wtorek, 27 marca 2012

XLII.

Wykończyła mnie. Bieganie za Lenką po sklepach i szukanie sama nie wiem czego okazało się trudniejsze niż zakup ubrań dla całej rodziny. Ta zabawka nie bo, tamta nie bo. Niebo. Nie bo i już! Tłumaczenie, zachęcanie, uświadamianie, uśmiechanie na nic. Lenka wiedziała swoje i nikt nie był w stanie jej przetłumaczyć, że Mateusz na pewno ucieszy się z nowych klocków Lego, zestawu żołnierzyków lub samochodu z napędem. Ona szukała czegoś innego, zabawki, która nie tylko mu się spodoba, ale na pewno też go zaskoczy. Bo Lenka też kiedyś chciałaby taką zabawkę dostać. Oboje z Piotrem mieliśmy już serdecznie dość. Zdecydowaliśmy, że nie będziemy biegać za nią po sklepie, poczekamy przy kasie, a ona niech wybierze sama.
Podpierając futrynę obserwowałam Piotra. Był taki przystojny. I męski. I mój.
W końcu nadbiegła. Trzymała w ręku prostokątne pudełko a uśmiech na jej twarzy świadczył o tym, że w końcu znalazła to, czego szukała. Nareszcie.
-Mam, mam! -krzyczała biegnąc ku nam - Zobaczcie, znalazłam! To będzie na pewno super prezent dla Mateusza!
-Hmm. Super, że ci się udało - Piotr złapał ją w swoje objęcia. Aż była czerwona z przejęcia i szczęścia.
- Klocki dla majsterkowicza. Tu są tysiące elementów. I śrubokręty i śrubki i jakieś nożyczki...On chce coś majstrować jak dorośnie, więc już teraz będzie mógł zacząć. Nie musi czekać tyle lat!
Spojrzeliśmy krytycznym okiem na prezent, który wywołał taką euforię u Lenki i oboje przyznaliśmy jej rację. Fajna rzecz!
Zasłużyliśmy na filiżankę kawy. Lenka na ciacho. Tuż obok była kawiarenka, wolne stoliki, więc wstąpiliśmy. Gdy zajęliśmy miejsce rozejrzałam się po sali. Moją uwagę przykuła blondynka z długimi, rozpuszczonymi włosami w krwistoczerwonej kusej sukieneczce i jej partner. Paweł. Gdy blondynka delikatnie odwróciła głowę w stronę lady rozpoznałam ją. To była Alina
Piotr chyba wyczuł, że komuś się przyglądam, bo spojrzał w tym samym kierunku. Widziałam, że zaczęło się w nim gotować. Ścięgna na jego szyi niebezpiecznie się napinały. 
- Piotrze, może zmienimy miejsce? - zapytałam. Nie chciałam żadnych burd ani awantur, nie chciałam też towarzystwa Aliny. Jeszcze nas nie spostrzegli, mogliśmy się wycofać.
- Nie. - odpowiedź Piotra była krótka i rzeczowa.
-Może jednak?
- Nie kochanie, nie widzę najmniejszego powodu, dla którego powinniśmy stąd uciekać.
-Ale nie zrobisz głupstwa? 
- Ja? Nie. A powinienem?
-Nie. Ale tak pytam, na wszelki wypadek. 
-Bądź spokojna. Oni idealnie do siebie pasują - stwierdził i uśmiechnął się do mnie. Chyba też trochę się uspokoił.
Nie było mi łatwo udawać, że ich obecność nie przeszkadza mi. Byłam spięta i skrępowana. Już nas zauważyli. Przywitali się skinieniem głowy, a potem spoglądając w naszą stronę szemrali sobie coś do uszu i zaśmiewali po cichu. To było dla mnie przykre. 
- Chodźmy już stąd. - powiedziałam, gdy Lenka skończyła swoją szarlotkę. Źle się czuję w tym miejscu. Spojrzał się na mnie przeciągle. Miałam wrażenie, że jego myśli skupiły się na czymś konkretnym. Chwila zastanowienia....No tak!
- Chodzi mi o Alinę, nie o jej towarzysza - odparłam domyślając się tematu, wokół którego krążą jego myśli - z tym palantem nic mnie nie łączy.
- To dobrze - Piotr wziął moją dłoń i ucałował końcówki palców. - Tak więc, czy moje kobiety są gotowe do wyjścia? -  zapytał żartobliwie.
Byłyśmy.



***


Miał nadzieję że Marysia nie wyczuła jego zdenerwowania. Najchętniej zabiłby ich oboje! Zasługiwali na to. Nie mógł. Nie mógł pozwolić sobie na ośmieszenie i burdę w takim miejscu. Czort jeden wie, ilu tu jeszcze jego znajomych się kręci. Może mimo wszystko przez chwilę poczuł żal do Aliny, ale zaraz się otrząsnął. Nie mogła wybrać sobie innego faceta? Kariera tego sukinsyna i tak już dobiegała końca. Mieli poważne podejrzenia co do jego osoby, czekali na ostateczny ruch. Niestety, tymi informacjami nie mógł podzielić się z Marią.
Odetchnął z ulgą, gdy oddalili się od kawiarni.
- To teraz jedziemy do ciebie? - zapytał Piotr
-Tak! Tak! Jedziemy do babci! - rozkrzyczała się Lenka.
Wzruszyłam ramionami. Nic nie było do dodania.
Po drodze Piotr zatrzymał się na chwilę przy kwiaciarni. Wyszedł z niej z wielkim czarnym workiem i schował go do bagażnika.
- Co tam masz? - zapytała Marysia.
-No? Ja też chcę wiedzieć - kontynuowała Lenka
-Spokój, kobietki. Dowiecie się w odpowiednim czasie.
Przy obiedzie Lena opowiadała pani Krysi o prezencie dla Mateusza. Nagle odwróciła się w naszą stronę i zapytała.
- A jak będą moje urodzinki to też będę mogła zaprosić koleżanki i Mateusza?  I też będę miała wielki tort taki jak...
-A pro po tortu ! - przerwał jej Piotr - zaraz wracam! - powiedział trzymając palec na ustach aby powstrzymać gadatliwość  Lenki, ale gdyby nie matka Marysi na niewiele by się to zdało.
- Jak będą twoje urodzinki, kochanie, to babcia upiecze ci wielki i pyszny torcik w kształcie serca. Taki z brzoskwiniami i prawdziwą śmietaną. I oczywiście ze świeczkami.
- Naprawdę? Upieczesz mi babciu taki tort? Będę bardzo szczęśliwa - odparła zachwycona i jak zawsze w takich momentach rzuciła się pani Krystynie na szyję. Marysia zdążyła jeszcze pomyśleć, że plecy jej matki mogą nie unieść  takiego ciężaru gdy nagle przed nią stanął Piotr. Był jakiś inny. Bardziej odświętny, choć tak samo ubrany jak kilka chwil temu. Bardziej...poważny? W dłoniach trzymał wielki bukiet róż.
- Pani Krystynko, Lenko, mogę was tu poprosić na chwilę?
- Coś się stało, wujku ?
-Tak.
-Co takiego ? - Krystyna wpadła do pokoju ze ścierką w rękach. Widząc Piotra z kwiatami zatrzymała się na progu. Patrzyła na Marysię i na niego. Nic nie rozumiała.
- Pani Krystyno - zaczął bardzo oficjalnie - Mam wielki zaszczyt poprosić panią o rękę jej córki. Czy wyraża pani zgodę?
Spojrzał na Marię.
-A ty, Marysiu, czy zechcesz zostać moją żoną?  - zapytał cicho i z kieszeni marynarki wydobył pudełeczko. Otworzył je. W środku był śliczny pierścionek z białego złota z zielonym szafirem. Symbolem szczerości i wierności.
Obie stały jak skamieniałe. A jednak. Zrobił to. Krystynie szczęka zaczęła drżeć, Lenka patrzyła na nią z niepokojem w oczach. Jak to, to babcie też płaczą?
- Piotrze, to najszczęśliwsza chwila mojego życia! Jasne, że się zgadzam! Cóż to za pytanie w ogóle?! Marysiu? Wyjdziesz za Piotra? No, powiedz coś......
Spojrzała po ich twarzach. Na chwilę przymknęła oczy, aby uspokoić bicie własnego, nagle rozszalałego serca. Zaczerpnęła w końcu powietrze całą piersią i odrzekła:
-Tak Piotrze. Wyjdę za ciebie. Będę twoją żoną....
Włożył pierścionek na serdeczny palec jej prawej ręki. Spojrzała na niego. Pasował idealnie.
Wpadli sobie w objęcia. Lenka zabrała kwiaty, by nie upadły na podłogę. Bukietów było trzy. Jeden dała Pani Krystynie, największy przytrzymała dla Marii, która teraz była zajęta całowaniem jej wujka, a najmniejszy przytuliła do siebie. Tak pięknie pachniały i wcale nie kuły.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz