niedziela, 4 marca 2012

XXVIII.

Pozbierałam się w sobie, wyszłam z wanny, wysuszyłam włosy. Gdy wciągałam na siebie stary, rozciągnięty dres pojawiła się mama:
-Córeczko, wszystko w porządku? Paweł tak nagle wyszedł, nawet się nie pożegnał.
Oczywiście musiała wejść aż do łazienki, żeby przekonać się , że jej latorośli prawie nic się nie stało.
-Mamo! Proszę. Ubieram się.
-No myślałby kto, że własnej matki będziesz się wstydzić! Zdrzemnęłam się chwilkę i ....a co ty córeczko taka mizerna jesteś? No powiedz mamci, stało się co ?
-Nie, mamuś. Nic się nie stało. Tylko....tylko... - nic więcej nie powiedziałam, bo nie byłam w stanie. Zdradliwe łzy znów popłynęły z moich oczu sikając na boki.
-Oj, córuchno, już mi nie wmawiaj, że nic ci nie jest! Tak to ty się nie zachowujesz.
Podeszła do mnie, wzięła pod łokieć i posadziła na kanapie, gdzie jeszcze całkiem niedawno Paweł korzystał z mojego pozwolenia, na które nie wyraziłam tak do końca zgody. Podała chusteczki i czekała. Nie wiedziałam co jej powiedzieć, od czego zacząć.
- Mamo, dlaczego życie takie bez sensu jest ? 
-Oj, Marysiu. Ono nie jest bez sensu. Może tylko czasami bardzo długo go szukamy i nie zawsze tam, gdzie powinnyśmy....- zaczęła jak zawsze, filozoficznie - Popatrz na swojego brata. Niby bezsensownie się zakochał, nie przepadaliśmy za Sylwią, choć zawsze starałam się ją kochać tak jak i was, a jakie piękne i mądre dzieciaki z tej miłości są. Uważasz, że Tomek i Martynka są bez sensu ?
-Oj, mamo ! Oczywiście, że tak nie uważam. Ale z własnym życiem sobie nie radzę....
-Bo szukasz. A jak człowiek szuka to i błądzi. Ścieżki myli, podąża tymi łatwiejszymi, z których na końcu zło wychodzi. Ale ty też swoją znajdziesz, uwierz starej mateczce, tylko dobrze na boki się rozglądaj. Bo sens twojego życia to ty już znasz. Tylko może jeszcze o tym nie wiesz. No i powiesz mi w końcu, co z Pawłem? 
-Powiedzmy, że pokłóciliśmy się trochę....
-Aha.Nie pierwsza to pewnie i nie ostatnia kłótnia. 
-Nie umiem facetów zrozumieć , mamusiu.
-Heh. A która z nas to potrafi? Długo uczyłam się twojego ojca. I gdy wydawało mi się, że znam go już na pamieć, że potrafię odgadnąć czego mu trzeba, czymś nowym mnie zaskakiwał. Tak to już na tym świecie jest. No, czas już na mnie, Mrunia pewnie już na fotelu czeka. Rozumiesz córeczko, że kota w potrzebie zostawić nie mogę? 
- Jasne mamciu - uśmiechnęłam się do niej - idź do swojego maleństwa.
Moje postanowienie o nie myśleniu o niczym oczywiście spełzło na niczym. Przez myśli przewijał mi się Paweł. Kim on był tak naprawdę? Kim ja byłam dla niego ? Po dzisiejszym wydarzeniu wiedziałam, że nie chcę dłużej tej znajomości ciągnąć. Pomimo miłych słów wydawał mi się grubiański w swoich poczynaniach. I jak on mnie traktował? Czułam się jak jego osobista pochwa do rżnięcia. Muszę zakończyć tą znajomość koniecznie!
Włączyłam komputer, ciekawa wiadomości ze świata. Otworzyłam pocztę. Otrzymałam meila od Piotra.
Zamiast treści było zdjęcie z dzisiejszego popołudnia. Oboje byli cali upaprani w pomarańczowej farbie, ale uśmiechnięci, z pędzlami w dłoniach.Piotr czule obejmował swoją siostrzenicę, jej twarz promieniowała radością. Chciałabym porozmawiać z Piotrem o jego siostrze, dowiedzieć się czegoś więcej, ale nie było na to ostatnio okazji. Dochodziła dziewiętnasta. Nie jest jeszcze tak późno, żebym nie mogła odwiedzić ich choć na chwilkę - pomyślałam i zaczęłam wciągać na siebie dżinsy i bluzę sportową. 
Zbiegłam na dół, zapytałam mamę, czy mogę zawieść dzisiejszą zupę Piotrowi i Lence. Uśmiechnęła się pod nosem, chyba nawet coś powiedziała, ale nie dosłyszałam jej w hałasie, który sama zorganizowałam. Kilka minut później  przedzierałam się przez Warszawę w stronę Ursusa, gdzie mieszkał. Znałam jego adres, ale nigdy u niego nie byłam. Kilka minut zajęło mi rozpoznanie terenu, odnalezienie bloku i wdrapanie się na piętro. Przed ósmą zadzwoniłam do drzwi.
- Chwileczkę! - usłyszałam jego głos. - Już idę.
Po chwili, która myślałam, że nigdy się nie skończy, raczył otworzyć.
-To tak się wita spóźniony obiad? Chwileczkę? Myślałam, że skonam tutaj pod drzwiami.
-Maria! To ty?! Kurcze, jak miło! Wskakuj! Lenka, zobacz, kto do nas przyszedł!
Naprawdę ucieszył się na mój widok. Lenka też. Wskoczyła mi w ramiona razem z całą pomarańczą, jaką miała na sobie.
-Jak dobrze Marysiu, że przyszłaś do nas. Właśnie tłumaczę wujkowi, że to ja muszę zająć wannę, bo inaczej nie pozbędę się tej farby , co mam na sobie! A on mówi, że już późno i że pod prysznicem będzie szybciej, bo przecież jeszcze trzeba ubranka na jutro poprasować, a on umie prasować tylko koszule, wiesz? I jeszcze kolacji nie naszykował i każe mi samej sobie radzić. Marysiu, on jest dzisiaj okropny! - powiedziała ze łzami w oczach i podkówką na twarzy.
-Wiesz co, kochanie, wydaje mi się, że Piotr nie bardzo wie, jak poradzić sobie z kilkoma rzeczami na raz. Chodź, my , jako kobiety, na pewno damy sobie ze wszystkim radę. Twojemu wujkowi damy zupę, niech ją podgrzeje, a ty szoruj po pidżamkę, umyjemy się. A następnym razem, gdy będziecie coś malować, pamiętajcie o założeniu czapek na głowy! 
Piotr opierał się o ścianę w korytarzu, wyraźnie uszczęśliwiony możliwością  rozładowania konfliktu z siostrzenicą. Podałam mu termos z zupą, uśmiechnęłam do niego i poszłam za Lenką. Oczywiście nie omieszkałam skorzystać z okazji i porozglądać się po wnętrzu, w którym się znalazłam. Całe mieszkanie było prześliczne i gustownie urządzone. Przyszło mi na myśl, że to raczej nie jest zasługa Piotra, ale już nadbiegała Lenka i musiałam podążyć za nią do łazienki. 
Farba wcale nie chciała schodzić, miejscami zdążyła zaschnąć. Największy problem stanowiły włosy. Gdy w końcu, podczas śmiechu i przekomarzań udało mi się wydobyć Lenkę spod pomarańczowej mazi i porządnie ją umyć, Piotr zastukał do drzwi z informacją, ze jak będziemy się dłużej grzebać to zupę trzeba będzie podgrzewać jeszcze raz. W końcu opuściłyśmy łazienkę. Nie zdążyłyśmy jej porządnie posprzątać, przecież sam nas poganiał, ale nie obyło się bez komentarza z jego strony : 
-No tak, dwie baby w łazience i od razu bałagan że hej.
-Ależ Piotrze! Jakie baby? Kobietki. - zaśmiałam się .
-No właśnie wujku, kobietki! 
Lenka zjadła, umyła zęby, wybrała sobie ubranka na jutrzejszy dzień i położyłam ją do łóżka. Piotr w tym czasie próbował zmyć z siebie farbę. 
-Ale posiedzisz chwilkę przy mnie - powiedziała do mnie. Wyglądała słodko w swoich blond lokach, w różowej pościeli. 
- Ty sobie kochanie leż w łóżeczku, a ja zajmę się twoimi ubrankami. Troszkę je przeprasuję , ok?
-Mhm. Może być.
Żelazko znalazłam w pokoju obok, deskę do prasowania w składziku. Lenka przyglądała się temu, co robię.
-  Mama tez mi prasowała ubranka czasami. I ja też umiem prasować, wiesz? Ale raz się troszeczkę oparzyłam, i potem już nie chciałam prasować.Bardzo bolało.
-Jak będziesz troszkę starsza, na pewno nie będziesz się bała tego robić.  - odparłam odkładając różową bluzeczkę oczywiście z napisem hello kitty na bok.
- Marysiu, a ty pijesz wódkę?
-Nie kochanie, bardzo sporadycznie, ale nie lubię alkoholu. A dlaczego pytasz?  - zapytałam zdziwiona.
- Nie, nic. Tak tylko. Bo wiesz...moja mama bardzo lubiła pić wódkę. I tak sobie myślę, że jak może zamieszka ze mną u wujka to nie będzie piła?
- Nie będzie kochanie, nie martw się - Piotr pojawił się w drzwiach. Miał na sobie szorty i podkoszulek. Z mokrych włosów skapywała mu woda na plecy, ale wcale się tym nie przejmował. Właśnie składałam deskę do prasowania, a on podszedł do łóżeczka Lenki, pocałował ją w czoło i życzył miłych snów. 
Oboje wyszliśmy z pokoju, gasząc światło.
- No to teraz już wiesz wszystko.... - stwierdził.
- Wszystko i nic - odparłam bardziej do siebie niż do niego.
-Usiądź - powiedział i wskazał mi jeden z dwóch pluszowych foteli. - Napijesz się ?
- Nie, dziękuję. Chyba powinnam już iść.... - byłam skrępowana jego bliskością, zdałam sobie sprawę z faktu, że nie powinnam tu przyjeżdżać. Dopóki była Lenka, było ok. Ale teraz, gdy mała spała, mój pobyt tu wydawał mi się nie na miejscu.
-Nie odchodź. Porozmawiajmy. Wiesz,że Mariola lubiła wypić, mówiłem ci o tym. Ona piła bardzo dużo. Zaniedbywała Lenkę, to też już wiesz. Ciężko jest żyć takiemu dzieciakowi ze świadomością, że w jej rodzinie nie wszystko jest w porządku. Fakt, że nie zna swojego ojca jest wystarczająco ciężki, a tu jeszcze matka alkoholiczka.... - oparł twarz na dłoniach. Widać było, że rozmowa na ten temat nie jest dla niego łatwa. - Ale to jeszcze nie wszystko. Poznałaś Alinę. Jest moją koleżanką z młodości. Wiele razem przeszliśmy. I choć nic nas nie łączy, ubzdurała sobie, że jeśli nie ona, to na pewno ty nie będziesz ze mną. Nie wiem, czy coś widziała wtedy na spotkaniu, czy tylko czegoś się domyśla, a może to ten fagas, Tomek, jej namieszał - odruchowo złapał się za oko i je potarł.- W każdym bądź razie stwierdziła, że będzie cię niszczyć. To bardzo zła kobieta jest i wiem, że jak się na kogoś uweźmie to nie popuści. Rozmawiałem dziś an ten temat z szefem.... Pokazywał mi anonimy...ale to raczej nie w jej stylu. Z jej strony możesz spodziewać się bezpośredniego zagrożenia, Marysiu. Nie myśl, że mówię ci to po to, by cię z tym problemem zostawić.
- A po co ? Jezu, do tego wszystkiego co mam na głowie jeszcze tylko jej mi brakuje.... - powiedziałam z westchnieniem.
- Przykro mi.
- Nie Piotrze. Wcale nie jest ci przykro. Pozwoliłeś mi uwierzyć, myśleć, że coś cię z nią łączy... Pozwoliłeś - podniosłam głos - Wtedy, na spotkaniu, pozwoliłeś mi się poczuć jak rzecz. Ok, przerżnąłem ją, ale co to za kłopot ? Tak myślałeś, prawda? - poczułam jak powietrze uchodzi ze mnie. - i pobiegłeś w jej ramiona, zostawiłeś mnie samą...
- Nie chciałaś mnie, kazałaś zostawić się w spokoju! Pamiętasz?
- Ale nie chciałam widzieć cię w ramionach innej! A ona ciągle wisiała na tobie! Piotrze, nawet nie wiesz, jak bardzo namieszałeś w moim życiu...... - rozpłakałam się. Tego już było dla mnie za wiele.
-Mario....Marysiu.... O co chodzi? O co mnie oskarżasz? - zapytał i kucnął przy mnie, starając się  oderwać moje dłonie od twarzy.- Powiedz, proszę....Jesteś ostatnią osobą na ziemi, której życzyłbym źle....
Szlochałam. Nie byłam w stanie wydobyć z siebie głosu, powiedzieć kilku mądrych słów. Gdyby wcześniej powiedział mi, że nie jest z Aliną, nie wdałabym się w tą całą przygodę z Pawłem.... - na myśl o nim mój szloch przeszedł w płacz - Piotrze, ależ się to wszystko pogmatwało....Lepiej będzie,  jak już sobie pójdę... - chciałam wstać, ale powstrzymał mnie.
-Nie Mario ! Teraz już mi nie uciekniesz. Wyjaśnijmy to wszystko w końcu tak, jak należy!
- A cóż tu jest do wyjaśnienia? Fakt, że tak mnie olałeś, nie odzywałeś się przez kilka dni, pozwoliłeś mi wierzyć, że jesteś z Aliną, jej durne telefony do mnie w których wyzywała mnie od suk albo też w których mi groziła doprowadziły do tego, że związałam się z Pawłem. Jestem z Pawłem, Piotrze! Rozumiesz!? Przez twoje durne milczenie, jestem z Pawłem......Z nim!
Wybiegłam z jego mieszkania.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz