Po kilku godzinach odrętwienia na krześle należało choć przez chwilę rozprostować kości. Wyszliśmy grupą przed hotel, by zanurzyć się w promieniach południowego słońca, czekając na obiad. Ponieważ o osiemnastej miało odbyć się spotkanie integrujące wszystkie filie naszej firmy - znaczy, przedstawicieli z filii wszystkich, w sumie około pięćdziesięciu osób, wydawać by się mogło, że z nawiązaniem rozmowy nie będzie kłopotu. Jakże się myliłam. Górowałam nad większością dziewczyn i wcale nie czułam się komfortowo wśród ich filigranowych, delikatnych ,kobiecych ciał....Oj, ojcze, matko - dlaczego żeście mnie taką wielką uczynili !!!- pomyślałam tysięczny raz w swoim życiu i przełamując dzielące nas różnice zaczęłam się miło uśmiechać , czyniąc w ten sposób pierwszy krok ku potencjalnym znajomościom. Nie chciałam czuć się przez cały wieczór i jutrzejszy dzień jak wyrzutek społeczeństwa. Już potworzyły się grupki, już zaczęły się dyskusje.A ja biedna ciągle niezdecydowana stałam z boku wyglądając pewnie jak kretynka.
Dojrzałam Piotra. Wychodził właśnie z hotelu razem z długonogą, lecz nie przesadnie wysoką blondynką i mile ze sobą gawędzili. Podeszli do mnie.
- Marysiu, poznaj Alinę. Ona jest z Poznania.
- Miło mi, Maria - uśmiechnęłam się trochę bardziej naturalnie i wyciągnęłam do niej rękę na przywitanie.
- Hej. Mnie również jest miło. Piotr mówił, że pierwszy raz jesteś na spotkaniu?
- Tak. - odparłam - Nikogo tu nie znam...
- A ja to co ? - obruszył się Piotr - Panie, jesteśmy proszeni do stolików - powiedział , gdy zauważył kelnera przy drzwiach . Ruszyliśmy.
Obiad minął nam w całkiem przyjemnej atmosferze. Alina wraz z Piotrem opowiadali mi w skrócie wydarzenia z poprzednich imprez tego rodzaju. Na każdej wydarzyło się coś, co wywoływało salwy śmiechu u jednych i zawstydzenie u innych. Ciekawe, co wydarzy się dzisiejszego wieczoru. Mam tylko nadzieję, że nie będę jego główną atrakcją i nie najem się wstydu.
Po obiedzie udałam się do swojego pokoju, chciałam choć trochę odpocząć, bo jednak dzień był pełen wrażeń i nie wpłynął na mnie pozytywnie. Natomiast Piotr i Alina udali się na spacer po mieście. Dobrze się czuli w swoim towarzystwie, robili wrażenie , jakby znali się już od lat.
Nic nie wiedziałam o prywatnym życiu Piotra, pomijając oczywiście firmowe plotki, które czasami dość głęboko rozmywały się z prawdą. I chyba tak powinno pozostać.
Wyszłam na balkon. Schowana w ramionach leżaka wystawiłam twarz do słońca, pewnie po to, aby moje piegi stały się bardziej widoczne, i zapadłam w lekką drzemkę. Zbudził mnie ziąb. Dochodziła czwarta, a był przecież dopiero kwiecień. Brrr - mruknęłam - dobrze,że nie zaspałam na amen - pomyślałam zrywając się z leżaka i wbiegając do pokoju. Chciałam wziąć szybki prysznic. Musiałam przecież coś zrobić jeszcze z moimi włosami. A to nie było wcale łatwe.
Wyzwanie nie jedno ma imię. Moje miało - Janina. Odziedziczyłam włosy po babci ze strony mamy. Wielką grzywę kręcących się w każdą stronę kasztanowych loków. Były piękne, o ile tylko zajął się nimi fryzjer. Osobiście nie miałam do nich ani serca, ani też cierpliwości, o umiejętnościach nie wspominając. Samo rozczesanie ich to koszmar. Miały długość do ramion. W krótszych wyglądałam jak odwrócony mop w rozmiarze XXL. Fatalnie.
Wsunęłam się pod zasłonę prysznicową, a gorąca woda spływała po moim namydlonym ciele. Cóż za przyjemność !
Opatulona w hotelowy szlafrok zasiadłam przed lustrem ze szczotką w dłoni, gdy zadźwięczał dzwonek u drzwi.
- O cholera, kto to? - pomyślałam. Nie jestem ubrana.
Dzwonek dźwięczał cały czas .
- Kto tam ! - zdołałam w końcu wykrztusić z siebie.
- To ja, Piotrek. Musisz mi pomóc!
- Nie mogę cię wpuścić! Jestem, jestem......( kurcze, jaka ja jestem? ) ... jeszcze nie jestem gotowa ! - odparłam przez zamknięte drzwi.
- Marysiu, proszę, nie odmawiaj pomocy potrzebującemu. Ja potrzebuję twojej pomocy!! - prawie krzyczał Piotr za drzwiami .
- Ojej. A cóż się takiego mogło stać, że aż tak bardzo jestem ci potrzebna ! - odkrzyknęłam odruchowo otwierając drzwi. - Cholera ! Jestem naga! Zapomniałam! - krzyknęłam, gdy Piotr wdarł się do mojego pokoju.
- Nie jesteś naga, tylko jesteś w szlafroku. Przesadzasz - powiedział do mnie z uśmiechem na twarzy. - Ja też nie jestem kompletnie ubrany.
Spojrzałam na niego od stóp do głowy. Buty są, spodnie są , koszula na wierzchu ale też jest. A, krawat w ręku.
- Chcesz mi powiedzieć, że nie umiesz sobie zawiązać krawata ? - zapytałam zdziwiona, gdy wystawił w moją stronę rękę .
- Umiem - odparł nieśmiało.
Chyba mój wyraz twarzy dał mu do myślenia.
Chyba mój wyraz twarzy dał mu do myślenia.
- To po co tu przylazłeś? Szykuję się.
- Widzę... Przepraszam... Zapomniałem...
- Co zapomniałeś? - robiłam się zła.
- No, umiałem, ale zapomniałem jak to się robi. Coś mi się pokręciło i dziś w ogóle nie chce mi wyjść jakikolwiek supeł. Pomożesz mi? - zapytał ze skruszoną miną a jego wielkie oliwkowe oczy gapiły się na mnie wzrokiem proszącego pieska.
- Piotrze... A nie możesz wrócić za kilka minut? Ubiorę się , podszykuję. Twój krawat może chwilkę na mnie poczekać. Marznę! Jestem zła na ciebie .Zmykaj, zadzwonię do ciebie jak będę gotowa. Już ! Nie ma cię tu !
Czułam się skrępowana jego obecnością. Jak mogłam tak szybko otworzyć drzwi? Idiotka !
Piotr wyczuł moje skrępowanie. Widziałam, że naprawdę ma ochotę odwrócić się na pięcie i wyjść, lecz w międzyczasie zmienił zdanie.
- Mario, poprosiłem cię przecież tylko o drobną przysługę. Dlaczego potraktowałaś mnie tak zimno i stanowczo ? Przepraszam, jeśli czymś cię uraziłem. Nie miałem tego w planach.
Teraz naprawdę zamierzał wyjść.
Poczułam, jak oblewam się rumieńcem. Zachowałam się jak durna małolata. Przecież, co cholery, szlafrok to też ubiór. A że nie mam nic pod spodem ? Tego nie widać.
-Piotrze, zostań. To ja przepraszam. Poniosło mnie. Chodź, zajmiemy się twoim krawatem. - powiedziałam biorąc go za rękę i ciągnąc na środek pokoju, gdzie światło dnia pozwalało jeszcze zobaczyć co nieco.
- Jaki węzeł sobie życzysz ? - zapytałam z niewinnym uśmiechem.
- Widzę... Przepraszam... Zapomniałem...
- Co zapomniałeś? - robiłam się zła.
- No, umiałem, ale zapomniałem jak to się robi. Coś mi się pokręciło i dziś w ogóle nie chce mi wyjść jakikolwiek supeł. Pomożesz mi? - zapytał ze skruszoną miną a jego wielkie oliwkowe oczy gapiły się na mnie wzrokiem proszącego pieska.
- Piotrze... A nie możesz wrócić za kilka minut? Ubiorę się , podszykuję. Twój krawat może chwilkę na mnie poczekać. Marznę! Jestem zła na ciebie .Zmykaj, zadzwonię do ciebie jak będę gotowa. Już ! Nie ma cię tu !
Czułam się skrępowana jego obecnością. Jak mogłam tak szybko otworzyć drzwi? Idiotka !
Piotr wyczuł moje skrępowanie. Widziałam, że naprawdę ma ochotę odwrócić się na pięcie i wyjść, lecz w międzyczasie zmienił zdanie.
- Mario, poprosiłem cię przecież tylko o drobną przysługę. Dlaczego potraktowałaś mnie tak zimno i stanowczo ? Przepraszam, jeśli czymś cię uraziłem. Nie miałem tego w planach.
Teraz naprawdę zamierzał wyjść.
Poczułam, jak oblewam się rumieńcem. Zachowałam się jak durna małolata. Przecież, co cholery, szlafrok to też ubiór. A że nie mam nic pod spodem ? Tego nie widać.
-Piotrze, zostań. To ja przepraszam. Poniosło mnie. Chodź, zajmiemy się twoim krawatem. - powiedziałam biorąc go za rękę i ciągnąc na środek pokoju, gdzie światło dnia pozwalało jeszcze zobaczyć co nieco.
- Jaki węzeł sobie życzysz ? - zapytałam z niewinnym uśmiechem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz