Postanowił, że zanim zacznie szukać Marii i Lenki, weźmie prysznic. One pewnie błąkały się po mieście zwiedzając wszystkie możliwe place zabaw. Pogoda była piękna, więc wcale im się nie dziwił. Ciągle myślał o rozmowie z szefem. A jeśli to Alinie tak bardzo zależało na tym, bo go ukarać i przez to atakuje Marysię? Przypomniał sobie akcję na schodach w hotelu w trakcie kursu i spotkania integracyjnego. Tomasz zaczął ubliżać Marii tylko dlatego, że nie zaprosiła go do pokoju. Przekleństwa i bluźniercze słowa jakie kierował do jej osoby nie pozwoliły Piotrowi stać spokojnie i słuchać. Najpierw kazał mu się zamknąć, a gdy tamten nie posłuchał, zaczęli się szarpać. Tomasz miał już dobrze w czubie, całkiem przypadkiem trafił Piotra prosto w oko. W rezultacie spadł ze schodów. Był na tyle zamroczony, że nie czuł rozcięcia na górnej wardze i ukruszonego zęba. Odgrażał się jeszcze, gdy wspólni znajomi odprowadzali go do pokoju. Piotr spojrzał wtedy odruchowo na Alinę. Stała wśród gapiów i patrzyła na niego swoim zimnym wzrokiem. Twarz miała ponurą. I tak naprawdę od tego momentu zaczęły dziać się dziwne rzeczy w jego , a potem Marii życiu. Nie wierzył, że to może być przypadek. Przez moment przeraził się na myśl, że może Alina ma coś wspólnego z napaścią na jego siostrę. Przecież spotkał ją w szpitalu. Nie przyszło mu do głowy zapytać wtedy , kogo tam odwiedza.
Odganiając tą myśl od siebie wszedł do mieszkania. Zatrzymał się. Coś było nie tak. Z salonu dochodziły go ciche dźwięki muzyki, w mieszkaniu pachniało perfumami. Kobietą. Zostawił teczkę na półce z butami i udał się w głąb mieszkania.
- Marysiu? Kochanie? To ty? Gdzie jesteś? - zapytał lekko zaskoczony otaczającą go scenerią. Świece i kwiaty na stole, intensywny zapach pieczonego mięsa dochodzący z kuchni i perfumy. Intensywne, działające na zmysły. Perfumy, których używała jego kobieta. - Kochanie, dlaczego chowasz się przede mną? A gdzie Lenka? No, gdzie ty jesteś? - biegał po mieszkaniu szukając jej. Sprawdził kuchnię, pokoje, została łazienka. Złapał za klamkę. Drzwi się otworzyły.
- Tu jestem, czekam na ciebie - powiedziała słodko wynurzając się z gorącej kąpieli. Przyłączysz się do swojej kobiety?
- Ależ oczywiście. Już biegnę do ciebie.
Zanim znalazł się przy wannie, był całkiem nagi. Już chciał dołączyć do niej i wsunąć stopę do środka, ale powstrzymała go ruchem dłoni.
- O nie nie, kochanie. Musisz sobie zasłużyć na przyjemność kąpieli ze mną - powiedziała niskim, chrapliwym głosem wpatrując się w jego męskość. - Zanim pozwolę dołączyć ci do mojego królestwa, musisz wykonać kilka czynności.
- Od czego powinienem zacząć? - zapytał jak poddany swą panią, godząc się tym samym na dołączenie do jej zabawy.
- O mój ulubiony, powiedzmy, że najpierw musisz wykazać się umiejętnością mycia kobiecych pleców...
- Twoja prośba jest dla mnie rozkazem, o pani - odparł i schylił się nad jej twarzą, chcąc ją ucałować. Wymierzyła mu policzek. - O nie, mój drogi! Nie chcesz chyba zostać ubiczowany? Słuchaj poleceń swej królowej i nie pozwalaj sobie na więcej , niż ja ci zezwolę - zagrzmiała.
- Wybacz mi pani mój wybryk - odparł potulnie gładząc dłonią swój policzek - zasłużyłem na karę. Czy zezwolisz mi teraz umyć swe piękne plecy?
- Tak. Bierz się do roboty!
To było dla niego nowe doświadczenie. Pochylał się nad swą ukochaną, pieścił dłonią i myjką jej plecy mając świadomość, że ona w tym czasie spogląda na jego męskość. Podziwia czy też czuje rozczarowanie? Czuł, że cała sytuacja zaczyna go podniecać, a jego ciało reagować. Gdy skończył myć plecy, musiał pieścić jej stopy. Palec po paluszku. Potem kostki, kolana, ale gdy zbliżał się ze swoimi pieszczotami do jej ud, odgoniła go.
- Teraz, mój drogi, musisz wymyć moją szyję i uszy. Ale nie próbuj robić nic więcej! - rozkazała. Zachowywała się jak typowa rozkapryszona szlachcianka, jeśli nie królowa. Gdy niechcący dotknął ramieniem jej piersi znów dostał po uszach.
- Uważaj, mój drogi!
-O przepraszam, moja pani. Czy długo jeszcze będziesz mnie tak nęcić swoimi wdziękami? Już nie mogę - powiedział w końcu.
- Zamilcz! Rób co do ciebie należy, jeśli chcesz jeszcze kiedyś posmakować mych wdzięków! - mówiąc to była bardzo poważna. -Zbliż się do mnie - rozkazała.
Gdy to uczynił, złapała go dłońmi za przyrodzenie i przywarła do niego ustami. Już dłużej nie mógł wytrzymać. Czuł, jak jego ciało zalewa fala gorąca, jak jej dłonie i usta doprowadzają go do ostateczności. Wyrwał się.
- O nie, moja miła - przyjął jej sposób mówienia. - Teraz nastąpi niewielka zamiana ról. - powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu. Złapał ją dłonią za brodę i pociągnął do góry. Nie sprzeciwiała się. Stojąc w wannie pozwalała mu się całować i pieścić. Nadgryzał jej brodawki, ściskał pośladki. Gdy zapragnął wsunąć w jej wnętrze swoje palce rozsunęła nogi, by ułatwić mu dostęp do jej krainy rozkoszy. Wymierzył jej siarczystego klapsa. Potem jeszcze jednego. I jeszcze, jeszcze. Czuła, jak jej tyłek szczypie i puchnie. Czuła jego męskość na swoim podbrzuszu. Już nie chciała się z nim bawić. Chciała poczuć go w sobie, zacisnąć uda na jego męskości, pragnęła się z nim kochać. Patrzyła błagalnym wzrokiem na niego pojękując z rozkoszy. Widział, że prosi o więcej. Widział, jak jej twarz się zmienia, jak jej szeroko otwarte oczy czekają na następne posunięcie. Była taka wilgotna. Gotowa, by go przyjąć. Ale nie. Jeszcze nie. Pozwoliła m cierpieć, wymusiła na nim posłuszeństwo, teraz role się odwróciły. Wsunął się do wanny obok niej, pociągnął ją za sobą. Uklękła nad nim. Wsunął swój członek w jej usta. Zaczęła go ssać i pochylać się nad nim coraz głębiej. Znów zaatakował dłonią jej tyłek. Aż krzyknęła z zaskoczenia i rozkoszy.
- Piotrze, proszę, wejdź we mnie...
- Chcesz, abym kochał się z tobą?
- Tak, pragnę tego. Chcę cię. Bardzo. Teraz.
- Pokaż mi, jak bardzo - odparł rozluźniając swoje ciało. Był bardzo blisko, by zakończyć tą zabawę.
- Pragnę cię bardzo - powiedziała i znów wsunęła jego członek do swoich ust - bardzo, bardzo - mówiła za każdym razem, gdy wysuwał się z niej. - Kochaj mnie ! Wejdź we mnie! Weź mnie! - krzyknęła w końcu.
- Chcesz, abym cię wziął? Chcesz mnie poczuć w sobie? - ciężko było mu utrzymać spokojny ton.
- Tak! Chcę! - ona myślała już tylko o jednym. Wyszedł z wody, pomógł jej wydostać się z wanny i oparł ją biodrami o pralkę. Rozsunął jej uda, zanurzył w niej na chwilę palce, by poczuć, jaka jest mokra, przesunął nimi pomiędzy jej pośladkami, zatrzymał się na chwilę na ich połowie i znów wsunął w nią palec. Stawiała niewielki opór. -Rozluźnij się, kochanie - zamruczał. Drugą dłonią pieścił jej łechtaczkę. Pocierał, napinał i nawilżał dotąd, aż w końcu go wpuściła. Po chwili wysunął dłoń i zaatakował ją członkiem. Krzyknęła. Zabolało. Ale już po chwili poruszali się w tym samym rytmie. Maria krzyczała doznając po raz pierwszy w życiu innego rodzaju rozkoszy. A on pieścił ją i kochał. Wnikał i wychodził, uderzał udami o jej uda, pieścił jej pośladki dłońmi i słuchał jej krzyków. W końcu dołączył do niej. Również poprzez krzyk oznajmił jej, jak wiele dziś dla niego zrobiła, jak wiele przyjemności mu dała. Przytulili się do siebie. I gdyby nie zapach pieczeni, pewnie zostali by w tej pozycji na wieki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz