niedziela, 1 kwietnia 2012

XLV.

Monika promieniała. W poniedziałek zaraz po przyjściu do pracy przybiegła do mojego biura by porozmawiać.
- Marysiu... Ja nie wiem, czy powinnam być na was wściekła, czy też lepiej wam podziękować. Przypomniałaś mi jak to było kiedyś. Już zapomniałam, że człowiek może się tak po prostu bawić i być szczęśliwym. Tylko..... ten powrót do teraźniejszości.
- Powrót? A kto wymaga od ciebie, byś wracała na ziemię?
- Marysiu, no co ty. A dziecko? A mama?
- Oni doskonale poradzą sobie bez ciebie przez kilka godzin raz na jakiś czas. Nikt przecież nie oczekuje od ciebie, że zostawisz wszystko i wyjdziesz za mąż za Szymona jeszcze w tym tygodniu!
- Łatwo ci mówić. Chciałabym... Jasne, że chciałabym. Ale po tylu latach zamknięcia i odizolowania nie jest mi wcale łatwo. Szymon.. wydaje mi się, że to bardzo porządny, choć trochę smutny facet. Ale ma w sobie dużo pozytywnej energii.
- I tej energii Moniko powinnaś się trzymać. Cieszę się, że udało mi się wyrwać cię choć na chwilę z domu i że miło spędziłaś ten czas. Musisz pozwolić sobie żyć. Mateusz kiedyś dorośnie a ty co ? Zostaniesz sama.
- Wiem, mama też mi to ciągle powtarza. Potrzebuję trochę czasu, aby sobie to wszystko poukładać. Dziękuję ci za sobotni wieczór.
- Nie ma za co. Będzie powtórka?
- No nie wiem. Liczę na to. Zostawiłam mu numer telefonu.
- Ooo. Chyba mnie coś ominęło... - powiedziała Grażynka stojąc w drzwiach. - Powtarzacie wszystko od początku. Nie mogę nie posiadać wiadomości na interesujące mnie tematy. Moniko, to co się ciekawego w twoim życiu wydarzyło?
Gdy Grażyna słuchała opowieści Moniki zadzwonił telefon. Szef. Wzywał mnie do siebie.
Jeszcze dobrze nie zamknęłam za sobą drzwi, już witał mnie słowami:
-Mario, znów mamy problem.
- Znów? Co się stało tym razem?
- Góra. Oficjalny wniosek  o wyciągnięcie konsekwencji z zamówień promocyjnych. Sklepy zwróciły pięćdziesiąt procent dostaw twierdząc, że zamówienia zostały powtórzone. 
 Z wrażenia usiadłam. Czyli znów zaatakował. Czy to na pewno Paweł?
- Ale jak to się mogło stać? Przecież uważałam. Ok, ostatnio puszczałam zamówienia z mojego komputera, był już spokój. Na sto procent ich nie powtórzyłam!
- Wiem  o tym. Sprawdzaliśmy to. Zamieszanie, jakie z tego wynikło ma teraz o wiele większy zasięg niż poprzednio. I to stanowi poważny problem. Nikt nie korzystał z twojego komputera, bo zarejestrowałaby to kamera. Ktoś użył twoich haseł.
- Ojej. Odechciewa mi się wszystkiego w takich momentach.  Jak mogę normalnie pracować mając świadomość że w każdym momencie ktoś może moją pracę przeinaczyć lub zniszczyć?! - podniosłam głos. To, co powiedział mi szef przekraczało ludzkie granice!
- Jeśli komuś nie odpowiada moja praca, dlaczego nie złoży na mnie zażalenia, tylko atakuje z ukrycia? Przecież ja naprawdę nikomu nic nie zrobiłam.
- Mario, uspokój się. Musimy dowiedzieć się, kto za tym stoi. Mamy już wysunięte pewne personalia, sprawdzamy je. Ale biorąc pod uwagę fakt, że ta osoba orientuje się, że coś zostało wykonane nie tak jak należy, proponuję ci kilka dni urlopu. Od teraz.
- A później zwolnienie? - zapytałam patrząc szefowi prosto w oczy.
- Nie. Na to nie pozwolę.
- Trzymam pana za słowo. - odparłam wychodząc.  - Proszę dać mi znać, kiedy będę mogła wrócić do pracy.
-Ależ oczywiście. Mario. Do zobaczenia.
Poczułam, jak grunt wali mi się pod stopami. Zadzwoniłam do Piotra. Oczywiście wiedział już o wszystkim.
- Dlaczego mnie nie uprzedziłeś? - zapytałam z żalem.
- Nie mogłem, kochanie. Rozmawiałem z szefem parę chwil przed twoją wizytą u niego. Sam zaproponowałem mu, żeby dał ci kilka dni wolnego. Widocznie posłuchał mojej rady. Jedź do domu, wypocznij trochę.
- A mogę wziąć Lenkę wcześniej z przedszkola? Ty będziesz zajęty cały dzień, chciałabym spędzić z nią trochę czasu sam na sam. Musi mnie lepiej poznać, żeby nabrać zaufania. Nie uważasz?
- Ona i tak cię uwielbia, ale to wspaniały pomysł. Dajcie mi tylko znać, gdzie was szukać.
- Dobrze, kochanie. Miłej pracy.
- Pa.


***


Wpatrywał się tępo w telefon. Gotowało się w nim. Jaki skurczybyk narażał jego ukochaną na taki stres? I w jakim celu? Przypuszczał, sądził, że to może być Paweł. Ale on był na tyle sprytny, że nie dał się złapać. Nie zostawiał żadnych śladów, które doprowadziłyby do niego. W ogóle nie było żadnych śladów. Gdyby Piotr nie znał Marii, ona byłaby główną podejrzaną. Bolała go bezradność. Czuł w sobie wściekłość, musiał znaleźć dla niej ujście. Postanowił wyjść na godzinę z biura i pójść na siłownię. W tym miejscu jego myśli zazwyczaj odnajdywały odpowiedni tor. Ku własnemu zaskoczeniu, spotkał tam szefa.
- Ty też szukasz ukojenia dla własnych myśli ?  
- Tak. Nie umiem się z tym wszystkim pogodzić. Zastanawiam się, kto może mieć powód by chcieć pozbyć się mojej kobiety z tego miejsca. tym bardziej że z jej awansem trafiłem w samo sedno. Idealnie nadaje się do tego, co robi. Jest sumienna, obowiązkowa , kreatywna i odpowiedzialna.  Cały czas przychodzi mi na myśl Alina. Przepraszam, szefie, wiem, że do niej podchodzisz inaczej, jednak myśl o tym, że miesza nie tylko w Marii, ale także i w moim życiu nie daje mi spokoju. Spotkaliśmy ich kiedyś. Pawła i Alinę. Musieli mieć coś do obgadania, bo nie zachowywali się jak zakochani, tylko jak ludzie interesu.
-Hmm. Dlaczego mnie to nie dziwi? Po jej wystąpieniu, spowiedzi, jakiej mi udzieliła na twój temat wcale się nie dziwię, że czujesz się przez nią osaczony. Według niej jesteś jedynym facetem, który ma dla niej jakiekolwiek znaczenie i nie odpuści ci tak łatwo. Z nią mogą być jeszcze kłopoty..... Ale to co dzieje się teraz, jest dla niej za trudne. Chyba, chyba ze wynajęła kogoś do niecnych celów. Wykapana z niej matka. - zamyślił się. - Z moją siostrą też ciągle miałem pełne ręce roboty. W jakie tarapaty wpadała to wiem tylko ja. Poprzyglądam się jej. Z tego co się orientuję, to wyjechała już do Poznania.
- I chyba od tego powinniśmy zacząć - stwierdził Piotr ocierając ręcznikiem pot z czoła. Dobry wycisk nie jest zły.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz