Zanim wszedł, wsunął głowę do środka. Wyglądało to tak , jakby obawiał się, że zostanie zaatakowany. Pewnie powinnam stać przy ścianie z gotowym do uderzenia kijem bejsbolowym.
Siedziałam na kanapie opatulona w koc. Było mi zimno.
- Tutaj jestem - odezwałam się bez emocji.
Podszedł do mnie niepewny, co powinien dalej zrobić.
- Siadaj. Na fotelu, najlepiej. Po co ci te okulary ? Przecież nie ma słońca.
- Witaj. Potrzebne. Wybacz, ale nie zdejmę ich. Moje najście też mi wybacz, ale musiałem się z tobą zobaczyć , żeby porozmawiać.
- Chyba nie mamy o czym.
- Mylisz się, mamy.
- Wiesz co, wcale się nie znamy, a jedyne, co nas łączy to ciągłe przepraszanie i boczenie się na siebie. Było, minęło. Nie mam ochoty ciągle roztrząsać naszego wczorajszego zachowania, nie mam potrzeby ani też chęci do tego wracać!
- Ale ja bardzo chciałbym porozmawiać z tobą .
- Proszę cię. O czym? O tym , że okazałam się taka szybka i łatwa? Puściłam się z facetem, którego ledwie co znam i niestety ale on pracuje ze mną? Cały ten wyjazd to była dla mnie jedna wielka porażka. Ty też nie okazałeś się dżentelmenem. Zabawiłeś się ze mną a potem poleciałeś do tej.... tej.. lafiryndy! - w stanach emocjonalnego podniecenia zazwyczaj brakowało mi słów. - Nawet nie wyobrażasz sobie, jak się paskudnie czułam przez ciebie !
- Hmm. I pewnie dlatego od razu poleciałaś w ramiona tego osiłka? Miał ciebie pocieszyć czy też mnie wyprowadzić z równowagi ?!
- Zajęty byłeś.
Piotr wstał, podszedł do okna. Spoglądając na zachodzące słońce i ogródek mówił ściszonym głosem.
- To nie tak, Marysiu. Cały wczorajszy dzień okazał się jednym wielkim nieporozumieniem...
- O tak, tutaj całkowicie zgadzam się z Tobą - przerwałam mu.
- Jezu... pozwól mi mówić, ok? - spojrzał na mnie spod okularów słonecznych.- Nieporozumieniem był wieczór w barze , nie ty i to, co wydarzyło się między nami. Nie chciałem żeby tak wyszło. Alina już od dawna czepia się mnie i praktycznie na każdej imprezie, którą spędzamy razem, uważa za swojego faceta. Nie umiem jej powiedzieć, żeby się odczepiła, bo nie mogę sobie na to pozwolić. Już od dłuższego czasu stara się, aby przenieśli mnie do Poznania.... Twierdzi, że żyć beze mnie nie może. Pewnie mi nie uwierzysz, ale między nią a mną jeszcze nigdy do niczego nie doszło. Jestem od niej uzależniony, w pewnym sensie.
Podszedł do mnie. przykucnął tuz obok kanapy i kontynuował :
- To co mówię, może być dla ciebie niezbyt zrozumiałe, ale nie mogę powiedzieć nic więcej. Nie w tym momencie. Przyszedłem do ciebie , by przeprosić cię za wczorajszy wieczór i podziękować za wspaniałe popołudnie. Nie spotkamy się jutro w racy. Nie będzie mnie przez kilka dni. Możesz być spokojna, żadne plotki na twój temat nie będą krążyły. Trzymaj się.
Zatrzymałam go ruchem ręki. Dotknęłam jego czoła, przesunęłam ręce nad uszy i zdjęłam okulary. Nie dawały mi spokoju od samego początku.
- Ojej ! Co ci się stało ? - widok, który ujrzałam, przeraził mnie. Oko Piotra było napuchnięte i sinawe, spojówka czerwona. - Kto ci to zrobił?
Zabrał okulary z moich rąk , założył je z powrotem na nos. Uśmiechnął się delikatnie i rzekł :
- Przewróciłem się. Nie zwracaj na to uwagi.
- Powiedz mi prawdę a nie wciskaj jakiegoś kitu!
- Ale to prawda. Wybaczysz mi ?
- Tobie? Może. Ale sobie, nigdy.
- Marysiu, proszę..
- Nie Piotrze. Nie mam nic do ciebie, ale to,co zrobiliśmy wczoraj, nie powinno mieć miejsca.
Podnosząc się z kucek zgarnął moje włosy i delikatnie pocałował mnie w czoło.
- Nie bądź taka krytyczna dla siebie. Nie przekonam cię. Wybacz mi i wybacz sobie. Ja.... I tak dziękuję ci za wczorajszy wieczór.
Odwrócił się na pięcie i wyszedł.
Szkoda.
Chciałabym, wbrew zdrowemu rozsądkowi, znów znaleźć się w jego ramionach.
hmm.. prawdziwa kobieta... Przecież w głębi serca go pragnie... no ciekawe, ciekawe co dalej...
OdpowiedzUsuńżebym to ja wiedziała ! :D
OdpowiedzUsuń