- Dlaczego on do cholery nie odbiera tego telefonu? - złościła się Alina, po raz setny wybierając numer. - Co ten gnój sobie wyobraża?
Przemyślała wczorajszą rozmowę z Pawłem i doszła do wniosku, że trochę przesadziła. Nie powinna na niego krzyczeć, przecież, gdyby tylko chciał, mógł narobić jej niezłego bigosu. A tego wuj nigdy by jej nie wybaczył. W pracy był teraz okropny zamęt, doszły im kolejne sklepy do obsługi po aferze wywołanej w Warszawie, nie miała nawet co śnić o kilku dniach wolnego. A bardzo zależało jej na skontaktowaniu się z Pawłem. Musiała. Po prostu musiała jeszcze raz wszystko z nim przedyskutować. Tak na wszelki wypadek. Bo gdyby postąpił tak, jak mówił..... Oj, ciężkie miałaby życie. I ta lafirynda. Ta małomiasteczkowa kobietka, która uważała się za boginię seksu i piękna.
- Zniszczę cię. Zobaczysz. To tylko kwestia dni - wysyczała pod nosem i poszła po kolejnego drinka, ciągle wybierając niedostępny numer telefonu Pawła.
***
Nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Dlaczego Maria tak bardzo wściekła się na niego? Czy nie rozumiała, że zazdrość jest podstawą miłości, a on kochał ją przecież tak bardzo? Dlaczego uważała, że powinien znać powód jej związania się z Pawłem? Nie umiał znaleźć poprawnej odpowiedzi. Błądził. Czuł się skrzywdzony i niedowartościowany. Jak mogła tak po prostu zamknąć drzwi przed jego nosem?
Zajrzał do Lenki. Spała smacznie wtulona w swego starego, zniszczonego misia. Podszedł do niej, odgarnął jej włosy z czoła, pocałował i wychodząc, zostawił drzwi otwarte.
Wciągnął koszulkę i spodnie od dresu. Postanowił pogadać z sąsiadem. Może on bardziej rozumie kobiety? Wziął ze sobą butelkę whisky i zastukał do drzwi.
Po chwili już był w środku.
- Cześć Szymon. Potrzebuję męskiego wsparcia. Nie masz nic przeciwko?
- Jasne, że nie. Siadaj. Siadaj i opowiadaj, bo widzę, że coś się wydarzyło.
Piotr rozejrzał się po mieszkaniu. Było bardzo interesujące.
- Ty tu naprawdę masz wszystko. Cały świat w jednym kącie. - zagadnął.
- No, nie cały. Ale, masz rację, wiele już zwiedziłem. Zawsze coś ze sobą przywożę. Ale czasami mam dość tej graciarni. Powinienem powyrzucać część, aby zrobić miejsce na kolejne zdobycze.
- No, co ty. Nie żałowałbyś?
- Właśnie z tego względu tylko o tym gadam, a nic nie robię. Co tam u was słychać? Jak Maria? - zapytał podając Piotrowi szklaneczki.
- No właśnie. Maria. Wypijmy za jej zdrowie.
Potem pili za zdrowie Moniki, która Szymonowi bardzo przypadła do gustu, potem za kobiety, i jeszcze za podróże, a potem już tylko marudzili.
- Bo widzisz, Szymko. Mogę mówić do ciebie Szymko, co nie?
- Jasne, że możesz.
-No to widzisz, Szymko, ja ją kocham, ale jej nie rozumiem. Wiesz? Nie rozumiem tej kobiety choć ja kocham.
- Hehhe, Ameryki, to ty chłopie nie odkryłeś. Ja też kobiet nie rozumiem. A chciałbym.
- Chciałbyś? To tak jak ja. Ni cholery nie rozumiem. A Marię kocham. Bardzo kocham i strasznie o nią zazdrosny jestem. I żenić mam się z nią niedługo, chociaż nie wiem, czy jeszcze mam czy już nie mam.... Nie rozumiem, ni cholery z tego wszystkiego nie rozumiem. Ona to już mnie chyba nie chce.
- A tam, nie chce. Ty to ją chłopie chociaż masz. A ja? Jak mam Monikę poderwać, jak nie wiem, czy ona mnie chce? Za stary już jestem na randki, smsy o miłości....kwiatki jej tylko kupić umiem. A ona taka śliczna, taka piękna jest.
-No to czemu ty się chłopie za nią nie bierzesz? Dzieciak ci przeszkadza?
- Nie, no co ty. Dzieciak? Zawsze chciałem mieć syna...Polej jeszcze...
- Poczekaj, ja zaraz wracam, sprawdzę tylko co z moją córeczką się dzieje.... Córeczka. Fajnie brzmi. Będzie moją córeczką. Już niedługo! Z Marią czy bez, Lenka będzie moją córeczką!
***
Całą noc przepłakałam. Obiecałam sobie, że nie będę, a jednak. Mama od razu spostrzegła, że doszło między nami do sprzeczki. Stwierdziła tylko:
- Czas najwyższy. Małżeństwo poznać się przecież musi z każdej strony! A już się obawiałam, że wy oboje tacy ułożeni, tacy święci jesteście. Ja z twoim ojcem nie raz i nie dwa koty darłam. A kochałam przecież cały czas. I on mnie też.
Łatwo jej mówić. Nie byłam tak silna jak ona i ta sprzeczka z Piotrem wyprowadziła mnie z równowagi. Może on naprawdę mnie nie rozumiał? Może nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo mnie krzywdzi tymi podejrzeniami, insynuacjami? Jak miałam mu wytłumaczyć swój gniew i żal, jeśli sama tak do końca go nie rozumiałam? Wstydziłam się. Teraz, po fakcie, wstydziłam się tego, że tak szybko wpadłam w ramiona Pawła, że tak łatwo dałam mu się oczarować i tak szybko doszło między nami do zbliżenia. Co tak naprawdę miał sobie o mnie pomyśleć Piotr? No właśnie. Co?
***
Poranek okazał się dla Piotra bardzo okrutny. Nie wiedział, co się dzieje, nie kojarzył potwornego bólu głowy ze skutkami wczorajszego picia.
- Wujku, wstawaj - krzyczała gotowa już do wyjścia Lenka - musisz zawieść mnie do przedszkola! No, już! - widząc, że Piotr nie reaguje na jej wrzaski podeszła do łóżka i ściągnęła z niego kołdrę. - A dlaczego ty śpisz w dresach? Nie masz swojej pidżamki? I gdzie jest Maria? Myślałam, że to ona zrobi mi dziś śniadanko. Wujku, ja mówię do ciebie! Czy ty mnie słyszysz?
- Tak, kochanie. Słyszę. Aż za bardzo.
- Wstań, wujku. Proszę.
- Już za chwilkę. Dobrze?
-Ale ty tak mówisz cały czas! A ja chcę jechać do przedszkola!
- A co by się stało, jakbyś dziś nie pojechała?
- Ależ ja muszę, wujku! Dziś mamy przedstawienie! Nie mogę nie iść! No proszę! Wstań już! I w ogóle, to dlaczego tak bardzo śmierdzisz? Jak.... jak mama czasami.....
Zerwał się na równe nogi. Ostatnie zdanie wypowiedziane przez Lenkę otrzeźwiło go na chwilę. Złapał się za głowę. Bolała okrutnie. Spojrzał przekrwionym wzrokiem na małą.
- Przepraszam cię, kochanie. To się już więcej nie powtórzy. Miałem po prostu wczoraj zły dzień.
- No tak. - zapłakała Lenka - A ja teraz sama mam do przedszkola pojechać? Dzwonię do Marii. Ona na pewno mi pomoże.
- Dobrze. Zadzwoń. Ja nie dam rady - odparł i pobiegł do łazienki. - Powiedz jej, że się bardzo źle czuję. Dobrze?
- Nie. Powiem jej że piłeś, a teraz będziesz rzygał.
- Proszę Lenka, nie!
Ale było już za późno. Właśnie jego siostrzenica zdawała całą relację przez słuchawkę.
- A widzisz! Na Marię zawsze mogę liczyć! - krzyknęła w stronę łazienki. -Zaraz przyjedzie po mnie i zawiezie mnie do przedszkola. A ty masz iść do łóżka. W pracy i tak nie będziesz dziś potrzebny. Tak powiedziała Maria!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz