piątek, 13 stycznia 2012

Wyjazd integracyjny....

Padło na mnie. Nie wiem, dlaczego. Niczym szczególnym nie wyróżniam się ani w życiu, ani też w pracy. Zewnętrznie - też raczej przeciętna ze mnie kobieta. A jednak. Ktoś, kto siedzi na wysokim stołku podjął decyzje , że to właśnie ja, ta szara, niczym nie wyróżniająca się mysz powinna pojechać wraz z najprzystojniejszym facetem z firmy na szkolenie.
Będąc jedną z wielu fili wielkiego przedsiębiorstwa nie  możemy pozwolić sobie na nieobecność. - stwierdził szef odpowiadając na moje pytanie  - Dlaczego ja?
- Ale szefie ! Przecież pracują tu mądrzejsze ode mnie! - prawie zaczęłam krzyczeć, jeśli tylko w ten sposób można nazwać piskliwy głos, który wydobył się z mojego gardła.
- Właśnie. Ty też musisz  wyszkolić się odpowiednio - odparł Szef z ironicznym uśmiechem na twarzy. O co mu chodzi ? Pomyślałam i zanim się  spostrzegłam już trzymałam w ręku wytyczne dotyczące dwudniowego wyjazdu do Zakopanego.Świetne!
- Nie zapomnij o kreacji. Szkolenie kończy się potańcówką integracyjną . Tańczyć przecież umiesz. Prawda? - zaśmiał się i wyszedł. Drań.
Mój szef to człowiek, który przewraca moje wnętrzności przynajmniej kilka razy dziennie. Ciągle słyszę, że on jest cool, jest spoko, muszę się do niego przyzwyczaić. Tylko jak ? Dziadka niedźwiadka to on mi raczej nie przypomina. Miedź na jego głowie pewnie o czymś  świadczy - pomyślałam i nerwowo obgryzając końcówkę długopisu zaczęłam zastanawiać się, jak wybrnąć z sytuacji, w której się znalazłam.

Piotr, facet, któremu mam towarzyszyć w zbliżającym się wypadzie za miasto - czytaj drugi koniec Polski , Zakopane - to nie jakiś tam fircyk z którym mogę zrobić co chcę. Wszystkie babki za nim szaleją i spoglądają w jego stronę bardzo znaczącym wzrokiem. Gdzie ja do nich ? Dlaczego Szef nie wybrał Baśki albo Krystyny ? To kobiety doświadczone, mądre, elokwentne, zgrabne...... Oj, no dobra, może ja te do tych najgorszych i kanciastych nie należę , ale jednak  takie szkolenie ! Już się boję, że się zbłaźnię. A Piotr? Co sobie o mnie pomyśli, jak mu wstyd przyniosę?
Pracuję w tej firmie dopiero od pół roku, może odnoszę jakieś delikatnie, nie wiele znaczące sukcesiki. Ale żeby tak od razu na głęboką wodę? Pewnie będą zadawać pytania, będą oczekiwać ode mnie kreatywności, konkretów, pewnych rozwiązań, a tu ..nawet czasu nie ma na to ,by się przygotować. Zwiększenie wydajności  - co to za szkolenie ? Przecież ja już i tak nad wyraz  wydajna  jestem!
Nadal zła na siebie, że nie umiałam się postawić i powiedzieć - Nie ! Nigdzie nie jadę ! - do Szefa, zaczęłam zastanawiać się nad kreacją. Co ja biedna na siebie włożę !
Przeglądając w myślach zawartość mojej skromnej szafy starałam się skupić nad pracą, ale wcale mi to nie wychodziło.
- Kawa. Ona przywróci mi jasność myślenia - powiedziałam do siebie - albo melisa.
Tego niestety nie serwują w automatach. Wyszłam ze swojego pokoiku dumnie nazywanego biurem i udałam się w kierunku najbliższego automatu z kawą.
- Marysia! Nawet nie wiesz, jak ci zazdroszczę ! Byłam pewna, że mnie Szef wybierze.... - usłyszałam Izę, która stanęła tuż za mną przy automacie.
-Jej, już wszyscy wiedzą ? Jeszcze nie przetrawiłam tej myśli. Chcesz? Oddam ci miejsce. Możesz jechać zamiast mnie ! Naprawdę !
- No co ty! Decyzji Szefa się nie zmienia! To byłoby wykroczenie nie do wybaczenia. Szef musiał mieć swoje powody ,że właśnie tak zdecydował. Żałuję tylko, że ja w zeszłym roku pojechałam z Bartkiem.... Piotr to przecież całkiem inna śpiewka. Oj zazdroszczę ci. Bardzo! I nie tylko ja - Iza ściszyła głos - nie wszyscy są zadowoleni z wyboru Szefa. Podejrzewam, że dziewczynki dadzą ci popalić.
- Nie musisz mi tego uświadamiać. Wiem - odrzekłam i wykręcając się odrobinę za szybko poczęstowałam swoją białą, bielusieńką bluzkę kawą. O w mordę ! Wszystko przeciwko mnie !
              Dzień wyjazdu zbliżał się w  zastraszającym tempie. Znosiłam zazdrosne spojrzenia koleżanek ze spokojem. Odgryzałam się , gdy komentowały mój wyjazd nie zawsze szczerze i udawałam , że nic sobie z tego nie robię.
       Z Piotrem też rozmawiałam. Przez chwilkę, gdy przyszedł do mojego gabinetu ustalić godzinę wyjazdu.
- Cieszę się, że to akurat ciebie Szef wybrał na to szkolenie.
- Hmm. A mogę wiedzieć, czemu ta radość - zapytałam ironicznie.
- No co ty, Marysiu. Nie wiesz? Jesteś jedną z mądrzejszych kobiet w tej firmie. Jak by ci to powiedzieć - przy tobie można czuć się bezpiecznym - odrzekł, uśmiechnął się i wyszedł.
No właśnie. Mnie to raczej obawiać się nie trzeba. Podrywać też. Pomyślałam z goryczą, bo moje życie prywatne dawno już temu legło w gruzach i nic nie zapowiadało jakichkolwiek zmian. Jestem bezpieczna dla innych ! Ohyda !
 Nadszedł dzień wyjazdu . Piotr miał podjechać pod mój dom, abym  - jak to określił - nie gramoliła się z wielkim bagażem do centrum i nie męczyła nóg w wysokich obcasach . Wcale nie miałam  wielkiego bagażu! Ani obcasów!
Zatrąbił pod drzwiami. Ponieważ mżył deszcz, wybiegłam z domu niosąc na  ramieniu niewielką torbę podróżną i w adidasach.
- Cześć  - rzuciłam  do niego i umieściłam swoj bagaż na tylnym siedzeniu.
- Gotowa?  - zapytał z dziwnym wyrazem twarzy, gdy wciskałam się na siedzenie pasażera.
- Jak najbardziej. Możemy jechać  - uśmiechnęłam się do niego myśląc - co ma być to będzie, jeśli on się mnie nie boi to i ja jego nie powinnam...
- Nie masz żadnych wiszących , osobno zapakowanych kreacji na jutrzejszy wieczór? Tak przynajmniej w ilości trzech sztuk? I osobnej torby na buty?
- Piotrze. Proszę! Nie, nie mam trzech wykrochmalonych sukien i butów na obcasie wyższym od Mont Everest . Wzrostu mam tyle, że i bez obcasów ciężko będzie mi schować się w tłumie  - odparłam ze śmiechem - ciesz się, że ty wysokich obcasów nie musisz zakładać!
- Masz rację.... - uśmiechnął się - ale taki niewielki na wszelki wypadek zabrałem ze sobą. Jakbyś jeszcze na przykład postanowiła urosnąć .
Wybuchnęłam śmiechem. No cóż. Jak nie możesz czegoś zmienić, musisz to polubić. Kobiety, które mają prawie metr osiemdziesiąt dobrze widziane są tylko na wybiegach .Na szczęście Piotr był wyższy ode mnie prawie o dziesięć centymetrów. Sprawdziłam. Czułabym się idiotycznie , gdyby było na odwrót. Nawet w przypadku, gdy nie powinno to mieć większego znaczenia.
Ruszyliśmy . Droga przed nami była długa. Piotr sprawnie i płynnie prowadził, pozwalał sobie na zwiększanie prędkości , gdy to tylko było możliwe.
Prowadziliśmy luźną, niezobowiązującą rozmowę często przerywaną salwami śmiechu. Dobrze czułam się w jego towarzystwie  i w końcu zaczęłam się odprężać i mniej obawiać czekającego mnie jutro szkolenia. Ponieważ dla Piotra szkolenia były rzeczą naturalną,  nie przyszło mu do głowy, że  mogę mieć jakieś  obawy. Wyłuszczył mi ogólne zasady panujące na takich wyjazdach i już całkiem uspokojona zaczęłam w końcu zauważać pozytywne aspekty wyjazdu. Od lat nie byłam w Zakopanem! Czasu na zwiedzanie raczej dużo nie będzie, ale sam fakt, że tam się znajdę to już naprawdę wielki plus!
Na miejsce zajechaliśmy dobrze po 22. Odebraliśmy klucze w recepcji i udaliśmy się do swoich pokoi. Ponieważ po drodze zatrzymaliśmy się w barze na niewielki posiłek nie czułam głodu ,więc  wykręciłam  się z zaproszenia na drinka . Wzięłam krótki, gorący prysznic, nastawiłam budzik na siódmą i ległam . Zasnęłam błyskawicznie.
Gdy obudziłam się rankiem miałam takie dziwne uczucie, że Piotr jest tuż obok mnie. Śnił mi się. To pewnie efekt snu -pomyślałam w drodze do łazienki.
- Tylko się w nim nie zakochaj ! - mówiłam do odbicia w lustrze - Takich jak ty to on pewnie ma na pęczki .
Ostatnia myśl nie wpłynęła pozytywnie na mój nastrój, jednak musiałam się  z nią pogodzić.
Szybkie śniadanie i szkolenie.
Przebrnęłam przez nie bez większej kompromitacji, głownie dzięki Piotrowi, który opis wykresów wziął na siebie. Nie dość że przystojny, to jeszcze mądry -  myślałam na sali konferencyjnej wpatrzona w jego ciągle uśmiechniętą twarz. Spoglądając na mnie uśmiechał się jeszcze szerzej.Jego oczy śmieją się do mnie !!! - myślałam i cieszyłam się jak dziecko. No cóż, zawsze to jakieś oderwanie od rzeczywistości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz