Trzy dni spędzone w szpitalu odbiły się na moim samopoczuciu. Z jednej strony było mi niezmiernie żal z powodu dziecka, które straciłam, z drugiej natomiast.... może tak jest lepiej? I tak nie wiedziałam, kto mógłby być jego ojcem. A gdyby okazało się, że to dziecko Pawła? Czy potrafiłabym je kochać z taką samą siłą, jak dziecko Piotra? Przecież czułam się przez niego wykorzystana i skrzywdzona. To nie było w porządku.
Kobiety, z którymi dzieliłam salę miały różne dolegliwości związane z ciążą. A to za mały płód, za wczesne skurcze, kłopoty z ciśnieniem. Nie chciałabym już tam wracać. Chwilowo cieszyłam się z radości, jaką dawał mi Piotr i Lenka. Oboje bardzo przejęli się moim losem. Lenka obawiała się, że może być ze mną tak, jak z jej mamą. Taka mała, a już takimi dorosłymi problemami żyła.
Mama na mój widok niezmiernie się ucieszyła. Przygotowała wystawny obiad, podawała mi co lepsze kąski.
- Jak mogłaś mi córuś nie powiedzieć, że w ciąży jesteś? Zaopiekowałabym się tobą inaczej... - powtarzała w kółko.
Było mi przykro z jej powodu. Nie zasłużyła sobie na cały ten strach i obawy, które jej niechcący zgotowałam.Widziałam, że cierpi. Postanowiłam, że wynagrodzę jej ten ból w inny sposób.
Piotr natomiast rozkwitał. Kwiaty, które od niego dostałam, zastawiały najpierw całą szpitalną salę, a teraz dom. Były wszędzie.
-Marysiu, ty musisz teraz zadbać o siebie bardziej, niż wcześniej - powtarzał ciągle - zjedz tego grejpfruta, on ma dużo witamin.
Gdy kaprysiłam, przemawiał do mnie jak do dziecka. To było zabawne i rozbrajające. I takie mi potrzebne.
Ponieważ byłam na zwolnieniu lekarskim, nie musiałam przez całe dwa tygodnie spotykać się z ludźmi, którzy otaczali mnie w pracy i w końcu mogłam odpocząć. Czasami tylko Grażyna dzwoniła do mnie z zapytaniem jak się czuję i co powinna zrobić, aby nie przesadzić z zamówieniami.
Miło było posiedzieć w przydomowym ogródku, powygłupiać się z Lenką, popatrzeć w tęskniące oczy Piotra.
Już nie ukrywał uczuć do mnie. Miał je wypisane na twarzy. I ja i moja mama nie miałyśmy żadnych złudzeń patrząc na niego. Był przesadnie ostrożny i przewrażliwiony. Przy każdym moim gwałtowniejszym ruchu patrzył na mnie z troską, widać było, że się martwi. Trochę mnie to bawiło i jednocześnie podbudowywało. Czyżbym w końcu znalazła mężczyznę, który będzie żyć dla mnie i ze mną? Czasami gdzieś przez myśl przebiegała mi Alina, ale starałam się nie zwracać na to uwagi. Ja potrzebowałam jego, Lenka potrzebowała mnie i mojej mamy.
- Babciu, nawet nie wiesz, jak się cieszę,że ciebie mam - mawiała i rzucała jej się na szyję. A mama wtulała jej niewielkie ciałko w siebie i promieniowała radością.
Aż w końcu w czwartek Piotr otrzymał wiadomość ze szpitala:
- Pańska siostra odchodzi. Proszę przyjechać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz