poniedziałek, 9 kwietnia 2012

XLIX.

- I pamiętaj, sukinkocie, wyprę się wszystkiego! Nie masz najmniejszych dowodów. Zanim na mnie doniesiesz, porozglądaj się za nimi! Sam to sprawdź! - grzmiała do słuchawki. Czuła, jak ze zdenerwowania palą ją policzki. Nie znosiła tego! Jej twarz wyglądała wtedy okropnie. Żaden lekarz nie chciał podjąć się usunięcia czerwonych plam tłumacząc, że to niemożliwe. Taka jest jej natura i koniec. A ona, w stanach wielkiego emocjonalnego wzburzenia, strasznie się czerwieniła.
- I zapamiętaj Pawełku, mam znajomości, ja sobie poradzę!
Rozłączyła się. A miała do niego takie zaufanie! Za kasę i za zapewnienia, że kocha go jak nikogo innego, ale teraz nie mogą być razem, gotów był poświęcić dla niej całe swoje życie. A taką drobnostkę potrafił spieprzyć! Byli podejrzani. Już ją przesłuchali, zabronili wyjeżdżać z Poznania. Po pytaniach, jakie jej zadawali zorientowała się, że szukają na ślepo. Kto przy zdrowych zmysłach wynajmuje policję do rozstrzygnięcia tego typu spraw? Tylko jej wujek może być tak mało rozgarnięty i wierzy ślepo w sprawiedliwość. Średniej klasy haker od razu zorientowałby się, co jest grane. Ale ona mu przecież tego nie powie. Wszystko wynikło z jej chęci odegrania się na Marii. Ta wiedźma zabrała jej Piotrusia. Musiała zostać ukarana! Liczyła na to, że jak Maria za brak kompetencji straci pracę, będzie to dla niej wystarczający powód do radości. Piotr na pewno już by jej nie chciał, mogłaby z czystym sumieniem zająć jej miejsce. Co Maria takiego w sobie ma, że wszyscy tak ślepo wierzą w jej niewinność i lezą za nią z zamkniętymi oczyma?  Czuła wzbierającą złość. Musiała się wyładować. W pierwszej chwili pomyślała o treningu, ale po chwili doszła do wniosku, że nie ma na niego ochoty. Dziś potrzebuje specjalnego odprężenia. Wybrała numer w telefonie.
-Witaj, Filipie - powiedziała przymilnym głosem.
- Dzień dobry, pani Alino. Czym mogę służyć?
- A jak myślisz? - zapytała.
- Dziś pięćset. Mam wolne.
- Pięćset? Ocipiałeś? Nie cenisz się za wysoko?
- Decyzja należy do pani.
- Czterysta pięćdziesiąt.
- Przykro mi. Nie.
- Dobra, kutasie. Bierz sprzęt i przyjeżdżaj!
Rzadko korzystała z usług panów do towarzystwa, ale dziś czuła specjalną potrzebę. Filip był młody, piękny i dorodny, w pełni potrafił zadowolić ją seksualnie. I o to jej właśnie chodziło.

W czasie gdy Alina szykowała się na przyjęcie swojego specjalnego gościa, Paweł, w swoim niewielkim, brudnym i nigdy nie sprzątanym mieszkaniu dopijał kolejne piwo. Przez brudne okna zaglądały do niego uliczne latarnie, u sąsiada telewizor darł się wniebogłosy, po sąsiedzku dzieci płakały. Chciał się wyciszyć, wszystko przemyśleć, ale przecież w tym hałasie nie miał na to najmniejszej szansy. Czuł, że Alina robi go w trąbę. Jak mógł być tak naiwny i wierzyć, że taka laska zwróci na niego uwagę i będzie go kochać aż do śmierci? Jego? Kiepskiej klasy informatyka z dziećmi porozrzucanymi po całej Polsce? Nawet nie wiedział, ile ich spłodził. W samej Warszawie miał ich dwoje. Mateusza i Patrycję. A Alina  była taka urocza, taka cudowna. I jak się uśmiechała, miała takie delikatne dołeczki w cudownych, miękkich policzkach. To dla niej zainteresował się Marią. Tylko dla niej. Poprosiła go, obiecała, że jak ją odciągnie od Piotra ona mu to wynagrodzi. Mówiła, że będzie cudownie, że już na zawsze będzie tylko jego. Jak on mógł być aż tak bardzo naiwny? Nie wyszedł romans z Marią, chociaż swoją drogą to bardzo fajna laska, uwielbiał jej krzyki w czasie seksu. Przy niej zachowywał się jak zwierze, ona nie protestowała. Ale nie wyszło. Za bardzo zaczął ja lubić, nie mógł pozwolić sobie przecież na zaangażowanie, bo wtedy Alina nie zwróciłaby już na niego uwagi. A raz pozwoliła mu possać swoje piersi. Tylko jeden raz. Ile on by dał za to, by móc się z nią kochać! Za każdym razem gdy zamykał oczy widział obraz Aliny. Jego przyszłej kobiety.
Tak więc gdy romans z Marią spalił na panewce, Alina wpadła na pomysł poinformowania szefa o trwającym pomiędzy Piotrem i Marią romansie myśląc, że to wpłynie na jej zwolnienie i zerwanie kontaktów z Piotrem. Ileż to on się musiał natrudzić, by pstrykać te wszystkie fotki obejmującej się, całującej, przytulającej i uśmiechniętej parze. Częściej zajmował się nimi niż własnym życiem. To też niestety nie wypaliło. Alina, ta wspaniała i mądra kobieta, którą wielbił ponad życie wymyśliła kolejny plan zniszczenia Marii. Cóż jej ta dziewczyna uczyniła? Niszczenie i przekłamania w czyjejś odpowiedzialnej pracy to już nie były zdjęcia i donosy. Zdawał sobie sprawę z tego, że podjął dużo większe ryzyko. Gdyby został złapany, poniósłby olbrzymie konsekwencje. Zaczął się bać. Dziś udało mu się wybrnąć z pytań policji, ale nie był przecież totalnym kretynem, czuł, że jeszcze coś się święci. Nie byli do końca szczerzy w stosunku do niego. Mieli w zanadrzu pytania, których chwilowo nie zadali. Czemu? Co ich powstrzymało? Na co czekali?  I w końcu ostatnia myśl. W kogo tak naprawdę chciała uderzyć Alina? W Marię? W Piotra?
Jeśli usunąłby Marię z życia Piotra, jak potoczyłoby się dalej ich życie? Czy Alina nie potrzebowała Piotra dla siebie? I gdzie znalazłoby się wtedy miejsce dla niego ? Chyba trochę za późno dopuścił swe szare komórki do myślenia. Zauroczenie Aliną malało. Nagle zdał sobie sprawę, że był jej zabawką, jej ręką do wykonywania brudnej roboty. Jej zależało tylko na Piotrze. Była pod jego urokiem, od niego zależna. Nie potrafiła żyć bez niego - pomyślał  pociągając kolejny łyk z butelki - To jasne jak słońce. Że też wcześniej mi się oczy nie otworzyły! - puknął się dłonią w czoło - Ależ dupek ze mnie, ale idiota!- Ona i ja !Hahahaha.
Podszedł do lodówki. Miał ochotę na jeszcze jedno piwo. Niestety, oprócz kartonu po mleku i resztek pizzy nic w niej nie znalazł. Zataczając się zdjął kurtkę z wieszaka, spojrzał na zegarek. Dochodziła dwudziesta trzecia.
- Do nocnego muszę - szepnął sam do siebie i wygramolił się z mieszkania. Po drodze szukał kluczyków w kieszeniach. Gdy w końcu udało mu się je odnaleźć, już był przy aucie. Po kilku nieudanych próbach otworzył drzwi i siadł za kierownicą. W głowie ciągle kłębiły mu się myśli związane z Aliną i jej postępowaniem. A to suka - powiedział na głos - Wykorzystała mnie! Dziś schlam się na umór, ale jutro pójdę na policję i wszystko wyśpiewam. Taki stres to nie dla mnie! - postanowił i ruszył.
Ciągle myśląc o tym, jakim okazał się dupkiem i jak pozwolił wykorzystać się laleczce, jak się z nią cackał na prawo i lewo zamiast posadzić na kolanach, zaciągnąć kieckę i rżnąć do upadłego, zapomniał zatrzymać się przed skrzyżowaniem. Gdy usłyszał klakson nadjeżdżającego z dużą prędkością tira, jego światła odbijające się w bocznej szybie, na wszystko było już za późno. Spokojnie czekał na ostatnią chwilę, na własną śmierć. Nastąpiła kilka sekund później. Był wolny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz