
- Nie nie. Dobrze będzie. Wiesz o tym? Nawet jeśli twoja siostra odejdzie, ty dasz sobie radę.... - odparłam, sama nie bardzo wiedząc, co chcę tym stwierdzeniem uzyskać. Jego potwierdzenie, że jest na tyle silny, by to wszystko udźwignąć?
-Marysiu - odparł i spojrzał się na mnie. Jego dłoń gładziła mój policzek, jego oczy były pełne łez - Jest mi tak bardzo trudno! Tak wiele mogłem dla niej zrobić, a nie zrobiłem nic! Wiedziałem, że jest słaba, że lubi wypić, a wcale się nią nie zająłem.
- Nie chciała cię słuchać. Nie uważała się za osobę uzależnioną. Nie powinieneś robić sobie teraz wyrzutów.
- To jest takie trudne, Marysiu.
-Wiem, Piotrze. Wiem.
Przytuliłam go do siebie. Był taki dorosły i tak bardzo bezbronny.
Do szpitala zajechaliśmy późno w nocy. Oczywiście nikt nie chciał nas wpuścić na oddział. Udzielono nam tylko informacji, że stan Marioli jest bardzo ciężki i kazano wrócić rano. Bezduszne procedury!
Noc spędziliśmy w pobliskim hotelu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz