Próbowaliśmy powoli wracać do normalnego życia. Piotr i Lenka, choć widywaliśmy się codziennie, bardzo zamknęli się w sobie. Cierpieli. To było ich wspólne cierpienie, do którego nie byłam dopuszczona. I choć niejednokrotnie próbowałam, w momencie, gdy przekraczałam niewidzialną granicę, czułam, jak Piotr mnie odtrąca. Od momentu, gdy straciłam dziecko aż do tej pory czułam się potrzebna, zauważana, czasami może nawet i kochana. Teraz coś się zmieniło. Znów. Piotr to jedna wielka zagadka, której rozwiązania nie znam. Nawet nie zapytał, co usłyszałam w gabinecie, gdy poszłam na kontrolną wizytę.
Mama, gdy opadły emocje związane z moją niedonoszoną ciążą i pogrzebem Marioli próbowała wyciągnąć ode mnie informacje. Ale czym miałam się z nią podzielić? Miałam rodzonej matce przyznać się do tego, że w krótkim czasie uprawiałam seks z dwoma mężczyznami i że ojcem mojego dziecka wcale nie musiał być Piotr? Zabiłabym ją. Lepiej, niech już myśli, co chce.
Była szczęśliwa, gdy Lenka rzucała jej się na szyję i z apetytem wcinała specjalnie dla niej przygotowaną zupkę albo pierś z kurczaka. To było jej ulubione danie, któremu nigdy nie umiała odmówić. Dobrze, że oprócz kurczaka mama smażyła także inne kotlety. Stało się już zwyczajem, że gdy Piotr odbierał Lenkę z przedszkola przyjeżdżali do nas na obiad. Gdy nie mogli, mama chodziła naburmuszona. Koniecznie powinnam postarać się o wnuka dla niej. Miałaby chociaż kim się zająć.
Ale jeszcze nie teraz. I to nie dlatego, że nie powinnam. Nie miałam konkretnego faceta na potencjalnego ojca. Kochałam Piotra. Ale co czuł do mnie on?
Pierwszy dzień w pracy był totalną porażką. W jakiś sposób Iza dowiedziała się, dlaczego byłam w szpitalu i teraz w firmie aż huczało od domysłów i plotek. Przechodząc korytarzem czułam na sobie ironiczny wzrok, odkręcałam głowę na widok półuśmiechów i jawnych kpin na mój temat.
-Grażynko, to jest nie do zniesienia! - krzyknęłam wchodząc do biura z kawą w dłoniach.
-Przejdzie im, nie przywiązuj wagi do ich złośliwości. W tej firmie dawno już nie było żadnego skandalu.
-Oooo, dziękuję, że po imieniu nazwałaś to, co mnie się przytrafiło....
- Nie przesadzaj, Marysiu. Dobrze wiesz, co mam na myśli - odparła Grażyna uśmiechając sie w moją stronę.
-No, dobra, wiem, ale bycie w centrum uwagi nie należy do najprzyjemniejszych rzeczy. I to jeszcze z takiego powodu! Paweł też się ze mnie nabija, a przecież... - zatkałam ręką usta. Kurcze, wygadałam się.
-Paweł? A ja myślałam, że to...
-Piotr?
-Mhm.
-Hmm. Grażynko, pewnie zmienisz swoje zdanie o mnie, ale ja w końcu muszę to komuś powiedzieć. Nie wiem, który z nich był ojcem mojego nienarodzonego dziecka. Spałam z oboma.
Grażyna delikatnie zmarszczyła brwi. Już szykowałam się na przyjęcie jej ataku, gdy powiedziała:
- I ty nie wiesz, kto stoi za tymi wszystkimi świństwami które ostatnio cię spotykają? Za tymi dziwnymi zamówieniami, zdjęciami i donosami? - aż wstała z krzesła i podeszła do mnie.
-Marysiu, naprawdę nie domyślasz się, kto może mieć ci za złe takie zachowanie?
- Grażynko, przecież dobrze wiesz, że nie. Zresztą szef i informatycy też jeszcze nic nie wiedzą.
- I nie będą wiedzieć. Osoba, która miesza w twoim komputerze to nikt inny, jak tylko nasz informatyk. Przecież wiesz, że Paweł oprócz pracy w innym dziale ma u nas dodatkowy etat informatyka. A on nie pozwoli sobie w kaszę dmuchać. Przy nim Izka to pikuś. Uwierz.
-Kurcze. Paweł? Nie pomyślałabym...
- A powinnaś zacząć od niego.
- Pewnie masz rację. Chyba powinnam powiedzieć o tym szefowi.
- Nie. Nie ma takiej potrzeby. Gdy ciebie nie było, był spokój. Teraz wróciłaś, musimy poczekać na rozwój wypadków. Po prostu bądź czujna i ostrożna.
-Przyłapiemy go na gorącym uczynku?
-Coś w tym stylu - odparła tajemniczo Grażyna. Ktoś zapukał do drzwi. Ukazała się w nich Monika.
- Przepraszam, kobietki, że wam przeszkadzam, ale ja tylko na chwilę. - powiedziała wchodząc.
-Cześć, Moniko. Nie krępuj się. - powitałam ją.
-Dzięki. Marysiu. Przyszłam do ciebie, zapytać jak się czujesz. Przepraszam, że nie odwiedziłam cię w szpitalu. Nie bardzo miałam jak. No a potem cała ta sytuacja z siostrą Piotra.... nie wypadało....
- Poczekaj! Poczekaj....poczekaj..... - zastanowiłam się przez chwilę nad tym, co usłyszałam. - Czy wy mi chcecie powiedzieć, że wszyscy wiedzą o tym, że spotykam się z Piotrem? - zaczerwieniłam się na samą myśl o tym, że właśnie tak może być.
- Mhm. - odparły równocześnie kiwając głowami.
-O jej.... Uffff.... I co teraz?... Przecież jak szef się dowie, to polecę z pracy!
- Marysiu. Nie panikuj.I nie denerwuj się. Szef wie. Ja mu o tym powiedziałam - odparła Grażyna.
- Ty?! - jej szczera odpowiedź zwaliła mnie z nóg. -Chcesz się mnie pozbyć? Przecież wiesz, czym kończą się romanse w tej firmie.
- Powinnam teraz powiedzieć - było pomyśleć wcześniej - odparła niczym nie zrażona Grażyna - ale, na szczęście, udało mi się uzyskać dla was dyspensę u szefa. To wszystko przez Alinę.
- Przez Alinę? Grażyno, jestem w pracy od pięciu godzin, a ty nawet słowem nie zdradziłaś się w tym temacie... - czułam, jak siły mnie opuszczają i zbiera mi się na płacz.
- A po co? Czy twoja wiedza na ten temat coś by zmieniła?
- Nie wiem. Może nie, ale nie czułabym się oszukana przez ciebie. - odparłam ze łzami w oczach - Nie przypuszczałam, że możesz mi to zrobić! - krzyknęłam szukając chusteczek w torebce, bo już nie umiałam zapanować nad łzami.
-Ależ Mario! Ty mnie nie słuchasz! Przecież powiedziałam ci, że to wszystko przez Alinę! Po pogrzebie spotkała się z szefem, to jej wuj przecież, i naopowiadała mu o tobie dziwne i wymyślone historie. Gdy się dzielił nimi ze mną, nie wiedziałam, czy się śmiać, czy też płakać. To było szokujące doświadczenie i nie będę ci tu przytaczać słowo w słowo, pociesz się tylko informacją, że powiedziałam szefowi, że tak, spotykasz się z Piotrem i że kto jak kto, ale właśnie nasz szef powinien się cieszyć , że w tak przykrym momencie życia Piotr ma przy sobie kogoś, kto go wspiera! Przyznał mi rację.
Patrzyłam się na nie oczami, które nic nie widziały. Bardzo powoli dochodziły do mnie usłyszane nowiny. Czyli - już wszyscy wiedzą. Czyli - Piotr też już wie, że szef wie. Może dlatego tak bardzo odsunął się ode mnie? Może fakt, że tak nagle stracił zainteresowanie moją osobą, a odwiedzał nas głównie ze względu na Lenkę, jest powiązany z tym, co właśnie usłyszałam? Może moja ciąża nie ma z tym nic wspólnego ? Ja już nie wiedziałam nic. Ja chciałabym się tylko na chwilę do niego przytulić. Poczuć jego bliskość, jego zapach. Poczuć przez chwilkę, że jestem dla niego ważna.
- Chyba za bardzo się pospieszyłyście - odparłam po chwili. - Piotr ma mnie w nosie.
Obie spojrzały na mnie ze zdziwieniem.
- Jesteś pewna? - zapytała Monika.
- Raczej tak. Stracił zainteresowanie moją osobą.
- Nie wierzę. - odparła Grażyna kręcąc głową.
-A powinnaś -odparłam tylko. Nie było się nad czym rozwodzić.
-Kurcze, a ja przyszłam do ciebie z zaproszeniem na urodziny dla Lenki. Mój synek tak bardzo ją polubił, że bez niej nie chce żadnej imprezy.
- Piotr pewnie nie będzie miał nic przeciwko, żeby poszła.
-Ale ja liczyłam na to, że w czasie gdy dzieciaki będą się bawić, my poplotkujemy - odparła Monika.
Zrobiło mi się jej żal. Nie miała z kim pogadać. Tak jak i ja.
- Coś wymyślę - uśmiechnęłam się pod nosem - Najwyżej porwę Lenkę na kilka godzin.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz