sobota, 3 marca 2012

XXVII.

Jeszcze dobrze nie weszłam do biura, a już byłam potrzebna w kilku miejscach na raz. Zaczęłam od szefa. W końcu najważniejszy był w tym całym otaczającym mnie bałaganie. Zapukałam do drzwi.
-Witam, chciał pan ze mną rozmawiać?- zapytałam po wejściu.
-Tak, Mario. Mam kilka spraw do ciebie. Jak noga? 
-Dziękuję, dobrze. Dawno już o niej zapomniałam.
-To dobrze. Mario, dochodzą do mnie różne pogłoski na temat tego, co dzieje się w firmie. Wszystko u ciebie jest w porządku ? 
Przez chwilę zastanawiałam się , czy powiedzieć mu o podłożonej noce Izki, jej gadaniu na mój temat. A może powinnam przyznać się do romansu z Piotrem i Pawłem ? Przecież wszyscy doskonale wiemy, że bliskie związki dla dobra firmy są zakazane. Ale z drugiej strony  - czy ja w ogóle byłam w jakimś związku ? O co może mu chodzić? Kto i co na mnie doniósł?
- Wszystko w porządku, szefie. 
-Nikt cię nie nagabuje? Nie narzuca się? 
- Raczej nie, szefie....-  nie miałam bladego pojęcia, o co pyta.
-Z innymi oddziałami masz dobry kontakt? Nie ma zgrzytów ? 
-Nie....Raczej nie....Staram się być pomocna, czasami też potrzebuję czyjejś rady, ale wszystko odbywa się tak, jak należy. Nikt nie odmówił mi pomocy......Ale panie Mirku, proszę powiedzieć o co chodzi, bo taka zabawa w kotka i myszkę to nie dla mnie - powiedziałam w końcu to, co miałam na końcu języka.
-I to właśnie mi się w tobie podoba.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Nadal nie znałam odpowiedzi na moje pytanie.
Popatrzył przez chwilę w okno, potem na mnie, potem obrzucił wzrokiem biurko i w końcu rzekł:
- Nie jestem pewien, czy powinienem dzielić się z tobą informacją, którą otrzymałem, ale cenię cię jako pracownika, wiem, że jesteś sumienna, wywiązujesz się ze swoich obowiązków i nie tylko, cenię sobie twoją szczerość i odwagę. Zachowujesz się bardziej jak mężczyzna niż kobieta - o, nie , nie mam zamiaru ci w tym momencie ubliżać, wręcz przeciwnie - chcę ci pokazać że jesteś równym partnerem w dyskusjach. I Grażyna i Piotr mają o tobie jak najlepsze zdanie, ja dołączam się do nich.Lecz pojawił się pewien problem. Mam wrażenie, dziewczyno - szef przeszedł na bardziej poufały ton - że masz wrogów. Najprawdopodobniej wśród kolegów. A może koleżanek? Otrzymuję ostatnio anonimy. Pocztą. - powiedział i wyciągnął z szuflady grubą białą kopertę. - Przychodzi po kilka na dzień, puszczone z różnych miejsc, nie tylko z Warszawy.
-A mogłabym je przeczytać? - zapytałam lekko zdziwiona. Święta to ja może i nie jestem, ale bez przesady!
-Tak, proszę.
Wzięłam z jego ręki kopertę i wyciągnęłam zawartość. W środku było osiem kartek z tekstem napisanym na komputerze. Treść miały raczej podobną : ....Informuję, że Maria Gawron to szulerka, która dąży do kariery przez łóżko.....to zołza i bardzo nieodpowiedzialna osoba, która znajduje się na nie odpowiednim stanowisku.....romansuje z męską częścią naszej firmy!!!!.....jest dziwką.....ona doprowadzi firmę do upadku!.....i tym podobne epitety. Nie przeczytałam całości. To, na co rzuciłam okiem w zupełności mi wystarczyło, aby zrozumieć intencję osoby, która na mnie doniosła.
-Panie Mirosławie. To wszystko to są gołosłowne pomówienia! Nie będę brać ich do siebie. Mam wrażenie, że ktoś chce wygryźć mnie z miejsca, które zajmuję.
-A co powiesz na to ? - mówiąc to pokazał mi zdjęcie zrobione w kawiarence na Krakowskim Przedmieściu. Siedzieliśmy przy stoliku, ja z Martynką , Piotrem i Lenką. Wpatrywał się we mnie, a ja w niego....
-Spotkaliśmy się . Przypadkiem, tak naprawdę. Czy to przestępstwo?
- Nie, Mario. To nie jest przestępstwo, chcę ci tylko pokazać,że zalazłaś komuś za paznokieć.
-O tym to sama bardzo dobrze wiem. Co pan zamierza ze mną zrobić? Czy te durne anonimy mogą mieć wpływ na moją pozycję? Powinnam czuć się zagrożona?
- Nie, na razie nie. To zdjęcie przyniósł posłaniec z samego rana, anonimy, jak widzisz, doszły do mnie w czwartek i piątek. Chcę cię tylko ostrzec, abyś uważała. I dobrze było by wykryć , komu tak bardzo przeszkadzasz.
- Też chciałabym to wiedzieć. Może miejsce, które zajmuję, było dla kogoś zarezerwowane? Jakby na to nie spojrzeć - awansowałam dość szybko i raczej niespodziewanie. Niby praca bardzo podobna, jednak zakres i odpowiedzialność zdecydowanie większa. I łatwiej się wybić. Prawda?
-Wiedziałem, że jak w ciebie zainwestuję, to nie stracę - uśmiechnął się szef pod nosem - Trzymaj tak dalej, a dobrze będzie. I proszę cię, uczesz te swoje włosy !
- O nie, szefie, to wykracza poz zakres moich obowiązków ! - odparłam ze śmiechem. - Nad nimi niestety nie jestem w stanie zapanować.
Zaśmiał się szczerze i z sympatią.
-Panie Mirosławie, korzystając z okazji, że już jestem w pana gabinecie, proszę powiedzieć mi, co będzie ze mną , gdy Piotr wróci do pracy ? Bo to pewnie niedługo nastąpi ?
- Tak. Poprosił jeszcze o trzy dni urlopu. Orientujesz się w tym, co dzieje się w jego życiu ?
-Tak, powiedział mi.
-Ze mną też się podzielił.... No cóż. Nie jestem w stanie mu pomóc, zresztą, nie prosił o pomoc tylko o wyrozumiałość. Miejmy nadzieję, że w miarę szybko jakoś to poukłada. Ale o swoje miejsce się nie martw. Nie wrócisz do pokoju Izy, nie będzie podkładała ci nóg.
-To ty szefie wiesz? - zapytałam zdziwiona.
-Nie tylko wiem, ale i widziałem. Liczyłem na to , że dziś mi o tym powiesz...
-Nie wydawało mi się to konieczne.... - zrobiłam głupią minę. Cóż mu miałam powiedzieć?
-Ale zostaw tą sprawę. Nie wdawaj się w kłótnie z Izą. Zawsze musimy pamiętać o ....
- ...dobrym wizerunku firmy - wpadłam mu w słowo.
-Tak. Dokładnie - odparł. - Sam z nią porozmawiam w odpowiednim momencie. Chwilowo poczekamy na dalsze anonimy.
-Pewnie będą  - powiedziałam cicho już zastanawiając się, kto mi tak koło tyłka brudzi. Dobrze, że szef to życiowy facet  i na niektóre rzeczy patrzy z przymrużeniem oka.

Czekała mnie jeszcze rozmowa z Izą. Opóźniała się ze sprawozdaniami z poprzednich promocji, nie mogłam przekazać ich do zarządu rozliczeń. Do tej pory to była moja  działka, a ja zawsze pilnowałam terminów.
Oczywiście nie przyjęła mnie z uśmiechem na twarzy. Popijając kawę musiały prowadzić jakąś ciekawą rozmowę, bo zamilkły wszystkie trzy na mój widok.
- Cześć, przyszłam po sprawozdania. Są już gotowe?
- Właśnie nad nimi pracuję. Dasz mi jeszcze pół godziny ? - zapytała Monika.
- Ty się tym zajmujesz? A kto szykuje promocje na przyszły tydzień? - spojrzałam na Izę. Wyciągała wykałaczką jakiegoś paprocha zza swych długich, czerwonych paznokci udając, że mnie nie dostrzega.
Odwróciłam głowę w stronę Moniki.
- No, też ja ... - odparła po cichu - tylko pół godzinki.
Iza nadal udawała, że mnie nie widzi, Basia delikatnie zaczerwieniła się na twarzy. Atmosfera w tym pomieszczeniu była aż ciężka.
-Ok, Moniko, masz pół godziny. Ale nie bądź frajerką, nie daj się wciągać w robotę innych. Podpisz się swoim nazwiskiem pod sprawozdaniem - odparłam i wyszłam.
Miałam wielką ochotę zamienić kilka słów z Moniką sam na sam.
Oczywiście na korytarzu musiałam wpaść na Pawła. Nie można mi był chociaż tego oszczędzić?! Po wczorajszym telefonie, gdzie krzyczał na mnie i nie pozwolił dojść do słowa nie miałam najmniejszej ochoty z nim rozmawiać. Nawet nie zdążyłam powiedzieć mu o tym, co widziałam w sobotę. Wczoraj postanowił odwiedzić mnie i ciężko było mu przyjąć do wiadomości, że nie siedziałam z płaczem albo też z rozkraczonymi nogami i nie czekałam na niego, tylko ze znajomymi wyszłam na miasto. Gnojek!
Chciałam go minąć udając,że się nie znamy. Nie pozwolił mi.
Przyparł mnie do ściany, otoczył ramionami z dwóch stron.
-Witaj kochanie - rzekł - to gdzie się moja królewna podziewała cały wczorajszy dzień ?
-A ty gdzie byłeś, jak dzwoniłam ? - odparłam - I co za blondynę obściskiwałeś w sobotę?
-W sobotę? Blondynę? - widać było, że moje słowa lekko go zaskoczyły - Coś ci się musiało przewidzieć. - rzekł w końcu.
- O nie, kochany. Ja mam dobry wzrok - wyrwałam się z jego objęć i udałam w swoim kierunku.
Stał na korytarzu i głęboko nad czymś rozmyślał.
Ledwie zdążyłam zasiąść przy swoim biurku, gdy na korytarzu znów rozległ się hałas i nagle ktoś zapukał do drzwi.
To był Piotr. Stał w drzwiach razem z Lenką, trzymając ją za rączkę i uśmiechał się do mnie.
-Dzień dobry Marysiu ! - Lenka umiała zjednywać sobie ludzi, nawet nie wiem, kiedy przestała mi paniować.
-Witajcie koleżanki - przywitał się z nami Piotr. Grażyna aż wstała z krzesła i podeszła do niego, żeby go uściskać.
-Piotrze, jakże miło móc cię zobaczyć !- zawołała. - A to pewnie twoja siostrzenica, o której mi opowiadałeś. Witaj Lenko!
-Dzień dobry, proszę pani. - odparła lekko zawstydzona dziewczynka , wyrwała rękę z dłoni Piotra i przybiegła do mnie.
-Marysiu, Marysiu, a wiesz, że będę chodzić do przedszkola? Będzie całkiem fajniejsze niż to w Poznaniu, wiesz? I będę miała nowe koleżanki i kolegów.
-Lenko, nie mówi się całkiem fajniejsze - poprawił ją Piotr, przerywając na chwilę rozmowę z ciekawą wszystkich ostatnich wydarzeń Grażyną.
-Oj tam, oj tam - szepnęła do mnie po cichu Lenka, wywołując tym uśmiech na mojej twarzy. Nie spodziewałam się ich tutaj, Nie byłam przygotowana na widok Piotra. Wyglądał na zmęczonego, ale szczęśliwego .
- I wiesz, tu też będę miała swoją szafkę, tak jak w tamtym przedszkolu. I mogę iść już jutro!
- To super, kochanie - odparłam ciesząc się razem z nią.
- No, a dziś wujek zamówił mi jeszcze takie fajne rzeczy do pokoju. I panowie je jutro przywiozą. Ale dopiero wieczorem, bo wujek musi cały pokój umalować. No bo wiesz, nie wstawi nowego łóżka do tych brudnych ścian - tak mi powiedział - i jeszcze tylko dziś będę spała na tym niewygodnym łóżku. Potem to już tylko fajnie i wygodnie będę miała. No i jak mama przyjedzie do mnie, to będzie mogła spać razem ze mną , bo to jest takie duuuże łóżko .
Przytuliłam ją do siebie. Była taka bezbronna, taka pełna życia.
-Dziewczyny, mogę na parę chwil zostawić u was tą gadułę? Musze pogadać z szefem, a przy niej to się nawet ust otworzyć nie da  - zażartował Piotr.
-Jasne - odparła Grażyna. - Idź sobie, my się Lenką zajmiemy.
Wyszedł. Spojrzałam tęsknie na zamykające się drzwi. Chciałam zapytać go o stan siostry, ale nie śmiałam przy Lence. Ona tak niewiele wiedziała.



Po południu odwiedził mnie Paweł. Wszedł uśmiechnięty jak zawsze, wycałował dłoń mojej mamy. Janek z Martyną odjechali gdy byłam w pracy, nawet nie miałam okazji pożegnać się z nimi. Mama wyglądała na nieszczęśliwą. Rozmyślała pewnie o rozwodzie swojego syna.
-Witaj, kochanie - zwrócił się do mnie.  Nie chciałam robić scen przy mamie, zaciągnęłam go na górę.
- Po co tu przyszedłeś?
-No jak to po co, do mojej dziewczyny. - odparł zdziwiony.
- Nie jestem twoją dziewczyną! - odparłam.
-Nie? To chcesz mi powiedzieć, że rozkładasz nogi przed każdym facetem, który pojawi się w pobliżu ?  - zapytał i podszedł do mnie na odległość kilku centymetrów. Gotowało się we mnie.
-Idź sobie! Daj mi spokój! Idź do blondyneczki, z którą spotkałeś się w sobotę!
- Co ty z tą blondyneczką! Jakąś obsesję masz dziewczyno! Nigdzie nie byłem i nikogo nie obściskiwałem - odparł, wymachując ramionami na prawo i lewo.
-Tak ? To powiedz mi, co robiłeś w sobotę, że nie mogłeś ze mną rozmawiać? I w niedzielę do południa też?
-Byłem ...zajęty..Przecież ty też miałaś co robić i nie miałaś czasu dla mnie.
-Tak, ale ty wiedziałeś,że spodziewam się przyjazdu brata! A ja nie wiem, co robiłeś!
-A musisz wiedzieć ? -zapytał bezczelnie.
- Jeśli uważasz mnie za swoją dziewczynę, to muszę! - odparłam wściekła.Chciałam, żeby już sobie poszedł.
-Marysiu. Kochanie. Spotkałem się z kumplami, wypiliśmy trochę i tyle. Nie robiłem nic, co mogłoby ci się nie spodobać.... Chodź, przytul się do mnie trochę..
-O nie, nie mam ochoty na przytulanki!
-Nadal zła moja królewna? -zaczął się przymilać - No, kochanie, wybacz swojemu Pawełkowi...
Podszedł do mnie. Już sama nie wiedziałam, w co wierzyć. Wydawał się być taki przekonywujący i szczery w tym, co mówił. A może to naprawdę nie był on ? Nie! Nie mogę tak myśleć! Przecież wtedy byłam pewna, że to właśnie jego widziałam! Odgarnął włosy z mojej twarzy,zaczął mnie całować. Najpierw ostrożnie po czole, oczach, policzkach. Odpychałam go, ale przytrzymał mnie w pasie.
- No proszę, maleńka....wybacz swojemu misiowi....już więcej tak nie postąpię....będę tłumaczył ci się ze wszystkiego.....no, chodź...
-Zostaw mnie, proszę... - mówiłam z coraz mniejszym przekonaniem.
-Nie mogę...pragnę cię....
-Paweł!
-Przecież wiesz maleńka, że szaleję za tobą!
Jego dłonie już błądziły po moim ciele. Szukały drogi do moich piersi. Jeszcze przez chwilę walczyłam, jeszcze próbowałam mu się wyrwać. Ale on był nieugięty w swoich poczynaniach. Już dłonią pieścił moje brodawki, już ściskał je zębami. Wsunął dłonie w moje włosy, pociągnął mnie do tyłu. Opadłam na kanapę. Jeszcze odzywał się we mnie zdrowy rozsądek, powtórzyłam próbę wyrwania się z jego objęć.
-Ciiii, maleńka, zaraz będzie ci bardzo, bardzo dobrze - odparł tylko i zerwał ze mnie spódniczkę. Po chwili jego palce już były we mnie. Pieścił i uciskał mnie z zewnątrz i od środka. Poddałam się .
Przykucnął. Teraz pieścił mnie dłońmi i ustami. Zastanawiałam się, gdzie nabył taką praktykę, skąd tak doskonale wiedział, że sprawia kobiecie przyjemność i że doprowadza ją do szaleństwa. Czułam, że już jest gotowy. Spojrzał na mnie. Te jego zielone oczy.... Zostawił mnie tylko na chwilę, by odpiąć spodnie. Po chwili czułam, jak napiera na mnie swoim ciałem, jak dostaje się do środka. Krzyknęłam. Nie, nie chciałam tego! Nie chciałam się z nim kochać! Zaczęłam się wyrywać, ale spowodowałam tym tylko szybsze ruchy jego ciała. Nie mogłam krzyczeć, nie chciałam obudzić drzemiącej mamy. Ale jego też nie chciałam! Czułam, jak po mojej twarzy spływają łzy. To było.... to było takie obrzydliwe! Chciałam, żeby już skończył, żeby zszedł ze mnie i zniknął z mojego życia! I wcale nie chodziło tylko o blondynkę. To po prostu nie był ten mężczyzna!
Zaczął cicho jęczeć, czułam, jak jego członek pęcznieje i po chwili wybucha. Zanim zdążył zorientować się, co robię, już byłam daleko od niego. Szlochając, pobiegłam do łazienki. Wskoczyłam do wanny, chciałam natychmiast zmyć z siebie jego dotyk, jego zapach, jego nasienie.
Stał pod drzwiami i cicho przemawiał do mnie :
-Marysiu...co się stało? Kochanie, zrobiłem ci krzywdę? Marysiu! Odpowiedz!
-Odejdź. Proszę.
Po kilku minutach wyszedł.
Nadal płakałam.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz