poniedziałek, 26 marca 2012

XLI.

To nie była łatwa decyzja. Potrzebowałam go. Nie mogłam już tak dłużej żyć. Niepewność zabijała mnie od środka. W którą stronę zmierzamy? Gdzie idziemy? Nie miałam ochoty jechać do Piotra o tej godzinie, ale zdawałam sobie sprawę, że on nie może. Nie był przecież sam. Nie mógł zostawić siostrzenicy. W końcu zebrałam się w sobie i gdy podjechała taksówka, byłam gotowa, by do niej wsiąść i pojechać do mężczyzny, którego kochałam i uczuć którego w ogóle nie rozumiałam. W taxi sączyła się muzyka z radia, kierowca był sympatyczny, ale mało rozmowny. Wyjątkowo w ten wieczór droga strasznie mi się wydłużała, było to pewnie spowodowane nietypowym zakorkowaniem ulic. Podobno gdzieś był wypadek i policja kierowała samochody właśnie na trasę, którą zmierzaliśmy. Złośliwość losu.  Droga, która normalnie zajmowała do dwudziestu minut już zajęła nam pięćdziesiąt. 
Z duszą na ramieniu dzwoniłam do drzwi Piotra. Otworzył po kilku sygnałach.
- Jednak przyjechałaś...
-Tak. Ale nie jestem pewna, czy powinnam.
-Powinnaś. Wskakuj - otworzył przede mną drzwi na całą szerokość - nie będziemy przecież rozmawiać w progu.
- Tak, tak. Masz rację - odparłam i wślizgnęłam się do środka. Byłam dziwie skrępowana jego bliskością. Chyba to wyczuł, bo wziął mnie za rękę i zaprowadził do salonu, po drodze pomagając mi zdjąć kurtkę.
- Rozgość się, siadaj. Co chcesz do picia? Może wino?
- Niech będzie.  - rzuciłam przez ramię mając nadzieję że pomoże mi się ono rozluźnić. 
Po chwili Piotr usiadł na przeciwko mnie. Patrzyłam na jego twarz, wpatrywałam się w jego niebieskie oczy, miałam ochotę poprawić kosmyk włosów zsunięty z czoła i zasłaniający mi widok. Był nieogolony. Jego dwu, trzydniowy zarost sprawiał, że był bardziej męski. Miałam ochotę rzucić się na niego, by poczuć jego ciepło. 
Milczeliśmy przez chwilę wpatrując się w siebie nawzajem. 
-Marysiu...
-Piotrze..
Zaczęliśmy równocześnie.
-No dobra, ty pierwszy...
-Zaczynaj..
Śmiech pozwolił nam trochę rozładować atmosferę.
-Mówię ja - krzyknęłam w końcu po chwili przypominając sobie o tym, że w pokoju obok śpi dziecko - Piotrze, ja pierwsza..... - przez chwilę zastanawiałam się, od czego powinnam zacząć. Miałam wrażenie, że wszystkie pytania, które ostatnio mnie nurtowały odbiegły w siną dal. Musiałam je odnaleźć w pamięci. - A więc....Hmm..Wydaje mi się, że na początek powinniśmy ustalić, co nas tak naprawdę łączy i czy w ogóle coś między nami jest....bo wcale nie jestem tego pewna. Zanim odpowiesz chciałabym abyś wiedział, że to, co mi się przytrafiło w żaden sposób nie łączy cię ze mną, więc nie musisz czuć się zobowiązany. Ale ja naprawdę muszę wiedzieć...
- Marysiu....Wydaje mi się, że zanim odpowiem ci na to pytanie, ty powinnaś udzielić mi odpowiedzi na inne. Wiem, że ostatnio dziwnie to między nami wygląda, że tak naprawdę jeszcze nic się nie zaczęło, a już związaliśmy się ze sobą w ...inny sposób. I już niestety, kochanie, nie jestem sam....
-To wiem, Piotrze. - odparłam szybko bojąc się, że powie coś za dużo, że mnie odrzuci, że nagle okaże się, że przyjaciółka to ze mnie fajna, ale nic poza tym.
-Uff. Masz tą świadomość, że biorąc mnie bierzesz też i Lenkę?
- Ależ, to przecież jest oczywiste! Piotrze! - zbulwersowałam się jego pytaniem.
- No co - zrobił jedną z tych swoich śmiesznych, dziecięcych min - musiałem się upewnić...
Wybuchnęłam śmiechem. I jak tu nie kochać takiego faceta?
-Piotrusiu, czy ty myślałeś, że teraz, jak was jest dwoje, to ja już cię nie chcę?
- Muszę ci się przyznać, że przemknęło mi to przez myśl....
-Powinnam się na ciebie obrazić! Za kogo ty mnie masz? Powinieneś wziąć pod uwagę także ten fakt, że moja mama jest babcią dla twojej siostrzenicy! Może nie formalną, ale jednak - uśmiechnęłam się na widok jego wielkich, dziwnie zamglonych oczu. Już dłużej nie mogłam. Przykucnęłam obok i przytuliłam się do niego.
-Tak bardzo mi ciebie brakuje, Marysiu - wyszeptał tuląc moją twarz do swojej. - Też już dłużej tak nie mogę. Tęsknię do ciebie, potrzebuję Cię. Chcę być z tobą. I to, co się wydarzyło, i twoja niepewność nie ma dla mnie najmniejszego znaczenia. Nie byłem fair w stosunku do ciebie. Jak ci opowiem teraz o braku zasięgu i internetu, o braku ładowarki do telefonu w momencie, gdy wziąłem urlop i pojechałem do Poznania pewnie mi nie uwierzysz. Też bym nie wierzył. Pewnie też czułbym się odrzucony, ale Mario - zapomnijmy o tym co było, zacznijmy od nowa....Dajmy sobie szansę.
Spojrzałam w te moje kochane oczęta. Przez chwilę zastanawiałam się, gdzie podziały się te wszystkie pytania, na które potrzebowałam odpowiedzi. Ale, czy w ogóle były jakieś pytania? 
-Piotrze, czy ktoś ci już kiedyś mówił, że śmiesznie wyglądasz w pidżamie?
-Słucham ? - chyba nie spodziewał się takiego pytania. - Aaaaaaaa. Tak. Lenka. Że wyglądam jak dziadzio Smerf. Nie papa. Dziadzio! To prezent od Marioli. Ostatni.... Niebieska pidżama. Tylko ona mogła wpaść na coś takiego...Kocham cię.
Śmiejąc się nie dosłyszałam. Po chwili dotarło do mnie.
- Co powiedziałeś? - zapytałam
- Nic. Kocham cię.
- Kochasz mnie? Wiesz co, to się bardzo dobrze składa, bo ja ciebie też.
Nie, nie kochaliśmy się. Ale to i tak była wspaniała noc. Mężczyzna, który był moim światełkem w tunelu wyznał mi miłość.


Rankiem nakryła nas Lenka. Byliśmy grzeczni, Piotr spał w swojej smerfowej pidżamie, ja w jego podkoszulku. Gdy zorientowała się, że jej wujek nie jest sam rozpłakała się i wybiegła z pokoju. Pobiegł za nią. Słowa, które wyrzuciła z siebie pomiędzy potokiem łez i szlochu zatrzymały moje serce na chwilę:
- Już mnie nie potrzebujesz......nie chcesz mnie za swoją córeczkę? Będziesz miał inne dzieci? Nic tu po mnie?!! Gdzie mam iść? Do kogo? Przecież mojej mamusi już nie ma....
Żal w jej głosie zabijał. Stanęłam w drzwiach, spojrzałam na Piotra. Próbował ja przytulić, ale wyrywała się z jego ramion.
-Króliczku....
-Nie jestem już twoim króliczkiem - jej wielkie oczka tonęły we łzach. Malutkimi piąstkami próbowała je zakryć.
 -Jesteś. Zawsze będziesz. - odparł cicho, bezbronnie i popatrzył na mnie.
-Lenko, myszko. To nie jest tak, jak myślisz. - powiedziałam spokojnie i podeszłam do niej, ale nie próbowałam jej przytulić na siłę.- Pamiętasz swoją koleżankę Olę? Ona miała mamusię i tatusia. Na pewno masz też inne koleżanki, które mają oboje rodziców. Ty zawsze byłaś tylko z mamą, bo czasami tak się właśnie zdarza. Mateusz, synek pani Moniki też ma tylko mamusię. A my chcielibyśmy, żebyś ty miała i tatusia i drugą mamusię. - słuchała mnie uważnie, już nie szlochała tak bardzo. Zbliżyłam się do niej, posadziłam ja na kolanach. - Bo widzisz, króliczku. Twój wujek kocha ciebie, a ja kocham twojego wujka. Myślisz, że możemy się nim trochę podzielić i dasz mi kawałek jego ? Tak na niby. Kawałek jego serduszka, żeby mnie też troszkę kochał? Bo on ciebie nigdy nie zostawi i ty zawsze będziesz dla niego najważniejsza. I dla mnie też. Bo ja też cię kocham, wiesz? I moja mama cię kocha. Zobacz, dla ilu ludzi jesteś ważna osóbką. Nie możesz myśleć, że dla nikogo nie jesteś ważna i nikomu nie potrzebna, bo to nie prawda. I Mateusz też bardzo cię lubi i zaprosił cię na swoje urodzinki. Pójdziesz ze mną do niego ? - z tego wszystkiego całkiem o tym zapomniałam.
-A kiedy ? - zapytała Lenka wycierając twarz rękawkiem od koszulki nocnej.
-W sobotę.
-Nie wiem, czy mogę. Ale chciałabym. I chciałabym sama kupić mu prezent. A czy to znaczy, że teraz się zaręczycie a potem będzie ślub?
- Jeśli się zgodzisz, to tak - odparł Piotr i uśmiech rozjaśnił jego twarz.
-Lubię śluby. I będę mogła nieść kwiaty tak jak taka dziewczynka w filmie?  I będę miała różyczki we włosach? I suknię piękną jak twoja?
-Jasne, króliczku.
-Hmm. I będzie taki wielki tort?
- Mhm.
-No, to chyba się zgodzę. - Zastanawiała się przez chwilkę wiercąc palcem dziurę w głowie. - Ok. Możecie to zrobić. - odparła w końcu.
Wycałowaliśmy ja wspólnie ze wszystkich stron i poszliśmy szykować śniadanie. Był już najwyższy czas, by zacząć szykować się do pracy i przedszkola. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz